
Nie znam osoby która nigdy w swoim życiu nie próbowała pizzy. Znam natomiast sporo miejsc gdzie na pizze nie pójdę za żadne skarby. Bo za cienka, bo za gruba – choć tutaj stop. To kwestia gustu. Natomiast w niczyim guście nie leżą dodatki ugotowane pod warstwą sera. To jest po prostu zabójstwo pizzy, Włosi załamaliby ręce. A ich rodzima pizza, jest najwspanialsza. Bo najprostsza. Ciasto samo w sobie zachwyca, a będąc we Włoszech nie obawiam się zamówić Margharitty. Mi osobiście najbardziej smakowała na w Dolomitach, jedzona na świeżym powietrzu, w mroźny słoneczny dzień. Z rukolą i prosciutto (ah, po włosku nawet szynka brzmi cudownie). Niebyłabym sobą gdybym nie poprosiła o ketchup. Kochani – nie róbcie tego nigdy, jeśli nie chcecie poczuć na sobie wzroku bazyliszka ;) Oto przepis na najwspanialsze moim zdaniem ciasto. Dodatki wedle uznania. Buon apettito!!!
Ważne jest, by ciasto miało swój czas. Pieczone zbyt szybko po wyrośnięciu ‘rośnie w brzuchu’, a my czujemy się podle już po drugim kawałku. Dobrze wyleżekowaną pizzę możemy zjeść niemal całą.
ciasto
- ½ kg mąki typ 500,
- ½ kostki drożdży,
- 3 łyżki oliwy z oliwek,
- 2 płaskie łyżeczki soli
- 2 ząbki czosnku
- ziarenka cukru (dosłownie kilka, by drożdże zaczęły pracować)
- szklanka wody
Na dno dużej miski wlewam oliwę. Dodaję do niej przeciśnięty przez praskę czosnek i sól. Następnie dodaję mąkę i mieszam, by składniki się połączyły. W szklance mieszam wrzątek z zimną wodą. Gdy woda już nie jest gorąca – można do niej bez problemu wsadzić na dłuższą chwilę palec, dodaję cukier i drożdże. Gdy pojawi się pianka, przelewam zaczyn do miski i wyrabiam ciasto. Czasem należy doda troszkę wody, w zależności od konsystencji ciasta. Im dłużej wyrabiamy, tym lepsze będzie ciasto. Ja wyrabiam 10 minut. Kulę ciasta polewam delikatnie oliwą, posypuję mąką i przykrywam ściereczką. Ciasto po 4 godzinach wałkuję i tworzę ukochaną pizzę.
Baza powstaje z koncentratu i ziół, następnie warstwa tartego sera i inne dodatki.
NIGDY SER NA DODATKACH. Smacznego, pa.