Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cebula. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cebula. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 25 lutego 2016

papryki faszerowane kaszą jęczmienną, boczkiem i oscypkiem


Papryki faszerowałam już   kremowym risottem,   przyszła pora na kasze. Gotowałam dla gości, więc wiedząc że smak palonej gryczanej nie każdemu odpowiada, a z kolei miłośnikom palonej nie pasuje niepalona (łapiecie się jeszcze???) postawiłam na jęczmienną. To był dobry wybór. Jeśli kasze w kuchni znane są Wam tylko z teorii lub jeśli jecie je raz na jakiś czas z gulaszem i burakami, zachęcam. Odczarujcie kasze w swoich głowach, a one odwdzięczą się Wam całym swym dobrem.

Chyba, że stoicie z drugiej strony barykady i jecie kasze nałogowo przez kilka dni w tygodniu. Wtedy może zgodzicie się ze mną, że kasze jakoś mocno przylgnęły do kuchni wegetarian i wegan. A podobno najlepsza gryczana to ta polana wytopionym boczkiem. Nie wiem, nie próbowałam, ale dodałam boczku do tego przepisu. Faktycznie, kasza pięknie wchłonęła jego tłuszcz i smak. Smakowała wspaniale.



składniki

- 100g wędzonego boczku,
- 2 papryki w ulubionym kolorze (ja jakoś nie pałam miłością do zielonych),
- pół dużego oscypka,
- 3 szalotki,
- duża szklanka ugotowanej na sypko kaszy jęczmiennej,
- sól i pieprz,
- gałązka rozmarynu,
- opcjonalnie szczypta wędzonej papryki, (użyłam, bo mój oscypek nie był wędzony),
- łyżeczka masła

Na patelni lekko podsmażyłam pokrojony w kosteczkę boczek. Gdy lekko się wytopi, dorzuciłam szalotki oraz rozmaryn. Gdy cebulki się zeszkliły, dodałam kaszę. Całość na małym ogniu dusiłam około 5 minut, dodając sól i pieprz do smaku.
 Papryki umyłam, przecięłam wzdłuż linii ogonków i nafaszerowałam masą z kaszy. Ułożyłam w naczyniu żaroodpornym, na którego dno wlałam dwie łyżki wrzątku i łyżeczkę masła. Całość piekłam w piekarniku około 45 minut w temperaturze 170 stopni.



Smacznego. Pa.




sobota, 26 kwietnia 2014

papryki faszerowane kremowym WEGE risottem

Lubię wszelkiego rodzaju risotta, nawet te z zaledwie kilkoma składnikami potrafią zauroczyć smakiem no i konsystencją. Z dodatkiem serów, warzyw, win, wszystkiego tego co wpływa na ich smak, aromat... można by wymieniać bez końca. Zawsze gdy przez kilka tygodni nie pojawiają się na naszym stole już za nimi tęsknię, choć nie mam jeszcze wtedy pojęcia z czym je przygotuję. 
Przy ostatniej kawie przeglądaliśmy  razem z Łukaszem z Gotuj z Kukim książeczkę Easy Risottos wydaną przez sieć sklepów M&S. Mam z tej serii kilka wydań, ale easy risottos zaraz przy easy curries są moimi ulubionymi. Przeglądaliśmy, rozmawialiśmy i postanowiliśmy ugotować wspólnie (każdy w swojej kuchni) to właśnie risotto. Przygotowane tradycyjnie, następnie upchane w paprykach i zapieczone pod warstwą sera. Cudowne. Każdy wprowadził swoje modyfikacje, dodając lub ujmując pewne składniki. Faszerowałam już papryki, ale po prostu ugotowanym ryżem, z dodatkiem mięsa mielonego. Polecam Wam ten przepis, zarówno na te mniejsze jak i większe okazje. Swoją wersję uszczupliłam o dodatek włoskiej kiełbasy, decydując się tym samym na wersję wege, urozmaiconą o pomidory w różnej postaci. Dodałam i świeże i suszone i te w formie koncentratu. Zajrzyjcie proszę także do Kukiego, jego wersja będzie odpowiadać wszystkim kochającym dodatek wołowiny.

składniki

- czerwone papryki ( u mnie 2 duże sztuki, na 4 porcje kolacyjne),
- 850 ml wywaru warzywnego lub rosołu (u mnie wywar warzywny, po gotowaniu warzyw na sałatkę),
- 350g ryżu arborio,
- 1 cebula,
- szczypta szafranu,
-  łyżka oliwy z oliwek,
- 150ml białego wina (pominęłam),
- 50g włoskiej  kiełbasy lub salami (także pominęłam),
- 50g świeżo tartego Parmezanu (u mnie Grana Padano),
- kulka mozarelli,
- sól i pieprz,

oraz moje dodatki, czyli

- 3 połówki suszonych pomidorów z oleju,
- garść pomidorków koktajlowych (użyłam z uwagi na brak o tej porze porządnych dużych),
- łyżka koncentraku pomidorowego,
- 3cm pora,
- 2 ząbki czosnku



Papryki myjemy, kroimy na pół zachowując ogonki na każdej z połówek, usuwamy pestki i  białe błonki. Lekko smarujemy oliwą i umieszczamy w piekarniku na 20 minut, w temperaturze 170 stopni. W międzyczasie płuczemy ryż, na patelni rozgrzewamy oliwę, szklimy cebulę i por, dodajemy ryż. Gdy ryż wchłonie tłuszcz, dodajemy po chochli gorącego wywaru czekając aż ryż wchłonie płyn. Mieszamy  często, najlepiej drewnianym widelcem. Dodajemy szczyptę szafranu. Gdy ryż wypije już cały wywar warzywny, dodajemy posiekane suszone pomidory, te suszone oraz koncentrat, czosnek przeciśnięty przez praskę. Mieszamy, doprawiamy do smaku. Dosypujemy garść tartego sera. Gotowym risottem faszerujemy papryki, umieszczamy na nim kilka plastrów mozarelli i zapiekamy ponownie, tym razem w wyższej temperaturze, 200 stopni, około 15 minut. Podajemy z listkami ulubionych ziół.

Smacznego. Pa.




środa, 29 maja 2013

migdałowo kokosowa korma z krewetkami

Czy można zaprzyjaźnić się w krewetką? Jeśli ona tak patrzy... i patrzy... a my myślimy jedynie o tym, by ją zjeść. Nie można. Trzeba za to wytłumaczyć sobie, że krewetka patrzy na nas nie okiem, tylko zielem angielskim. I wtedy idzie jakoś łatwiej. Koniec bajek, czas na konkrety. 

Wiecie jak uzyskać bardziej krewetkowy smak czegokolwiek, co postanowiliście ugotować? Nie wyrzucajcie głów i pancerzy. Zalejcie je wodą, dodajcie soli i pozwólcie całej krewetkowej kwintesencji przejść do wywaru. Wtedy dopiero możecie pozbyć się bezużytecznych części krewetki. Ja na takim właśnie wywarze przygotowałam tą oto kormę i muszę powiedzieć, że była dobra. Krewetkowa, łagodna, idealnie migdałowo kokosowa, indyjska. Łagodna, bo taka właśnie korma być powinna, z resztą zbyt ostry smak jakoś kłóci mi się ze smakiem krewetek. Danie jest kolejnym, powstałym z dodatkiem sosu Pataks, tym razem padło na ten, na którym uczyłam się i darzę go sporym sentymentem. Gdy jeszcze w Anglii postanowiłam zapoznać się z orientalnymi smakami, sos Korma by Pataks był pierwszym, który wprowadził mnie w świat indyjskich smaków. Świadomie wybrałam najpierw łagodny, delikanty smak, by później zaryzykować mocniejszych, ostrzejszych sosów. Polecam każdemu nowicjuszowi, jak i laikowi nieznającemu smaków wschodu. Nie masz czasu by samodzielnie przygotować sos? Użyj całego słoiczka, przekonaj się o jego bardzo wysokiej jakości i przyzwoitym składzie.

składniki

- 500g krewetek (u mnie 8/12),
- 200ml wywaru ugotowanego na główkach i pancerzach krewetek,
- 1 średnia, żółta cebula,
- 2 ząbki czosnku,
- puszka mleka kokosowego,
- 4 łyżki sosu Korma firmy Pataks (ewentualnie łagodne przyprawy kuchni indyjskiej i jogurt naturalny),
- 3 łyżki płatki migdałów,
- łyżka wiórków kokosowych + 2 łyżeczki
- 3 łyżki oleju roślinnego,
- sól i pieprz



Krewetki obieramy urywając im bestialsko (żart...) główki, a pancerze zdejmujemy rozcinając nożyczkami od strony urwanej główki, do przedostatniego segmentu. Rozdzielamy mięso z ogonkiem od pancerza. Płuczemy, wyciągamy strunę jelita. Pancerze i główki zalewamy 200ml wody, solimy i gotujemy na wolnym ogniu około 10 minut. Odcedzamy i zachowujemy płyn. 

Ryż gotujemy w osolonej wodzie, dodając niewielką część mleka kokosowego z puszki, oraz 2 łyżeczki wiórków kokosowych.

Cebulę i czosnek bardzo drobno kroimy lub traktujemy malakserem. Wrzucamy na rozgrzany olej i szklimy. Wlewamy płyn krewetkowy i doprawiamy przyprawami, bądź po zagotowaniu dodajemy sos Pataks. Gdy sos zacznie gęstnieć, dodajemy mleko kokosowe, płatki migdałów oraz wiórki. Doprawiamy do smaku, pamiętając, że część soli przejdzie zaraz do krewetek. Wrzucamy krewetki na 4-5 minut do gorącego sosu, trzymając danie cały czas na niewielkim ogniu.Podajemy z ryżem oraz dekorujemy migdałami.

wtorek, 7 maja 2013

pasta z krewetkami w paprykowym pesto

Wiem, że krewetki nie wszyscy lubią, tak samo jak nie wszyscy lubią disco polo czy gwarę góralską. Wiem też, że nawet jeśli w tym przepisie pominiemy jak to mój małżowinek mówi 'stwory', będziemy zachwyceni, bo tak na prawdę tu chodzi o to pesto. Z dużej ilości chili które lekko przestraszona pozbawiłam wszystkich pesteczek zrobiłam na prawdę godną polecenia pastę, która zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Zrobienie jej to kwestia piętnastu minut, a pasuje do mięs z grilla, kanapki z żółtym serem i do makaronów jako główny składnik. No i wcale, ale to wcale nie jest piekielnie ostra, jedynie przyjemnie grzeje podniebienie. Piszę to, jako osoba średnio znosząca mega ostre dania. Dodam też, że pokocha ją każdy wielbiciel pasty Ajvar. Krewety dodałam, by nie było wielkiego larum, że zero białka, że zero protein i że 'najlepiej to w ogóle karm mnie trawą'. I co się okazuje, wystarczy dodać niewielką ilość 'stworów' i już mężczyzna lamentujący zamienia się w mężczyznę szczęśliwego. Zajadaliśmy pod gołym niebem, wreszcie można wyjść na kolację z czterech ścian. To piękne, więc wiosno trwaj!!!

paprykowe pesto

- 1 średnia cebula,
- 2 ząbki czosnku,
- 12 strąków czerwonego chili,
- 1 duża czerwona, słodka papryka,
- 1 łyżka białego octu winnego,
- 1 łyżeczka cukru,
- 1 łyżeczka soli,
- niewielka ilość pieprzu do smaku
- oliwa z oliwek

Papryczki pozbawiamy pestek, i kroimy wraz ze słodką papryką w drobną kostkę. Cebulę również. Na oliwie szklimy składniki, i przyprawiamy. Zostawiamy na malutkim ogniu około 10 minut. Wszystko przekładamy do blendera i miksujemy, dodając w połowie miksowania ocet i cukier. Przekładamy do słoiczka i cieszymy się smakiem gdy tylko przyjdzie nam ochota.


pasta z krewetkami

- makaron spaghetti (użyłam pół paczki),
- paczka krewetek tygrysich ( u mnie 200g),
- oliwa aromatyzowana czosnkiem i bazylią, (lub zwykła, wiadomo...),
- 1 mała cebula,
- 3 łyżki paprykowego pesto,
- sól i pieprz,
- świeża bazylia

Na oliwie szklimy pokrojoną drobno cebulkę, następnie dodajemy pesto i przesmażamy. Dodajemy krewetki i czekamy aż białko się zetnie. Nie należy dusić ich w sosie za długo, bo będą twarde i suche. Wkrawamy bazylię, przyprawiamy solą i pieprzem, mieszamy z odcedzonym makaronem (dobrze, by zostało troszkę wody od gotowania, bo ładnie zagęści sos).

Smacznego. Pa.

czwartek, 2 maja 2013

barszcz zabielany z ziemniaczkami

Nie gotuję go zbyt często, zazwyczaj gdy zostanie większa reszta barszczu. Zostaje rzadko, bo go uwielbiamy i wypijamy do ostatnich kropli. Tym razem jednak szczęśliwie się złożyło i proszę. Oto jest. Wspaniały, przywodzący na myśl kuchnie babć, barów mlecznych lub szkolnych stołówek. Słodki, kwaśny, koniecznie z ziemniakami z cebulką, skwarkami lub jajkiem. Koniecznie z kwaśną śmietaną i pachnący majerankiem. Taki typowo polski smak. Barszcz którego resztę wykorzystałam ugotowała moja Mama. Dorzuciła masę suszonych buraków, które serdecznie Wam polecam, jeśli tylko dostaniecie jakieś dobre, bez chemii produkty. Te wiórki po ugotowaniu przeistaczają się w kostki buraków. Dodatkowo nadają zupie intensywniejszej barwy, gdy przypadkiem przegotujemy i tym samym odbierzemy barszczowi jego rubinowy kolor. Nie znam nikogo, kto nie lubiłby zabielanej wersji barszczu.

składniki

- około 500 ml barszczu z poprzedniego dnia,

przepis na barszcz znajdziecie tutaj 

- 2 łyżki kwaśnej śmietany,
- ewentualnie dodatkowy cukier, sól, ocet winny do smaku,
- łyżka mąki, dla tych, którzy wolą gęsty barszcz zabielany,

-2 duże ziemniaki,
- 1 mała cebula,
- kilka plastrów tłustej szynki, boczku lub innej wędliny,
- 2 jajka ugotowane na twardo,
- sól,
- natka pietruszki

jako rodowita pyrka dzielę się z Wami moim ziemniaczanym sercem
'my potato heart will go on'

Barszcz przecedzamy przez sito, dodając jedynie warzywa (chodzi o odcedzenie mięsa, grzybów, itd.) Podgrzewamy, doprowadzając niemal do wrzenia. Wtedy dodajemy kwaśną śmietanę (z ewentualną mąką) ogrzaną gorącym barszczem, dla wyrównania temperatur. Mieszamy, i skręcamy gaz. Zupę mamy gotową. Ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie, po odcedzeniu dodajemy do nich mleko i dusimy na gładko. Okraszamy podsmażoną na złotą cebulką lub cebulką z wędliną. Podajemy razem, lub dodatkowo z jajkiem, i zupą posypujemy natką. Wedle uznania.

Smacznego. Pa.

czwartek, 18 kwietnia 2013

rozmarynowe risotto z portobello i 'kobieta która wyszła za chmurę' jonathana carrolla

Zanim napiszę o daniu, muszę zacząć od historii. Pierwszą książkę Carrolla zwędził dla mnie z licealnej biblioteki kolega z klasy (wiem, brzmi strasznie, dzięki Bogu, że w ostateczności trafiła ona na półkę). Od tej pierwszej lektury wiedziałam, że ten amerykański pisarz będzie moim ukochanym. I jest. Został do dziś, jego literaturę czytam pomaleńku, jakbym smakowała nowo poznany rodzaj owocu, tak by poczuć każdą nutę zaklętą w jego soku. 'Kobieta która wyszła za chmurę' to zbiór dwunastu opowiadań, takich must-read każdego wielbiciela Carrolla. Zwłaszcza tych, którzy lubią niewielkie formy. Ja niestety nie do końca. Z wszystkich dwunastu zapamiętałam raptem pięć, przyznaję się bez bicia. Z małymi formami mam jak z felietonami. Nawet jeśli zrobią na mnie spore wrażenie, to pozostają w mej pamięci na krótko. Szkoda. Po krótce opowiem, że wszystkie opowiedziane historie mają w sobie element tak wspaniałej w wydaniu Carrolla magii. Przenikanie się fikcji z rzeczywistością sprawi, że zaprawionego w jego styl czytelnika nie zdziwi bohater rozmawiający z duchami, czy krążący między życiem a śmiercią  Na każdej stronie poznamy ludzi, którzy borykają się ze swoimi słabościami lub wadami, uciekają od ponurej rzeczywistości lub starają się do niej powrócić, gdyż wcześniej jej nie doceniali. Spotkamy alchemiczkę która dziwnym trafem zapomniała o swoim darze, chłopaka który analizuje swój utracony związek bawiąc się marionetkami, Noego który tworzy arkę przyszłości, a także siostry, które rozmawiają o relacjach partnerskich z kosmitami. Jeśli tak jak ja,  jesteście fanami nietypowej fantastyki, w której niekoniecznie planety bądź trolle wychodzą na pierwszy plan, pokochacie tą książkę równie mocno jak ja, choć może się zdarzyć, że mimo niepodważalnego talentu Carrolla kilka historii umknie Wam z głowy. A tymczasem wracając do kuchni zastanawiam się nad historią męża, który bez okazji podarował żonie pieczarki portabello i bukiet rozmarynu. Piękny materiał na opowiadanie w  Carrollowskim stylu.Później pewnie wkradłby się cień do tego sielskiego obrazka, bo risotto jedzone po odgrzaniu nie smakuje już tak samo. Jeśli macie ochotę, jedzcie wszystko, nie zostawiajcie nic na następny dzień, bo może jutro się zgubiło?

składniki

- szklanka ryżu arborio,
- 400g pieczarek brunatnych,
- litr bulionu,
- 1 średnia cebula,
- ząbek czosnku,
- kilka gałązek rozmarynu,
- sól i świeżo zmielony pieprz,
- olej rzepakowy.

Olej rozgrzewamy w głębokiej patelni. Dodajemy posiekaną cebulę i szklimy. Następnie dodajemy ryż, czekamy aż wchłonie tłuszcz. Dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę i dolewamy bulionu do którego przed podgrzaniem dodajemy rozmaryn. Mieszamy, do wchłonięcia, dodając płyn za każdym razem gdy ryż go wchłonie. Gdy ryż będzie jeszcze twardawy, mniej więcej po 3 uzupełnieniu bulionu, dodajemy pocięte w grubsze plastry grzyby i delikatnie mieszamy. Dodajemy resztę bulionu oraz posiekany rozmaryn. Przyprawiamy pieprzem i ewentualnie solą, podajemy od razu po przygotowaniu.


Smacznego. Pa.

niedziela, 17 marca 2013

oszukane risotto by marcinku

Pamiętacie wieprzowinę z ryżem po hiszpańsku? To danie jest podobne. Jest też jednym z tych, którymi kulinarnie imponował mi małżowinek na początku naszej historii. Miłe wspomnienia. Były dania mniej lub bardziej udane, zaplanowane w najdrobniejszym szczególe, albo też dania - przypadki. Najzabawniejsze było to, gdy niewiele wiedząc o gotowaniu, posłuchałam porad znajomej i ugotowałam pseudo carbonarę na serkach topionych. I co dalej? No co. Od tego momentu wiedziałam, że mój facet ma słabą wątrobę. Wtedy wyszło słabo, teraz mamy wiele wesołych wspomnień, także tych kulinarnych. I świetnie.

Kocham dania z ryżem, w tym dodatki stanowią głównie mięso mielone, kolorowe papryki, marchew i kukurydza. A! No i cebula, której tym razem zapomniałam dodać. Można? No okazuje się, że tak. Wam jednak proponuję dodać, by danie było dodatkowo zdrowsze i smaczniejsze. Może faktycznie ten ryż powinien przygotowywać Marcinku...

wtorek, 5 marca 2013

wiosenne kotleciki schabowe z szałwią

Wiosna! Czujecie? Choć zieleni jeszcze próżno wypatrywać, jakoś tak wiosenniej mi w sercu. Dlatego dziś będzie na zielono. Ale bardziej mięsnie, bo ostatnio mamy zmasowany atak schabu. Nasze obiady będą obfitować w schaby na 1000 sposobów, bo przecież w domu blogerki nie ma mowy o tradycyjnym schabowym częściej niż raz na dwa miesiące. No dobra, raz w miesiącu, ale to na wyraźną prośbę mięso i panierko-żernych domowników. Tym razem obyło się bez panierki i także bez protestów, bo schab w prezentowanej formie na prawdę wszystkim smakował. Dodatkowo po obiedzie wszyscy czuli się lekko i w sam raz przed wiosennie. Szałwia ma wiele właściwości przeciwzapalnych i antyseptycznych. Broni nas także przed cukrzycą obniżając poziom cukru we krwi. Gdyby jednak to jeszcze kogoś nie przekonywało, dodam, że wspomaga trawienie i pobudza produkcję soków trawiennych. A że jemy jej w naszej kuchni mało, proponuję - zasadźcie, kupcie. Jedzmy zielsko, które Arabowie potocznie nazwali językiem wielbłąda.

piątek, 10 sierpnia 2012

budżetowe kiełbaski na musztardowym puree

Danie bardzo proste. Pamiętam podobne, serwowane przez Mamę. Myślę, że podobne powstaje w większości polskich domów. Tanie, wykonane z banalnych składników, smakuje maluchom i staruchom. Zabrzmiało podle, wiem, ale mi się zrymowało. Przepraszam. Najlepsze kiełbaski robi nasza koleżanka Ania. Po prostu idealne. Nie wiem czy kiedykolwiek wyjdą mi podobne. Kiedyś wybieramy się do Ani  na jeden z naszych  przegadanych miło wieczorów (które zwykle kończą się późno w nocy) i co? Kiełbasek nie ma. Ona chciała, by raz było inaczej, a Marcinku zawsze przed wyjściem uradowany, że na kiełbaski idzie ;) Ah, my kobietki zawsze chcemy wszystkim dogodzić, a najlepsze smaki wychodzą nam po prostu - gdy robimy to co umiemy najlepiej, nawet jeśli często jest to to samo danie. Pozdrawiam Anię, moją kiełbaskową mentorkę, a Wam prezentuję moją wersję kiełbasek. U nas zazwyczaj goszczą na obiedzie, u Ani na imprezach. Polecam gdy kiepsko w portfelu, gdy pusto w głowie albo gdy pada jak dziś a kiełbaski, cebulę i koncentrat i tak mamy pod ręką.

składniki (na obiad dla 2 osób...)

- 3 ulubione kiełbaski (u nas francuskie),
- 2 duże cebule,
- 4 łyżki koncentratu pomidorowego,
- łyżka ketchupu,
- 1 pomidor (obecnie malinówka),
- 3 kulki ziela angielskiego,
- sól, pieprz,

- ziemniaki,
- łyżka masła,
- łyżeczka musztardy rosyjskiej


Ziemniaki gotujemy w osolonym wrzątku, po odcedzeniu ugniatamy na puree, dodajemy masło i musztardę, energicznie mieszamy. A kiełbaski? No tak... Te kroimy wzdłuż, nacinamy dowolnie i obsmażamy na złoty kolor. Zdejmujemy z patelni, na której teraz szklimy cebulę. Gdy zmięknie dodajemy koncentrat, ketchup i zgniecione kulki ziela. Solimy do smaku, dosypujemy świeżo mielony pieprz. Łączymy z kiełbaskami i dusimy pod przykryciem około 10 minut.

Smacznego. Pa.

wtorek, 8 marca 2011

W dniu kobiet, śledzik. sałatka śledziowa z zielem angielskim


Od paru lat utarło się świętowanie Dnia Kobiet w wyłącznie kobiecym gronie. I to jest wspaniałe. Okazja by bez żadnych wykrętów, bez przejęcia że na obiad będzie 'gotowiec', wyjść z dziewczynami i po prostu dobrze się bawić.

Z okazji naszego święta, wszystkim, tym które lubią i nie lubią goździków, rajstop i kaw.... wiele wiele radości, satysfakcji z każdego zajęcia. Oby nasz Dzień Kobiet nie został wyparty żadnym innym świętem. I oby jego namiastki spotykały nas co dnia.

Dziś, chcę się z Wami podzielić przepisem na sałatkę śledziową, którą od lat robiła moja Mama, najwspanialsza kobieta na świecie. Nie bez powodu przepis ten umieszczam na blogu właśnie dziś. Sałatka Mamy od dziś zostaje wprowadzona na babskie spotkania z okazji naszego święta. Wszystkiego dobrego!


składniki

- 6 płatów śledziowych (solonych)
- 4 ziemniaki średniej wielkości - w miarę równych,
- 5 ogórków konserwowych,
- 1 cebula,
- 3 łyżki majonezu,
- 3 łyżki kwaśnej śmietany 18%,
- pieprz,
- ziele angielskie



Śledzie moczymy, często zmieniając wodę (około 5 razy). Ziemniaki gotujemy w mundurkach. Wystudzone kroimu w kostkę lub talarki, w zależności w jakiej formie chcemy podać sałatkę. Cebulę kroimy drobno, ogórki z kostkę. Gdy śledzie się wymoczą, kroimy je w kostkę. Majonez mieszamy ze śmietaną, dodajemy pieprz i Uwaga!!! Tajemny składnik sałatki - utłuczone w moździeżu ziele angielskie. Sałatki nie solimy z uwagi na słone śledzie.

Smacznego. Pa.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...