wtorek, 29 czerwca 2010
botwinka
Uwaga, to będzie debiut. Tym razem klasycznie, po polsku. Fantastycznie jest pójsć na ryneczek i wrócić do domu z warzywami, do których nie mamy dostępu przez cały, okrągły rok. Ten przepis dostałam zwyczajnie od pani, u której kupiłam botwinkę. Zupa wyszła wzorowo, mimo, że jest tylko i wyłacznie warzywna. Nawet mój domowy mięsożerca nie protestował
składniki
- pęczek młodych buraczków,
- cebula,
- włoszczyzna,
- czosnek,
- kwasna smietana,
- koperek
Podgrzałam w garnku trochę oliwy, a na niej podsmażyłam pokrojoną w kostkę cebulę, włoszczyznę i czosnek. Tak podsmażoną całosć zalałam wodą, doprawiłam solą i pieprzem. Gotowalam przez dosłownie parę minut, by następnie wszystko zmiksować blenderem. Do powstalej gęstej zupki dorzuciłam pokrojone w kostkę buraczki, wraz w liscmi. Całosc gotowałam do momentu gdy buraki były miekkie. całosc zaprawiłam kwasna smietaną. Niezbyt wielka iloscią, wiadomo, letnia zupa powinna być lekka jak piórko. Wyczytałam w internecie, że niewielka ilosć octu pozwala zachowac kolor zupy, nawet po zagotowaniu. Podziałało!! Ta zupa od dzis będzie mi sie kojarzyć z letnim ryneczkiem. Smacznego, pa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
brzmi pysznie i jakże ekologicznie :)
Och delicje - aż chciałoby się zjeść :)
Szkoda, że ja na diecie...
Chociaż, gdyby pominął tą część o oliwie i śmietanie... ;)
Pozdrawiam ciepło i czekam na kolejne wpisy :)
Prześlij komentarz