Najlepsze, takie jakie piłam jeszcze w dzieciństwie, gdy gardło odmawiało chęci do współpracy. Pomaga, dodatkowo wyścielając brzuszek wspaniałą powłoczką, wprawia mnie w błogi stan. Piję gdy przychodzi czas przeziębień, mimo, iż zgadzam się z teoriami, że picie mleka pochodzącego od gatunku ssaka innego niż własny jest tylko ludzką przywarą, niespotykaną w świecie natury. Oraz z tym, że człowiek, jako jedyny ssak pije mleko będąc już osobnikiem dorosłym. Innym ssakom się to raczej nie zdarza. Podobno jako dorośli, powinniśmy spożywać - jeśli już w ogóle - produkty mleczne takie jak kefiry, maślanki i sery. Mówi się, że czyste mleko nie jest przez nas trawione w sposób właściwy. I wiecie co? Nie mam pojęcia jak jest na prawdę, ale dziś piję swoje mleko z dodatkiem miodu i masła z jeszcze większą przyjemnością, bo jesień postanowiła utulić mnie i ofiarować katar, kaszel i inne zła tego świata. Marcinku twierdzi, że za nic nie wypiłby z masłem. Za to o zgrozo połączyłby mleko z miodem i czosnkiem. Jednak faceci są jacyś inni... A wracając do dylematu mleka, czy pić czy nie pić, stwierdzam, że czarna kawa jest dla mnie nie do przyjęcia. O!
składniki
- mleko 2%, lub jakie wolicie,
- łyżka prawdziwego masła,
- łyżka ulubionego miodu, najlepiej tego ze wskazaniem na przeziębienia
Mleko podgrzewamy w garnuszku wraz z masłem i miodem. Nie doprowadzając do zagotowania czekamy na połączenie się składników, pijemy ciepłe.
Smacznego. Zdrówka. Pa.