.............................................................................
cisza. Ani słowa, ani chwilowego merdania w talerzu. Jadłam, delektowałam się tym curry takim, jakie chciałam je jeść i obserwowałam. Usłyszałam po chwili - zostało coś jeszcze? Rozumiecie? Że niby dokładka? Ha! Ale bez mięsa? Wychodzi na to, że się da! I czasami gotując pod siebie, czysto feministycznie, można dojść do wniosku, że pytania 'na co masz ochotę?' są bezsensowne. Ba! Wręcz nie na miejscu. Przecież obydwoje nie jemy brukselki, ja pamiętam i szanuję to, że on nie lubi dużej ilości suszonych ziół. Pytając z pewnością nie usłyszałabym o warzywnym curry. Albo co gorsza usłyszałabym o daniu na które ani nie miałabym czasu ani chęci. Ah, co lektura Gretkowskiej robi z nami kobiatemi.
składniki
- 2 słodkie ziemniaki,
- 1 mały kalafior,
- 200g świeżego szpinaku,
- 1 mała cebula,
- 150g gęstego jogurtu naturalnego,
- ulubione przyprawy kuchni indyjskiej
(kumin, kurkuma, chili, imbir, mieszanku curry i masali)
- sól do smaku
- olej roślinny (u mnie zawsze rzepakowy)
Cebulę pokrojoną w kostkę zeszkliłam na oleju. Ziemniak w kostkę gotował się z różyczkami kalafiora w osolonej wodzie (około 10min.) Odcedzone warzywa dodałam do cebuli, dodałam czosnek i szpinak. Na końcu, gdy szpinak się udusił, dodałam jogurt wymieszany z przyprawami. Dosoliłam do smaku.
Smacznego. Pa.
składniki
- 2 słodkie ziemniaki,
- 1 mały kalafior,
- 200g świeżego szpinaku,
- 1 mała cebula,
- 150g gęstego jogurtu naturalnego,
- ulubione przyprawy kuchni indyjskiej
(kumin, kurkuma, chili, imbir, mieszanku curry i masali)
- sól do smaku
- olej roślinny (u mnie zawsze rzepakowy)
Cebulę pokrojoną w kostkę zeszkliłam na oleju. Ziemniak w kostkę gotował się z różyczkami kalafiora w osolonej wodzie (około 10min.) Odcedzone warzywa dodałam do cebuli, dodałam czosnek i szpinak. Na końcu, gdy szpinak się udusił, dodałam jogurt wymieszany z przyprawami. Dosoliłam do smaku.
Smacznego. Pa.
15 komentarzy:
Myślałam, że feministyczne, bo przygotowane przez faceta :) Ja głównie kieruję się swoimi zachciankami kiedy gotuję dla mojej rodziny - ale nazwałabym to egoistycznym, a nie feministycznym, gotowaniem. Jednak uwzględniam też życzenia pozostałych członków rodziny, jeśli je mają - no bo przecież ich podniebienia też zasługują na to co lubią. A to, że mali, albo w pracy nie jest powodem by ich podniebienia karać.
Fajnie jeśli to co smakuje nam smakuje też im, a że warzywne curry smakowało to się wcale nie dziwię. Komu by nie smakowało, to wygląda pysznie!
w sumie to zaszalaje i zrobie to dzis wieczorem, akurat szukalam pomyslu na obiad ;)
Julia
Mój też jest mięsożercą pierwszego sortu i również grzebie w talerzu za mięsem:) Ale odkąd spróbował tarty warzywnej polubił je, więc staram się teraz jak najwięcej warzyw przemycać;) Chętnie przygotuję Twoje danie, bo już mi ślinka cieknie jak je widzę:)
Zapowiada się pysznie :)Bardzo ładnie też wygląda :)
U mnie to ja jestem miesozerca, Mezczyzna moglby zostac calkiem szczesliwym wegetarianinem ;) Czasem jednak nawet najbardziej zagorzaly miesozerca musi od miesa odpoczac. I taki odpoczynek jak twoje curry to ja bardzo lubie.
To coś dla mnie i mężysława mego! Muszę koniecznie zrobić.
Smacznie,kolorowo.
Pozdrawiam.
Ja też lubię gotować właśnie to na co mam ochotę :) To warzywne curry bardzo apetycznie wygląda i nie dziwię się, że nie było narzekania :)
Mój małż i ja też nie pogardzimy tak zacnym daniem:) pozdrawiam
Podzielam, co zostało powiedziane :D
oj ja też chyba jestem bardziej mięsna od męża :) ale na takie jedzonko zawsze mam ochotę :)
np jeśli mam znajomych wegetarian na obiadku...pysznosci
No nie! A ja właśnie wróciłam z zakupów podczas których już prawie nabyłam słodkie ziemniaki.. prawie, bo ostatecznie uznałam, że skoro nie mam na nie pomysłu..
No, a teraz pomysł mam! I to jaki - by wykorzystać Twój przepis!
Naprawdę gratuluję. Mistrzostwo! Mnie się też czasem udaje usłyszeć, że bez mięsa TEŻ jest dobre, ale ile ja się przy tym napocę, żeby było o męsku jadalne!!
a tutaj Ciebie zaskoczę Aniu..mój narzeczony sam z siebie, bez namawiania i intryg potrzeb do mnie i rzekł: Kotek, zróbmy w naszym życiu tak, że jeden, dwa dni w tygodniu jemy bez miesa:) I tak staramy się robić:) czyż to nie piękne:)
A ja..im więcej gotuje..tym częściej zdaję sobię sprawę..iż warzywa są na tylko wspaniałe, że czasem mięso po prostu jest zbędne:)
Pozdrawiam i macham do Ciebie tym razem z lewej strony a nie jak ostatnio z prawej strony:)
o, a umnie został odczarowany mit mięsożernego JEGO i roślinożernej JEJ ;) gratuluję jednak udanego ugotowanego i pyszmego curry! grils power! ;)
p.s. przy okazji informuję o moim wyróżnieniu dla Ciebie w zabawie One Lovely Blog Award http://cakes-and-the-city.blogspot.com/2011/08/oh-my-blog.html ;) tylko tyle ;)
Prześlij komentarz