Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ryby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ryby. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 marca 2013

duńska sałatka śledziowa

Śledziówy autorstwa mojej Mamy nie przebije nic. O tym jak ziele angielskie z ziemniakiem i śledziem wspaniale komponuje się w sałatce wspominałam tutaj, przy okazji jednego z ubiegłych dni kobiet, który w końcu mamy i teraz coraz bliżej. Wiosna w powietrzu, a z jej okazji mocne postanowienie. Będziemy jeść więcej ryb.  Śledzi także.

W poszukiwaniu nowych smaków skusiłam się na połączenie śledzia z curry, a to właśnie znajdziecie w duńskiej sałatce. Dzięki wyprawom morskim orientalne przyprawy Duńczycy mieli już w XIX wieku, także można uznać, że mimo wschodniego akcentu, sałatka ta jest typowo duńskim smakiem. Polecam wszystkim zjadaczom curry, słodkich jabłek i tym, którzy gustują w słodko słonych połączeniach. Sałatka godna uwagi, sporo w niej chrupie, a skoro chrupko, to wiosennie. Po długiej i śnieżnej zimie czyż to nie jest wspaniałe? Każdy promień słonka grzejący mi plecy gdy wędruję po targu warzywnym już mnie cieszy. Teraz czekam na nowalijki.

czwartek, 8 listopada 2012

sałatka z wędzonym łososiem i miodowo musztadrowym dressingiem

Świeże sałaty są idealne na drugie śniadanie czy jako szybki posiłek w pracy. Ja uwielbiam lodową, głównie za jej chrupkość i soczystość. Szukam teraz ciekawego podania kapusty pekińskiej bo małżowinek się jej domaga, a ja widzę w niej część ewentualnie jadalną i część styropianu. No i nie chce być inaczej. Jak już znajdę przepis z którym się bez pamięci zatracę, z pewnością się nim podzielę, choć marne szanse na to widzę... 

Na sałatę przymknął oko. Pewnie dlatego, że na pierwszy plan wysunął się smak przywiezionego z Helu łososia. Świeżutki, rozpływający się w ustach. Szkoda mi go było, by dorzucać do ciepłych dań, na to jeszcze będzie czas. Najpierw musimy nacieszyć się jego smakiem w wersji na zimno. Lekko słodki, ale też kwaśny i ostry dressing doskonale uzupełnił całość. Znacie sos IKEA, ten musztardowo koperkowy? Przyznaję, że na nim właśnie się wzorowałam. Mimo braku koperku cel został osiągnięty i tym oto sposobem kolejnemu gotowemu produktowi mówię sorry...

składniki

- główka sałaty lodowej,
- dowolna ilość wędzonego łososia,
- pomidor, najlepiej malinówka,
- dymka,

na dressing

- miód (użyłam gęstego, rzepakowego),
- ulubiona ziarnista musztarda,
- łyżka soku z cytryny,
- szczypta koperku,
- ew. sól i pieprz do smaku,

 Sałatę myjemy, osuszamy i rwiemy na mniejsze kawałki. Pomidora kroimy w tzn. ząbki czosnku, czyli na pół i na kawałki. Mieszamy z sałatą, wykładamy na talerz, układamy łososia, posypujemy dymką, skrapiamy dowolną ilością dressingu. Oby sałata w nim nie pływała...

Smacznego. Pa.

sobota, 12 maja 2012

tagliatelle z łososiem i szpinakiem

Na dodatek w lekkim jogurtowym sosie, z czosnkiem i gałką. Uwielbiam, gdy ma sporo świeżo zmielonego pieprzu, jego kremowy i delikatny sos dostaje wtedy  niesamowitego kopa. Kiedyś, dawno, jedliśmy podobny w knajpie w Londonie, ale mocno śmietanowy. Pycha, ale ciężko było. Moja wersja jest lekka jak obłoczek, minimalnie tylko zagęszczona mąką, ale i tej pewnie można by uniknąć. Świeży szpinak pomaleńku jest dostępny w całorocznej sprzedaży, więc cieszymy się tym daniem jak tylko w Selgrosie zaopatrzymy się w przepyszne kąski wędzonego łososia. Są o sto razy lepsze niż 'brzuszki', które są totalnie tłuste i kapiące. Są fuj i już. Albo ja jeszcze nie znalazłam dobrego dla nich zastosowania. Jeśli ktoś zapytałby o moje wymarzone danie na randkę (no może nie tą pierwszą, bo czosnek może dać się we znaki gdyż jest tylko blanszowany we wrzątku ze szpinakiem ...) albo na kolację we dwoje, ta pasta znalazłaby się w pierwszej piątce.

składniki

- 500g młodego szpinaku 'baby'
- 300g wędzonego łososia,
- 1/2 cebuli,
- 1 ząbek czosnku,
- makaron wstążki,
- duży jogurt grecki,
- szklanka mleka,
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Makaron gotujemy wg wskazówek na opakowaniu. Szklimy drobno pokrojoną cebulkę. Opłukany szpinak zalewamy wrzątkiem z czajnika, dodajemy pół szklanki mleka, pokrojony w plastereczki czosnek i sól. Jogurt mieszamy z pozostałym mlekiem i łyżeczką mąki. Zalewamy miękką cebulkę, dodajemy osączony szpinak i rozdrobionego łososia. Mieszamy, zdejmujemy z ognia i dodajemy gorący, odcedzony (nie zahartowany) makaron. 

Smacznego. Pa.

niedziela, 18 września 2011

Łosoś pod kruszonką z pietruszki i parmezanu

Pewne zmiany w naszym życiu pojawiają się jak grzmot, który zamiast po ośmiu, trzaska po dwóch sekundach od pojawienia się błyskawicy. Gdy mamy tylko kilka godzin na podjęcie decyzji, nie zastanawiamy się. W moim przypadku to akurat dobre. Nie tworzę czarnych scenariuszy. Stawiam wszystko na jedną kartę i czekam. Grzmotów jak na razie nie słychać. Życzcie mi wytrwałości i szczęścia, bo zdecydowałam się na dalsze studia. Ze świata dźwięku, postanowiłam przenieść się do krainy krystalicznego obrazu, gazet nie oddalonych od twarzy o niezliczoną długość ramion i nie zamazanych numerów oddalonego tramwaju.


Mamo, dziękuję za rady, wsparcie i wiarę we mnie.

Salmon którego chcę Wam dziś zaprezentować, ma coś wspólnego z prędkim podejmowaniem decyzji. Poza czasem jaki spędza w piekarniku, zajmuje nam (i naszym rozedrganym, nerwowym palcom) zaledwie 3 minuty.

składniki (jem solo, podaje proporcje na 1 posiłek)

- dzwonko łososia,
- łyżka bułki tartej,
- łyżka siekanej natki pietruszki,
- łyżka tartego parmezanu,
- sól i świeżo mielony pieprz,
- niewielka ilość masła

Na lekko natłuszczonej blasze układamy oprószonego solą i pieprzem łososia. W misce łączymy składniki kruszonki, wyrabiając jak kruszonkę do placka drożdżowego. Posypujemy nią rybę, pieczemy w 180 stopniach przez 20 minut, lub do momentu gdy ryba będzie gotowa. Podajemy z ulubioną jarzyną.

środa, 24 sierpnia 2011

Jacket potatoe i Bromley

Danie (nazywając je po imieniu - ziemniakiem w kurtce) , jak na razie smakuje każdemu, kto je jadł. Przepis powstał na bazie ziemniaka serwowanego w mojej ulubionej ziemniaczanej knajpce w Bromley. Co prawda z ogromnego pieca parowego ziemniaki są inne, ale domowym sposobem można wyczarować takie, które niewiele odbiegają smakiem od oryginału. Często w przerwie na lancz chodziłam odwiedzić znajomych, zajadałam się pieczonym ziemniakiem z tym lub innym farszem (ten jednak był moim ulubionym). Obserwowałam ludzi spędzający leniwie każdy dzień na chodzeniu po sklepach, przesiadywaniu w kawiarniach i gadaniu bez końca. Myślę, że mieli aż nadmiar czasu, którego mi teraz w Polsce wciąż brakuje. Z pewnością nie tylko mi.

Ciężo mi uwierzyć, że podczas ostatnich zamieszek w Londynie akty wandalizmu doszły nawet tam, do Bromley i Shortlands, miejsc w których przez jakiś czas mieszkaliśmy. Nie chcę komentować, bo myślę, że każdy z nas ma w głowie mocno sprecyzowaną opinię. Każda z nich pewnie jest mocna. Pamiętacie serduszka troskliwych misi? Aż chce się mieć takie, by wyprzeć ze swojego otoczenia te nie najlepsze serca, te gnijące. Skoro chcą siać chaos, niech sieją we własnych 4 ścianach.

Ten sentymentalny, brytyjski ziemniaczek to jedna z moich piątkowych propozycji, a także patent na obiad ze składników, które zazwyczaj mam w lodówce.



Skromnie jeszcze dodam, że wysłałam zdjęcie tej pyrki na konkurs
Edukatora Stylu
udało mi się wygrać kolejny kuchenny gadżet, których nigdy dość :)



SHORTLANDS



składniki (dla 2 osób)

- 2 największe jakie dostaniemy ziemniaki,
- puszka tuńczyka w sosie własnym/wodzie, najwyższej jakości,
- puszka kukurydzy,
- 2 łyżki majonezu,
- 2 łyżki jogurtu naturalnego,
- sól i świeżo mielony pieprz,
- szczypiorek

Ziemniaki szorujemy. Nakłuwamy szpikulcem do szaszłyków przez całą szerokość. Gotujemy w mundurkach przez około 40 minut w osolonej wodzie.
W międzyczasie majonez mieszamy z jogurtem. Dodajemy kukurydzę, solimy i pieprzymy. Na końcu (ważne, w innym wypadku tuńczyk zamieni się w miazgę) dodajemy rybę.
Podajemy z przekrojonym na pół ziemniakiem, posypanym szczypiorkiem.

Smacznego. Pa.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

krem ze szparagów z wędzonym łososiem


Znacie kogoś kto nie lubi szparagów? Ja znam. Moje Marcinku nie lubi tych białych. Przepada za zielonymi, ale niestety tu u nas niezbyt mamy do nich dostęp. Napisałam że nie lubi? To znaczy tak mi się tylko zdawało. Okazało się, że jestem w błędzie, a sałatka ze szparagami mojej mamy smakuje mu jakby była z mięsa, kiełbasy i schabu (bo on taki mięsny typ jest). Zupa w której pływały łebki szparagów i spora ilość koperku początkowo nie spotkała się z jego uśmiechem, a raczej z kwaśną miną. Okazało się jednak że wystarczyło dorzucić trochę wędzonego łososia i mamy efekt motyla. Aromat wędzy nadał zupie wspaniałego wyrazu, polecam wszystkim, którzy w sezonie chcieliby spróbować 'innej' zupy ze szparagami w roli głównej. Łowienie łębków szparagów w zupie przypomina mi wędkowanie, tym chętniej nucę nad garnkiem The Chemical Brothers - The Salmon Dance a przepis dodaję do akcji Obee.

I jeszcze jedno. Obiecałam sobie, że tego nie napiszę, ale nie mogę się powstrzymać.... Zauważyliście jak po szparagach dziwnie pachną siuśki??? One filtrują (nie flirtują). Asz, te szparagi.

składniki

- pęczek białych szparagów,
- bulion warzywny (ugotowałam włoszczyznę, a warzywa trafiły później do sałatki)
- pół szklanki mleka (wersja light) lub śmietanka (wersja de luxe)
- sól i pieprz do smaku,
- garść świeżego koperku,
- kilka plastrów wędzonego łososia (dziękuję rodzicom za dostawę znad Bałtyku)


Go przygotowanego wcześniej bulionu warztwnego dorzuciłam obrane, pokrojone w około 2cm kawałki szparagi. Gotowałam do miękkości. Następnie wyjęłam łebki, a resztę zmiksowałam. Do zupy dodałam mleka, koperku, oraz pokrojonego w kosteczkę łososia. Następnie dodałam troszkę tylko soli i pieprzu - do smaku. Plaster łososia udekorował całość.

Smacznego. Pa.

piątek, 8 kwietnia 2011

Smaki życia 12 - kanapkowa pasta z makreli

Jadąc rowerem do pracy, Hanka w życiu nie pomyślałaby, że będzie to jeden z tych poniedziałków, które najchętniej wymazuje się z pamięci. Stając na czerwonym świetle tuż przed teatrem, cieszyła się, że nareszcie tu wraca. Klimat jaki panował w pracy tworzyli aktorzy, pachnące kurzem deski sceny i garstka ludzi, którzy przychodzili na wszystkie premiery bez wyjątku. Kochała to wszystko.

- O, zielone. - Powiedziała sama do siebie i ruszyła, pokonując ostatni odcinek trasy. Ściągając pospiesznie kask, przywitała się z miłą starszą panią w teatralnej kawiarni.
- Dzień dobry!
- Pani Haniu, jak miło Panią widzieć. Brakowało nam Pani. - Hanka poszła dalej, szczęśliwa, z uczuciem które towarzyszy właśnie wtedy, gdy wraca się do lubianego miejsca po dłuższej nieobecności. Na korytarzu nie zastała nikogo, pewnie wszyscy byli na zebraniu. Ona nigdy w nich nie uczestniczyła, w końcu jej rola tu sprowadzała się do dbania o to, by każdy otrzymał swój płaszcz po spektaklu. Trzeba stwierdzić, że wykonywała swoją pracę tak, jakby zależało od niej bardzo wiele. Może dlatego wszyscy tak Hankę lubili. Zarówno pracownicy teatru, aktorzy z innych miast, jak i widzowie. Każda zgubiona apaszka, czy rękawiczka odnaleziona przez Hankę budziła źródła ciepłych uczuć w najzimniejszych nawet sercach.
W ciszy stała na hallu, czytając repertuar, gdy po schodach zbiegł Janek.
- Witamy, nareszcie jesteś. Ile można było chorować.
- Janek, cześć! Też się cieszę. Co nowego?
- Nic. Żadnych premier, żadnych plotek. Jedynie nowe oświetlenie.
- Więc jednak coś, naucz się widzieć szklanki do połowy pełne.
- Oj ostatnio mam szklanki pełne prawie po brzebi, uwierz mi Hanka. - westchnął - zmykam, przed spektaklem muszę sporo zrobić. Jeszcze pogadamy.


Gdy Hanka skończyła wydawać okrycia ostatnim już widzom, odetchnęła z ulgą. Usiadła za długim marmurowym blatem szatni, widać było tylko czubek jej głowy. Rozpakowała kanapkę. Zapach świeżego ogórka i pasty z makreli wprawił Hankę w dobry nastrój. Uwielbiała swoją pracę za to, że mogła bezkarnie czytać ksiązki, i jeść swoje posiłki bez pośpiechu. Nikt jej nie poganiał, nie stał nad głową z zegarkiem w ręku. Gdy Hanka wróciła do lektury klasycznej romantycznej powieści, usłyszała otwierające się drzwi. Pewien widz opuszczał widownię.
- Dobry wieczór. Mogę Panu w czymś pomóc?
- Zastanówmy się. - Mężczyzna początkowo zdziwiony pytaniem Hanki teraz podchodził do niej z o wiele śmielszym u smiechem. - Myślę że z pewnością mogłabyś mi pomóc.
- Ymm, czy spektakl spełnił Pana oczekiwania? - Hanka nie lubiła gdy obcy ludzie bez jej zgody zwracali się do niej na Ty.
- Ależ spełnił. Jaknajbardziej. Ale ze świadomością, że tak piękna kobieta siedzi tu samotnie, ciężko było mi oglądać. Pięknie Ci w tym fiolecie. - powiedział mężczyzna, lekko pochylając się nad biedną Hanką. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Nigdy jeszcze nie była adorowana w taki sposób przez mężczyznę, na dodatek znacznie od niej starszego.
- Może dasz się namówić na kawę? Jutro? Albo najlepiej jeszcze dziś.
- Dziękuję, ale nie. Nie pijam kawy. To znaczy z nieznajomymi. - Hanka rozglądała się, w poszukiwaniu kogokolwiek, kto mógłby wybawić ją z kłopotliwej sytuacji i wyrwać ze szpon natarczywego adoratora. Niestety nikt się nie pojawiał.
- Przepraszam, muszę pomóc w bufecie, zaraz zamykamy. Dowidzenia. - Szybkim krokiem ruszyła w stronę kawiarni, modląc się w duchu, by drzwi były otwarte. Zwykle o tej porze nikogo tam nie ma. Na całe szczęście ktoś zapomniał zamknąć drzwi. Wchodząc do środka, słyszała jeszcze mężczyznę, proszącego o imię i numer telefonu Hanki. Zapewnił, że będzie czekać pod teatrem. Hanka zamknęła prędko drzwi. Po ciemku, wstrzymując oddech, nasłuchiwała. Czy amant sobie poszedł? Czy na prawdę będzie czekać pod teatrem? Bardzo się bała. Chwyciła za komórkę, wybierając numer pierwszego i jedynego mężczyzny który o tej porze mógłby przyjść jej z pomocą.
- Wiktor? Wiem, że już późno, ale czy...czy mógłbyś przyjść po mnie do pracy?
- Haniu coś się stało? Coś z rowerem?
- Nie. Pewien widz z teatru... po prostu strasznie się boję.
- Nie ruszaj się stamtąd. Będę tak szybko jak się da.

Patrząc na gasnący wyświetlacz telefonu powoli się uspakajała. Jak to się stało, że sąsiad był pierwszą osobą o której pomyślała w tej stresującej chwili?


przepis na pastę z makreli

- 1 wędzona makrela,
- 1 ogórek kiszony,
- 3 łyżki jogurtu naturalnego,
- 1 łyżka majonezu,
- 2 łyżeczki chrzanu,
- sól i grubo mielony pieprz do smaku

W większej misce wymieszać energicznie obraną rybę, jogurt, majonez i chrzan. Dodać drobniutko pokrojony lub zmiksowany procesorem ogórek. Przyprawić do smaku, odstawić na noc do lodówki. Podawać z pełnoziarnistym pieczywem i świeżym, zielonym ogórkiem.

Smacznego. Pa. Już wkrótce ciąg dalszy opowieści na blogu Smaczny Dom (LINK) ...zapraszamy

wtorek, 8 marca 2011

W dniu kobiet, śledzik. sałatka śledziowa z zielem angielskim


Od paru lat utarło się świętowanie Dnia Kobiet w wyłącznie kobiecym gronie. I to jest wspaniałe. Okazja by bez żadnych wykrętów, bez przejęcia że na obiad będzie 'gotowiec', wyjść z dziewczynami i po prostu dobrze się bawić.

Z okazji naszego święta, wszystkim, tym które lubią i nie lubią goździków, rajstop i kaw.... wiele wiele radości, satysfakcji z każdego zajęcia. Oby nasz Dzień Kobiet nie został wyparty żadnym innym świętem. I oby jego namiastki spotykały nas co dnia.

Dziś, chcę się z Wami podzielić przepisem na sałatkę śledziową, którą od lat robiła moja Mama, najwspanialsza kobieta na świecie. Nie bez powodu przepis ten umieszczam na blogu właśnie dziś. Sałatka Mamy od dziś zostaje wprowadzona na babskie spotkania z okazji naszego święta. Wszystkiego dobrego!


składniki

- 6 płatów śledziowych (solonych)
- 4 ziemniaki średniej wielkości - w miarę równych,
- 5 ogórków konserwowych,
- 1 cebula,
- 3 łyżki majonezu,
- 3 łyżki kwaśnej śmietany 18%,
- pieprz,
- ziele angielskie



Śledzie moczymy, często zmieniając wodę (około 5 razy). Ziemniaki gotujemy w mundurkach. Wystudzone kroimu w kostkę lub talarki, w zależności w jakiej formie chcemy podać sałatkę. Cebulę kroimy drobno, ogórki z kostkę. Gdy śledzie się wymoczą, kroimy je w kostkę. Majonez mieszamy ze śmietaną, dodajemy pieprz i Uwaga!!! Tajemny składnik sałatki - utłuczone w moździeżu ziele angielskie. Sałatki nie solimy z uwagi na słone śledzie.

Smacznego. Pa.

środa, 26 stycznia 2011

spaghetti alla arrabiata z owocami morza


Przemarzłam. Nie na kość ale już prawie. Potrzebowałam czegoś rozgrzewającego, no i oczywiście możliwego do przygotowania z produktów dostępnych w lodówce. Owiniętą w koc sąsiedzi mogliby uznać mnie za świeżo odtajanego człowieka lodu, ja zresztą nie koniecznie marzyłam o spacerze do sklepu. Zorganizowałam szybką zbiórkę produktów niczym w reklamie Biedronki i wymyśliłam. Polecam, danie naprawdę rozgrzewa, a na dodatek pozwala na moment przenieść się do kuszącej zapachami, śródziemnomorskiej tawerny.


składniki

- mieszanka owoców morza (krewetki, kalmary, małże kałamarnice)
- wedle uznania dodatkowo krewetki królewskie,
- 1 cebula,
- 5 ząbków czosnku,
- puszka krojonych pomidorów, lub całych.
- chili w płatkach,
- sól,
- świeżo mielony pieprz,
- oliwa/olej rzepakowy,
- makaron spaghetti z dobrej jakościowo pszenicy


W głębokim rondlu rozgrzałam oliwę, na której zeszkliłam drobno pokrojoną cebulę. Następnie jednocześnie dodałam pomidory z puszki (całe należy rozdrobnić) i przeciśnięty przez praskę czosnek. Gdy sos zaczął bulgotać, dodałam przyprawy, ilość chili wedle uznania. Na końcu dorzuciłam przelane wrzątkiem owoce morza. Gotowałam 5 minut, po czym wymieszałam z uprzednio ugotowanym makaronem. Smacznego. Pa.

piątek, 19 listopada 2010

fish pie



Moja wersja powiedzonka ‘i wilk syty i owca cała’. W tym przedstawieniu wilkiem oczywiście jest mój współlokator. Za owcę przebrałam się ja. Cała pozostała moja miłość do dań rybnych, (która zanika zawsze wtedy gdy widzę smażoną rybę). W rybnych ‘pajach’ zakochałam się, bo rybka w nich jest gotowana. Pyszna. Nie tapla się w panierce, w tłuszczu. Jeżeli też lubicie te klimaty, zachęcam do gotowania. Danie troszkę jak ja to mówię ‘garnkochłonne’, ale w rezultacie wygląda i smakuje wspaniale, a gdy ziemniaki rumienią się w piekarniku, my mamy czas na ogarnięcie kuchni.
Paje można urozmaicić o duszonego pora lub marchewkę, co komu w duszy gra.


składniki (na dwie porcje)

- 3 płaty filetów rybnych (użyłam karmazyna, soli i dorsza),
- ziemniaki ,
- garść mrożonego groszku (kolorem i wartościami bije na głowę ten z puszki),
- natka pietruszki,
- jogurt bałkański,
- łyżka masła,
- łyżka mąki,
- sól, pieprz


W lekko osolonej wodzie przez około 15 minut gotowałam filety rybne. Po dokładnym osączeniu ich z wody ułożyłam po kawałku ryb na dnie kokilek. Powstały bulion zredukowałam. Następnie dodałam jogurt grecki i mąkę. Aby pozbyć się smaku surowej mąki, sosy należy doprowadzić do wrzenia i gotować przez 3 minuty (dzięki Gordon ;) )
Do gotowego sosu dodałam posiekaną natkę i doprawiłam. Na rybę wysypałam po garści groszku i przykryłam sosem. Ziemniaki po ugotowaniu przecisnęłam przez praskę, odparowałam, dodałam masło i ułożyłam jako ostatnią warstwę zapiekanek. Wstawiłam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni, z opcją grilla. Paje były gotowe po 20 minutach. Smacznego. Pa.

środa, 8 września 2010

łosoś po skandynawsku


Zapiekanka powstała przypadkowo. Rozpadał się deszcz, a na obiad trzeba było coś przygotować. Przejżałam lodówkę i poza jajkami, śmietaną i kiszonymi ogórkami było niewiele. Ale.....po nadmorskiej wycieczce został jeszcze kawałek wędzonego łososia. Pomyślałam, by przygotować zapiekankę, podobną do tej serwowanej w kuchni IKEA. Wyszła całkiem smacznie, polecam z ręką na sercu.

składniki

- 3 duże ziemniaki,
- plastry wędzonego łososia, około 200g
- cebula,
- kwaśna śmietana,
- mleko,
- mąka,
- cytryna,
- sól, pieprz

Ziemniaki pokroiłam w cienkie plastry i obgotowałam. Część z nich ułożyłam na dnie wysmarowanego masłem naczynia. Następnie ułożyłam warstwę skropionego cytryną wędzonego łososia. Cebulę pokroiłam w grubą kostkę i zeszkliłam. Gdy przestygła dodałam śmietanę, i przyprawy. Pokryłam nią łososia, a następnie poukładałam pozostałe ziemniaki. Przygotowanym wcześniej sos beszamelowy, z zagotowanego mleka, mąki i przypraw. Wylałam go na zapiekankę i wstawiłam do piekarnika na godzinę, na 150 stopni. Wyśmienicie smakowała z sałatą wymieszaną z posolonym i osłodzonym jogurtem. Smacznego. Pa.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Nigellowe curry z mango i krewetkami



Uwielbiam curry, dlatego chętnie podejmuję nowe dania z nim w roli głównej. Ta potrawa pochodzi z książki ‘Nigella gotuje’. Ciekawe połączenie smaków. Ma babka smykałkę. Moja wersja nie zawiera identycznych składników, bo niestety nie wszystko jest dostępne….. Myślę sobie jednak, że oryginał smakuje podobnie. Mango, krewetki, mleko kokosowe, curry – smaki słodki i ostry to moje ulubione połączenie. I do tego ten orientalny aromat….Nie jestem fanką palących jak na przykład piri piri składników, jednak gdy łączę je ze słodyczą owoców, mam wrażenie że mogę zjeść nawet niebywale ostre potrawy. Polecam, danie zachwyci miłośników kuchni orientalnej.


Składniki

- 250g krewetek koktajlowych,
- 2 duże ziemniaki,
- 2 duże marchewki,
- 1 cebula,
- 1 mango,
- puszka mleka kokosowego,
- łyżka curry
- łyżeczka kurkumy,
- natka pietruszki.

Na rozgrzaną oliwę wrzuć czubatą łyżkę curry oraz kurkumę, mieszaj często, do momentu w którym utworzy się pasta. Dodaj pokrojoną w grubą kostkę cebulę. Gdy cebula się zeszkli, zalej ją mlekiem kokosowym (uwaga, w puszce tworzy się gęsta warstwa, pod którą mleko jest bardzo rzadkie), dodaj soli do smaku. Następnie pokrój ziemniaki i marchew w grubą kostkę, gotuj do miękkości. Dziesięć minut przed końcem gotowania dorzuć krewetki i obrane, pokrojone w kostkę mango. Sosu nie trzeba zagęszczać, zajmie się tym skrobia z ziemniaków. Przed podaniem posyp natką. Najlepiej smakuje z pitami, lub ryżem. I pewnie jedzone palcami, choć nie próbowałam…… Smacznego. Pa.

Aby nadać ryżowi wyjątkowy orientalny charakter, ugotuj go w osolonej wodzie z liściem laurowym i kilkoma ziarnami ziela angielskiego (podpatrzyłam w programie poświęconym Indiom w Globtrotterze na Travelu – swoją drogą, świetny program !!! )

wtorek, 3 sierpnia 2010

Naleśniki z łososiem



Można by powiedzieć, że tym razem to mój ‘sposób na…’ wędzonego łososia. Po ostatnim pobycie nad Bałtykiem, został mi jeszcze kawałek ryby, która już tu, na Kujawach, niestety nie smakuje już tak cudnie. Bez tego klimatu, jodu, poparzonych pleców….. No i tak biedny łosoś leżał w lodówce, a ja codziennie obiecywałam sobie, że stworzę coś pysznego z nim w roli głównej. Zazwyczaj gotowałam pastę – makaron, kwaśna śmietana, łosoś i pietruszka. Jednak choć to smaczne danie, to jednak zbyt ciężkie na tą porę roku. Wymyśliłam lekkie naleśniki z twarożkiem, ziołami i świeżym ogórkiem. (Ogórek był pomysłem mojego mężczyzny, sądzę, że byłby zawiedziony, gdybym Was o tym nie poinformowała.) Naleśniki jedliśmy w lesie, w przerwie w zbieraniu kurek. Na świeżym powietrzu, z kawą z termosu, smakowały wyśmienicie. Ich kolejną odsłonę planuję na ‘stojącą’ imprezę z jakiejś wiekszej okazji (the ślub na przykład.)

Składniki

- plastry wędzonego łososia skropione cytryną,
- ulubiony twarożek typu Philadelphia,
- świeży ogórek,
- dymka,
- pietruszka

Składniki ciasta

- jajko,
- mąka,
- woda,
- sól


Cienkie plastry lososia skropilam cytryną i odstawilam do lodówki. Następnie na usmażone, przestudzone nalesniki nałożylam serek z posiekanymi ziolami, plastry ogórka kokrojone w dlugie paski za pomocą obieraka do warzyw. Na końcu dodalam lososia. Zrolowane nalesniki odsawilam do lodówki na dwie godziny. Schlodzone pokroilam i zapakowalam w folię, dzięki której zostaly swieże do czasu pikniku... I co myslicie? Smacznego. Pa.

czwartek, 15 lipca 2010

tagliatelle z tuńczykiem


Zatęskniłam za moim ukochanym makaronem. Gdybym mogła, jadłabym codziennie. Podobno pozytywnie wpływa na nasz nastrój. Wspominając jazdę miejskim włoskim autobusem, gdy wszyscy 'miejscowi'spiewali równo z radiem piosenkę Erosa 'fuoco nel fuoco', muszę przyznać, że faktycznie. Nastroje mieli rewelacyjne. Aż strach pomysleć po czym to ci sami rozspiewani włosi rzucają w siebie epitetami i trąbią na zakorkowanych ulicach. Pewnie dowiem się pewnego dnia gdy po obiedzie zacznę rzucać talerzami.

W sklepach pojawił sie młody szpinak, więc lekko zmodyfikowałam swoje ulubione danie. W wersji 'basic' dorzucam kapary, nie przejmując się sezonowoscią jakichkolwiek produktów.

składniki:

- tuńczyk w sosie złasnym,
- pomidory (użyłam tych z puszki),
- cebula i 3 ząbki czosnku,
- młody szpinak - jeżeli paczkowany, to cała paczka),
- czarne, drylowane oliwki,
- oliwa,
- sól i pieprz,
- ulubiony makaron

Na gorącej oliwie zeszklij cebulę, dodaj czosnek i tuńczyka. Gdy ryba się podsmaży, dorzuć pomidory. Gotuj przez kilka minut nie zapominając o soli. Następnie dorzuć oliwki. Na kilka minut przed końcem gotowania dorzuć opłukany szpinak. Wystarczy dodać swieżo zmielonego, czarnego pieprzu i podać z ulubionym makaronem. Wydaje mi się, ze tagliatelle będzie najlepszy, bo kawałki tuńczyka dobrze się do niego 'kleją'. I jak?? Smacznego. Pa.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...