Pokazywanie postów oznaczonych etykietą po polsku. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą po polsku. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 czerwca 2013

jogurt z musem z rabarbaru, truskawek i mango

Deser leciutki jak obłoczek, bez kalorycznej śmietany ani ciasteczek. Właściwie przepis powinien dotyczyć musu, a jogurt stanowić jedynie dodatek do przepisu, jednak to on właśnie jest bazą dzisiejszego deseru. Wybierzcie swój ulubiony jogurt naturalny i cieszcie się jego połączeniem ze świeżymi owocami. To z pewnością bardzo zdrowa, świadoma zamiana oferowanych w sklepach jogurtów owocowych. Bez soku z robaczków czy dyni udającej morele, bo i o takich hitach słyszałam. Truskawki i rabarbar nie za długo pocieszą nasze oczy i kubki smakowe, dlatego do dzieła! Bierzmy i jedzmy.  Ten deser polecam szczególnie, gdy po pieczeniu drożdżówki, przypadkiem zostanie nam trochę rabarbaru. To doskonały sposób by go wykorzystać.

Razem  ze mną, rabarbarowe desery przygotowali w dniu dzisiejszym Gin, Panna Malwinna, Siankoo, Wojciech, Mirabelka, Lejdi, SiaskaDobromila i Maggie. Zapraszam na ich blogi w poczukiwaniu innych rabarbarowych inspiracji.

składniki (na około 4 porcje musu)

- 2 'laski' rabarbaru,
- 2 szklanki truskawek,
- 1 owoc mango,
- ulubiony jogurt naturalny - na 4 porcje użyłam 2 duże kubki 500 gramowe)
- ewentualnie cukier do smaku

Rabarbar obieramy, tniemy na małe kawałki i zasypujemy niewielką ilością cukru (2 łyżeczki). W międzyczasie odkrawamy z owocu mango grube plastry, nacinając w kratkę od strony miąższu i wycinamy jak najbliżej skórki żółty miąższ owocu. Truskawki pozbawiamy szypułek i płuczemy. Rabarbar wstawiamy do rondelka na mały ogień i czekamy aż zmięknie, około 5 minut. Lekko studzimy i razem z reszta owoców dokładnie miksujemy blenderem. Próbujemy, dodajemy ewentualnie troszkę cukru i podajemy razem z ulubionym jogurtem naturalnym.

Smacznego. Pa.

czwartek, 2 maja 2013

barszcz zabielany z ziemniaczkami

Nie gotuję go zbyt często, zazwyczaj gdy zostanie większa reszta barszczu. Zostaje rzadko, bo go uwielbiamy i wypijamy do ostatnich kropli. Tym razem jednak szczęśliwie się złożyło i proszę. Oto jest. Wspaniały, przywodzący na myśl kuchnie babć, barów mlecznych lub szkolnych stołówek. Słodki, kwaśny, koniecznie z ziemniakami z cebulką, skwarkami lub jajkiem. Koniecznie z kwaśną śmietaną i pachnący majerankiem. Taki typowo polski smak. Barszcz którego resztę wykorzystałam ugotowała moja Mama. Dorzuciła masę suszonych buraków, które serdecznie Wam polecam, jeśli tylko dostaniecie jakieś dobre, bez chemii produkty. Te wiórki po ugotowaniu przeistaczają się w kostki buraków. Dodatkowo nadają zupie intensywniejszej barwy, gdy przypadkiem przegotujemy i tym samym odbierzemy barszczowi jego rubinowy kolor. Nie znam nikogo, kto nie lubiłby zabielanej wersji barszczu.

składniki

- około 500 ml barszczu z poprzedniego dnia,

przepis na barszcz znajdziecie tutaj 

- 2 łyżki kwaśnej śmietany,
- ewentualnie dodatkowy cukier, sól, ocet winny do smaku,
- łyżka mąki, dla tych, którzy wolą gęsty barszcz zabielany,

-2 duże ziemniaki,
- 1 mała cebula,
- kilka plastrów tłustej szynki, boczku lub innej wędliny,
- 2 jajka ugotowane na twardo,
- sól,
- natka pietruszki

jako rodowita pyrka dzielę się z Wami moim ziemniaczanym sercem
'my potato heart will go on'

Barszcz przecedzamy przez sito, dodając jedynie warzywa (chodzi o odcedzenie mięsa, grzybów, itd.) Podgrzewamy, doprowadzając niemal do wrzenia. Wtedy dodajemy kwaśną śmietanę (z ewentualną mąką) ogrzaną gorącym barszczem, dla wyrównania temperatur. Mieszamy, i skręcamy gaz. Zupę mamy gotową. Ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie, po odcedzeniu dodajemy do nich mleko i dusimy na gładko. Okraszamy podsmażoną na złotą cebulką lub cebulką z wędliną. Podajemy razem, lub dodatkowo z jajkiem, i zupą posypujemy natką. Wedle uznania.

Smacznego. Pa.

czwartek, 17 stycznia 2013

pasztet z królika z borowikami

Nigdy przedtem nie jadłam, ani nie piekłam królika. Uznałam, że najbezpieczniej będzie w pierwszej kolejności upiec z niego pasztet. Sporo nasłuchałam się o twardych, jałowych, niesmacznych daniach podawanych w niektórych domach i przyznam szczerze - bałam się troszkę. Może nie było to podejście jak pies do jeża, ale jak do szyszki na przykład ;) Następnym razem zdecyduję się na królika pieczonego z warzywami i drobną fasolką, coś łączącego smaki francuskich caserrole i brytyjskich stew. 

Sam pasztet oceniam bardzo dobrze, jest delikatniejszy w smaku niż ten wieprzowy. Dodałam do niego poza innymi przyprawami trochę jałowca, nieśmiałe 4 kuleczki, jednak po spróbowaniu doszłam do wniosku, że ze spokojem mogłam dodać kilka więcej.

Pasztetu wyszło sporo, część zrobiłam z borowikami, część bez, jednak tej wersji z grzybami będę się trzymać przy ewentualnych kolejnych okazjach. Jest wspaniały.

składniki (na 2 i pół foremki)

- 2 króliki,
- 1 marchew,
- 1 pietruszka,
- 3 cebule,
- pół selera,
- 5 ząbków czosnku,
- 300g wątróbki drobiowej,
- 3 jajka,
- spora garść majeranku,
- 4 kuleczki jałowca,
- 5 kulek ziela angielskiego,
- pół gałki muszkatołowej świeżo startej,
- około 3 łyżeczki soli,
- 2 łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu,
- bułka tarta

- garść suszonych borowików

Króliki dzielimy na części, oprószamy solą i pieprzem i obsmażamy na rumiany kolor. Dodajemy obrane warzywa i 2 cebule, obficie podsypujemy majerankiem i umieszczamy w naczyniu żaroodpornym w piekarniku.

W międzyczasie wątróbkę obgotowujemy w wodzie bez soli. Studzimy.

Po wystygnięciu mięsa uważnie obieramy królika z mięsa, kości potrafią być bardzo drobne, jest z tym sporo roboty. Całość mielimy 2 razy. Dodajemy przyprawy, surowe jajka, także soki z pieczenia, wyrabiamy na w miarę luźną masę i próbujemy czy smak nam odpowiada. Pamiętajmy, że po upieczeniu pasztet lekko odparuje i będzie minimalnie bardziej słony.

Formy (w moim przypadku szklane długie formy i jedna mała metalowa) smarujemy masłem i wysypujemy bułką tartą. Namoczone wcześniej borowiki odcedzamy i siekamy, dodajemy do części masy. Pasztetem wypełniamy niemalże całe formy. Urośnie minimalnie ale opadnie...

Pieczemy w temoperaturze 190 stopni około godzinę, do czasu aż ładnie zarumieni się góra (a co widać przez szklane formy) także dół pasztetu.

Smacznego. Pa.

środa, 21 listopada 2012

domowe rogale marcińskie

Post z poślizgiem? Nie szkodzi, farszu mamy tyle, że jemy rogale przez większość listopadowych weekendów. Z jednej paczki białego maku z dodatkami wyszło go tyle, że nie tylko Marcinkowe święto umiliły nam domowe rogale. Nie ma nic lepszego od ich smaku, choć może przemawia przeze mnie lokalny patriotyzm, jednak sądzę, że smaku Marcińskiego rogala nie zastąpi nic. Ciasto drożdżowe z dużą dawką masła wspaniale listkuje dając półfrancuski efekt, a farsz z nie zawsze osiągalnego w sklepach białego maku jest jedyny w swoim rodzaju. Mama stwierdziła, że miejscami przypieczony farsz, ten który wyciekł z rogali ma smak ciasteczek makaronikowych. I faktycznie, ma. Pewnie składają się z migdałów i białego maku - nie wiem, ale sprawdzę. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia przekrojonego rogala, z widocznym farszem w środku, musicie niestety wierzyć mi na słowo. Jeżeli ktoś zapyta mnie, czy warto samemu w domu piec rogale, bez zająknięcia powiem, że warto. Tym bardziej, że przy braku szczęścia, 11 listopada można kupić odmrażane wypieki, bo niektóre cukiernie nie wyrabiają się w samo święto.

Przepis który publikuję częściowo pochodzi z mądrych głów bliższych i dalszych znajomych, częściowo z tego, co zapamiętały Mama i Babcia z czasów, gdy w cukierni Dziadka piekło się całą noc rogale na św. Marcina. Dziadek posypywał rogale tłuczonymi fistaszkami. Nie wiemy czy z uwagi na cenę czy tradycję, ale zrobiłyśmy tak samo. Wyszło wspaniale. Domowo, rodzinnie. Dziadek byłby z Mamy dumny. Na pewno...

składniki

-60 dag mąki pszennej,
- 300ml mleka pełnotłustego,
- 1 jajko,
- 125 g masła,
- 8 dag drożdży,
- szczypta soli

- 250g zimnego masła,

- 50 dag białego maku,
- 10 dag bakalii, orzechów, rodzynek i skórki pomarańczowej, tej ostatniej nie lubię...
- miód,
- mielone migdały do ewentualnego zagęszczenia,

- lukier z cukru pudru i mleka (pół szklanki + 1 łyżka),
- tłuczone fistaszki

By przygotować masę,
zmielić mak, dodać miód, bakalie, wymieszać. Jeżeli masa jest zbyt płynna, dodać łyżkę mielonych migdałów.

By przygotować ciasto,
drożdże rozpuścić w ciepłym mleku, dodać cukier, jajko , mąkę, stopione masło i odrobinę soli. Wyrobić, aż ciasto będzie elastyczne i nie będzie kleić się do dłoni. Odstawić na 1/2h w ciepłe miejsce. Wyrobić ponownie, podzielić na 2 części. Rozwałkować, poukładać plastry masła, nałożyć ciasto. Umieścić w lodówce, na pół godziny. Wyjąć, rozwałkować na prostokąty, pokroić na trójkąty, smarować masą i zawijać. Rogi rogaliki powinny schodzić się ku sobie.
Piec na blado złoty kolor, w temp. 180 stopni. Czas zależy od grubości ciasta i wielkości rogalików. Liczy się kolor!
Ozdobić lukrem i posypać fistaszkami.

Smacznego. Pa.



 

piątek, 2 listopada 2012

gulasz wieprzowy z podgrzybkami, z nutą melasy i daktyli. czyli bareizmy są wśród nas...

Mój dzisiejszy dzień jest chyba wyciągnięty z głowy Stanisława Barei. Nie dość, że absurdy czają się na każdym kroku, to dodatkowo śmieszą mnie przebardzo. No bo poza tym, że otrzymaliśmy już raz pismo  o tym, że nasz balkon bierze udział w konkursie na najpiękniejsze balkony, to dziś przyszło pismo, w którym mowa o tym, że przypominają, że nasz balkon został wylosowany do pierwszej trójki. Śmiesznie? No jasne! Biorąc pod uwagę, że nie mamy balkonu, jest przezabawnie. Spółdzielnie mieszkaniowe są wesołymi stworkami, które gdzieś tam się w czasie zatrzymały i tak sobie trwają. Nasza spółdzielnia nazywa się 'Stokrotka'. I mimo, że nie ma w tej nazwie nic śmiesznego, razem z Mamą wesoło nam było, gdy spoglądając na kopertę widziałyśmy, że do Marcinku pisze 'Stokrotka'. W sumie to lepsze, niż pismo od np. 'Błękitnej Ostrygi'!!! 
Ha ha, dodatkowo zrobiłam obiad ze składników które miałam po prostu w domu, a wyszedł z tego nad wyraz wykwintny gulasz. Melasa i daktyle? No, no no... Tylko tu sprostuję. Owe frykasy są głównymi składnikami mojego brązowego sosu, który ospale stał w lodówce. Gdyby pająki w niej zamieszały, za pewne musiałyby nosić fraki przed dobraniem się do tego sosu. Ah, jak dziś u mnie absurdalnie. 

Zatem mili Państwo, gulasz na Państwa oczekuje. A ja mu nic nie przekażę, bo on nie ma uszu. Ma za to masę podgrzybków, które by było śmieszniej powinny nazywać się NADgrzybkami, ponieważ lubię je najbardziej. To śpiewałam ja. Ania.



składniki

- 500g mięsa wieprzowego, gulaszowego,
- około 200g świeżych lub suszonych podgrzybków,
- 1 średnia cebula,
- 2 ząbki czosnku,
- szklanka czerwonego wina,
- 2 łyżki brązowego sosu (u mnie akurat taki, z dodatkiem melasy i daktyli...)
- sól i pieprz,
- mąka,
- olej rzepakowy do smażenia

Mięso przyprawiamy solą, pieprzem, oprószamy mąką. Smażymy na rozgrzanym oleju na złoty kolor. Dorzucamy pokrojoną w kostkę cebulę, oraz czosnek. Zalewamy szklanką wodą (lub jeśli jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami bulionu - bulionem....) Dusimy na małym ogniu około godziny. Dorzucamy grzyby - świeże wcześniej, suszone, zalane wrzątkiem właśnie teraz. Gdy grzyby się ugotują dolewamy wino, gotujemy jeszcze 15-20 minut, gdy sos zgęstnieje i się zredukuje dolewamy brown souce, doprawiamy do smaku. Podajemy z pure i buraczkami.

Smacznego. Pa.

poniedziałek, 29 października 2012

zielone pesto z orzechami włoskimi

Dzień makaronu już za nami, no i cóż, jak zwykle publikuję posta z poślizgiem. Ostatnio tyle się dzieje, a doba mimo przesunięcia zegarka nadal ma 24h (odkrywcze, nie ma co...) Może dawka włoskich orzechów doda mi troszkę mądrości, bo jak kiedyś sądzono ich kształt tak podobny do mózgu oznacza, że są one niebywale znaczące dla ośrodkowego układu nerwowego. Idąc tym tropem, myślę sobie dziś, że moje pesto dobrze robi na marzenia o zielonej łące. Bo ją przypomina. Rzecz jasna mądre, rozsądne marzenia, skoro orzech włoski występuje w przepisie...

Wracając na ziemię, orzechy dodałam, bo nie kupię w najbliższym czasie zbyt drogich pinioli. Poza tym orzechy pochodzą z drzewa na naszym ogrodzie, razem z Tatą i Marcinku zbieraliśmy w ostatnich promieniach wrześniowego słońca. Jeśli lubicie wariacje na temat pesto i próbujecie miksować wszelkie zieleniny na przemian z różnej maści orzechami, to pesto musi zagościć w Waszej kuchni. Orzech włoski wspaniale się sprawdza, dodając potrawie charakterku swoją gorzkawą skórką. Polecam. 


Pesto przygotowałam oskubując sporą roślinkę. 
Po zalaniu niewielką ilością oliwy, pesto wspaniale przechowuje się w lodówce do kolejnego razu, 
gdy najdzie nas ochota na makaronową ucztę.

składniki

- bazylia, u mnie cała roślinka z doniczki o średnicy dużego talerza obiadowego,
- 5 ząbków czosnku,
- oliwa z oliwek, najlepsza jaką mamy w domu,
- około 15 orzechów włoskich,
- parmezan (pominęłam)

wszystkie składniki (orzechy rzecz jasna bez łupin...) wsadziłam do zamykanego, niedużego blendera (dziękuję światu za takie wynalazki...) i muksuję na gładką masę. dolewam stopniowo oliwy z oliwek, uważając, by pesto nie zrobiło sięzbyt rzadkie. Przekładam do słoiczka, przykrywam półcentymetrową warstwą oliwy. Chowam do lodówki. Mieszam ze świeżo ugotowanym makaronem gdy tylko najdzie mnie ochota.

Smacznego. Pa.

poniedziałek, 24 września 2012

mleko na przeziębienie

Najlepsze, takie jakie piłam jeszcze w dzieciństwie, gdy gardło odmawiało chęci do współpracy. Pomaga, dodatkowo wyścielając brzuszek wspaniałą powłoczką, wprawia mnie w błogi stan. Piję gdy przychodzi czas przeziębień, mimo, iż zgadzam się z teoriami, że picie mleka pochodzącego od gatunku ssaka innego niż własny jest tylko ludzką przywarą, niespotykaną w świecie natury. Oraz z tym, że człowiek, jako jedyny ssak pije mleko będąc już osobnikiem dorosłym. Innym ssakom się to raczej nie zdarza. Podobno jako dorośli, powinniśmy spożywać - jeśli już w ogóle - produkty mleczne takie jak kefiry, maślanki i sery. Mówi się, że czyste mleko nie jest przez nas trawione w sposób właściwy. I wiecie co? Nie mam pojęcia jak jest na prawdę, ale dziś piję swoje mleko z dodatkiem miodu i masła z jeszcze większą przyjemnością, bo jesień postanowiła utulić mnie i ofiarować katar, kaszel i inne zła tego świata. Marcinku twierdzi, że za nic nie wypiłby z masłem. Za to o zgrozo połączyłby mleko z miodem i czosnkiem. Jednak faceci są jacyś inni... A wracając do dylematu mleka, czy pić czy nie pić, stwierdzam, że czarna kawa jest dla mnie nie do przyjęcia. O!

składniki

- mleko 2%, lub jakie wolicie,
- łyżka prawdziwego masła,
- łyżka ulubionego miodu, najlepiej tego ze wskazaniem na przeziębienia

Mleko podgrzewamy w garnuszku wraz z masłem i miodem. Nie doprowadzając do zagotowania czekamy na połączenie się składników, pijemy ciepłe.

Smacznego. Zdrówka. Pa.



wtorek, 11 września 2012

sypana szarlotka, czyli pieczenie dla o(d)pornych

Jest coś prostszego do upieczenia niż muffinki? Jasne, że jest! Ukryta w niektórych notesach pod nazwą placuszek leniuszek, sypana szarlotka. I mimo, że banalnie prosta, jest niebiańsko smaczna. Smakuje mi nawet bez dodatku cynamonu, który zwykle jest składnikiem szarlotek. Tym razem upiekłam ją z wyjątkowych jabłek, które mają swoją historię. Jabłoń która je rodzi ma mniej więcej trzydzieści lat. Sadził ją mój dziadek, po którym kiedyś zapewne mój syn odziedziczy imię. Dziadek był cukiernikiem i te właśnie jabłka dodawał do swoich wypieków. Niesamowite, prawda? Nikt z rodziny nie wie cóż to za odmiana, dla mnie poza tym, że smaczna, jest wyjątkowa, magiczna. Jabłuszka, jak twierdzi ciocia, najsmaczniejsze są po pierwszym przymrozku, jednak już teraz są niebywale soczyste, kruche i słodkie. Wierzcie mi, lub nie, ale tarłam je z łezką w oku, no ale w moim wypadku to żadna atrakcja, bo potrafię się popłakać nawet na reklamie papieru toaletowego, jeśli akurat występuje w niej malutki szczeniaczek... 

Szarlotka ze specjalną dedykacją dla Agnieszki, jako pierwszy krok w pieczeniu :)

zdjęcie z telefonu komórkowego......

składniki

- 1 szklanka mąki pszennej,
- 1 szklanka kaszy manny,
- 1 szklanka cukru (dałam niepełną, z uwagi na słodycz owoców),
- 1 kilogram jabłek (najlepiej sprawdzą się soczyste),
- pół kostki masła,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia.

Mąkę, cukier, kaszkę i proszek mieszamy w misce. Jabłka trzemy na tarce o grubych oczkach. Nie odlewamy soku! Okrągłą formę smarujemy masłem i wysypujemy małą ilością mąki. Teraz z sypkich składników odmierzamy szklankę mieszanki i wysypujemy nią dno formy. Na wyrównane ciasto wykładamy pół tartych jabłek. Jabłka przykrywamy szklanką proszku i znów wyrównujemy, najlepiej unosząc formę i nią lekko potrząsając. Na ciasto wykładamy resztę jabłek. Teraz już ostatnia część proszku. Na koniec kroimy w cienkie plastry i równo układamy masło. Pieczemy 50-60 minut w temperaturze 180 stopni.  
 
Smacznego, pa.




czwartek, 16 sierpnia 2012

wątróbka z kurkami w pomidorach

Znacie pojęcie wampira energetycznego? Kogoś, kto swymi wywodami, działaniem czy nawet myślami zatruwa wam życie? Ja znam i nie wiem co poza asertywnością na taką osobę działa, ale z przymrużeniem oka krzyknę 'czosnek'!!! I to, że jeśli jestem pewna swego, wiem, że to co robię jest dobre i wywołuje uśmiech na nie tylko mojej twarzy nie dam sobie wmówić, że jest inaczej. W końcu to jak postrzegam sama siebie wpływa na to jak widzą mnie inni dlatego patrzmy na siebie życzliwym okiem ;) Nie zaraz jakiś narcyzm, ale fakt że jestem ok. Mi tyle wystarcza.
 No ale mimo, że broniłam się dzielnie mój wampir chyba rzucił na mnie urok. Auto się posypało, wena kulinarna wyparowała, a udany dialog to tylko ten z telewizorem... Oby do jutra, a dziś prezentuję Wam zainspirowaną magazynem Polska-gotuje i przepisem Roberta Sowy wątróbkę. Pamiętam że dodatkowym składnikiem była sherry. Nie przytoczę jednak oryginału, bo wampir na dodatek nakrył gazetę ogonem...

składniki

- wątróbka drobiowa, około 300g (w oryginale cielęca),
- 1 duży pomidor malinowy (w oryginale koktajlówki),
- 2 ząbki czosnku,
- 300g kurek,
- sól, pieprz, 
- mąka pszenna,
- olej rzepakowy do smażenia,
- natka pietruszki,
- puree ziemniaczane do podania

Wątróbkę wedle uznania moczymy w mleku lub nie. Obtaczamy w mące i smażymy na złoty kolor. Następnie zdejmujemy z patelni na którą wrzucamy kurki. Gdy puszczą wodę solimy, dodajemy czosnek w talarkach. Teraz pomidor pokrojony w kostkę. Przyprawiamy, dodajemy wątróbkę. Dusimy około 10 minut. Przed podaniem mieszamy z natką. Serwujemy z puree.

Smacznego. Pa.

piątek, 10 sierpnia 2012

budżetowe kiełbaski na musztardowym puree

Danie bardzo proste. Pamiętam podobne, serwowane przez Mamę. Myślę, że podobne powstaje w większości polskich domów. Tanie, wykonane z banalnych składników, smakuje maluchom i staruchom. Zabrzmiało podle, wiem, ale mi się zrymowało. Przepraszam. Najlepsze kiełbaski robi nasza koleżanka Ania. Po prostu idealne. Nie wiem czy kiedykolwiek wyjdą mi podobne. Kiedyś wybieramy się do Ani  na jeden z naszych  przegadanych miło wieczorów (które zwykle kończą się późno w nocy) i co? Kiełbasek nie ma. Ona chciała, by raz było inaczej, a Marcinku zawsze przed wyjściem uradowany, że na kiełbaski idzie ;) Ah, my kobietki zawsze chcemy wszystkim dogodzić, a najlepsze smaki wychodzą nam po prostu - gdy robimy to co umiemy najlepiej, nawet jeśli często jest to to samo danie. Pozdrawiam Anię, moją kiełbaskową mentorkę, a Wam prezentuję moją wersję kiełbasek. U nas zazwyczaj goszczą na obiedzie, u Ani na imprezach. Polecam gdy kiepsko w portfelu, gdy pusto w głowie albo gdy pada jak dziś a kiełbaski, cebulę i koncentrat i tak mamy pod ręką.

składniki (na obiad dla 2 osób...)

- 3 ulubione kiełbaski (u nas francuskie),
- 2 duże cebule,
- 4 łyżki koncentratu pomidorowego,
- łyżka ketchupu,
- 1 pomidor (obecnie malinówka),
- 3 kulki ziela angielskiego,
- sól, pieprz,

- ziemniaki,
- łyżka masła,
- łyżeczka musztardy rosyjskiej


Ziemniaki gotujemy w osolonym wrzątku, po odcedzeniu ugniatamy na puree, dodajemy masło i musztardę, energicznie mieszamy. A kiełbaski? No tak... Te kroimy wzdłuż, nacinamy dowolnie i obsmażamy na złoty kolor. Zdejmujemy z patelni, na której teraz szklimy cebulę. Gdy zmięknie dodajemy koncentrat, ketchup i zgniecione kulki ziela. Solimy do smaku, dosypujemy świeżo mielony pieprz. Łączymy z kiełbaskami i dusimy pod przykryciem około 10 minut.

Smacznego. Pa.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

kremowe risotto z kurkami i ricottą

Znów pada. I grzmi, jakby nad naszym mieszkaniem szamani odprawiali jakieś cudaczne rytuały. Tak samo padało przedwczoraj, gdy z jeansami mokrymi do połowy uda jak szalone ludki chodziliśmy po lesie w poszukiwaniu pierwszych kurek. I wiecie co? Opłaciło się dźwigać te ciężkie od deszczu ciuchy, siedzieć później w aucie z wyprostowanymi nogami do których paskudnie kleił się mokry materiał. Wzdrygać za każdym razem gdy krople spływały w niewychłodzone jeszcze partie ciał, nerwowo wsłuchując się w  dźwięki lasu przytłumione szeptem milionów kropli upadających z całą swą siłą na mech i listki drzew. Znaleźliśmy kilka kurek i to nie jakiś tam mikrusów! Niewiele, ale pełnowymiarowych! Idealna ilość na pierwszy obiad z ich długo wyczekiwanym smakiem. Ponieważ ilość grzybów była jaka była, postanowiłam przygotować risotto. Przepis mojego pomysłu, przyznaję, że jestem z siebie dumna. Nieskromnie. Niestety... Taka dziś ze mnie próżna kurka.

składniki

- szklanka ryżu arborio,
- porcja kurek, około 1,5 szklanki surowych grzybów,
- pół cebuli,
- 1 ząbek czosnku,
- osolony wrzątek (w zależności od rodzaju ryżu będzie to inna ilość...)
- łyżka ricotty,
- garść natki pietruszki,
- łyżka masła,
- sól i pieprz
 
Na maśle szklimy pokrojoną drobno cebulę. Następnie dorzucamy oczyszczone grzyby, czekamy aż będą miękkie i w całości uduszone. (Puszczą sok, dlatego piszę o duszeniu) Dodajemy ryż, czekamy aż wypije soki i tłuszcz z patelni, dolewamy około szklanki wrzątku, mieszamy do czasu aż większość płynów zostanie wchłonięta. Przy dodawaniu wody dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek.  Ostatecznie dodajemy ricottę rozrobioną w niewielkiej ilości wody. Gdy ryż będzie miękki (ale nadal sprężysty i jędrny) dodajemy świeżo mielony pieprz i natkę. 

Smacznego. Pa.

środa, 6 czerwca 2012

pulpety w sosie koperkowym

Pulpety. Wierzcie lub nie, ale robiłam i jadłam  te domowe, najlepsze, po raz pierwszy (!!!) Moja Mama zazwyczaj robiła klopsiki. Nawet jeśli w sosie, to zawsze podsmażane. Za to gotowała sos koperkowy, a w nim węgorze. Uwielbiam, w sumie to dawno nie jadłam. Pamiętam, że zawsze było ich duuużo, bo mój brat za nic w świecie nie tknie (chyba do dziś...) niczego utaplanego w białych sosach. Żaden chrzanowy, koperkowy, chyba nawet musztardowy odpada. Nie wiem, czy to moc szpitalnych wspomnień? Możliwe, jednak TAKICH pulpetów, ani takiego sosu w żadnym szpitalu jeszcze nie jadłam. Nie jest szary, jest jasny i idealny.
Moje pulpety są gotowane troszkę na pamięć, trzymając się kurczowo wspomnienia sosu koperkowego mojej Mamy. Chyba nawet się udały, a co najlepsze czuliśmy się po nich wspaniale. Lekkostrawny obiad, nie ciążący smażonym mięsem na żołądku. Polecam nie tylko rekonwalescentom. Koperek jest teraz cudny i świeży, po intensywnych grillowych wieczorach to danie sprawdzi się wspaniale. Podobne pulpety planuję zrobić także w wersji warzywnej, orientalnej i rybnej. Chwyciło mnie na pulpety :) Nie jestem wielką fanką wieprzowiny, ale w tym wydaniu okazała się świetna. Najzwyczajniej w świecie gotowane mięsko nam służy.

składniki

- 400g mielonego mięsa wieprzowego
- jajko,
-sól i pieprz,
- mąka do obtaczania pulpetów,

- litr przefiltrowanej wody (nie miałam bulionu....)
- 1 listek laurowy i 2 kulki ziela angielskiego,
- 3 łyżki kwaśnej śmietany,
- 1 łyżka mąki pszennej,
- pół pęczka koperku

- młode ziemniaczki do podania

Wstawiamy wodę z listkiem laurowym i zielem angielskim. Mięso mieszamy z przyprawami i jajkiem, formując następnie nieduże kulki. Obtaczamy je w mące i wrzucamy na gotujący wrzątek. Gotujemy około 20 minut. Śmietanę mieszamy z mąką i tak rozrobioną wlewamy do wody z gotującymi się pulpetami.  (Przed tym można wyjąć liść i kulki ziela) Doprawiamy do smaku, dorzucamy koperek, podajemy z ziemniaczkami. Poezja...

Smacznego. Pa.

środa, 25 kwietnia 2012

leniwe gołąbki

Te leniwe ptaszki powstały jako kolejna odpowiedź na dostępne w marketach półprodukty. Przepisów na podobne znajdziecie w internecie całkiem sporo, jednak ja miałam pewne zastrzeżenia. Pierwsze wątpliwości pojawiły się w momencie gdy przypomniałam sobie smak gołąbków Marcinku. Oj jakie on robi gołąbki... W sosie bardziej własnym niż pomidorowym, dodatkowo nie tylko gotowane, ale obsmażane. Tutaj na kujawach podobno robią tak wszyscy. Dla mnie była to absolutna nowość. Smak podsmażonej kapusty jest jedyny. Cukier zawarty w jej liściach karmelizuje, dodając całości innej słodyczy niż znana mi z tych tylko uduszonych w sosie. No i teraz jak miałam dodać poszatkowaną surową kapustę do mięsa, jeśli w środku pozostanie ona chrupka? No jak? Podsmażyłam listki, wystudziłam i dopiero wtedy wymieszałam z mięsno-ryżowym farszem. Smakowały wspaniale, zastanawiam się tylko jak zmodyfikować sos, by był bardziej gołąbkowy... Tutaj jeszcze ciekawostka. Moja rodzina w górach je gołąbki w sosie grzybowym. I to zawsze. Nie wiedziałam jak je ocenić, ale muszę przyznać, że smakują bardzo dobrze. Sama jeszcze nie robiłam, przyznam, że troszkę się boję, czy wyjdą równie dobre jak te w Świerkach :)

składniki

- mielone mięso wieprzowe,
- szklanka ugotowanego ryżu,
- 1,5 szklanki poszatkowanej kapusty,
- sól, pieprz,

- 2 łyżki przecieru pomidorowego 30%,
- łyżka masła,
- pół szklanki mleka,
- łyżeczka mąki
- sól i pieprz

Kapustę lekko podlewamy wodą, gotujemy, lekko przesmażając. Wody powinno być niewiele. Przestudzamy, wyrabiamy z mięsem, ryżem i przyprawami. Formujemy zgrabne owalne gołąbki i smażymy na blady złoty kolor. W garnku rozpuszczamy masło, dodajemy koncentrat, przesmażamy. Dolewamy mleko rozrobione z mąką i mieszamy z koncentratem. Przyprawiamy. Zalewamy gołąbki i dusimy około pół godziny, by przeszły smakiem sosu. Podajemy z duszonymi ziemniaczkami.


Klopsiki i pulpety 
przepis dołącza do klopsikowej akcji Maggie
Smacznego. Pa.

wtorek, 17 kwietnia 2012

ryżowa sałatka z kurczakiem, ananasem i porem

Nie każdy lubi połączenie owoców z mięsem, czy w ogóle z założenia wytrawnymi potrawami. My nie mamy z tym problemu, zresztą nie zawsze owoc musi oddawać jedynie słodycz. Bywa, że wnosi w smak potrawy wiele innych smaków, tych soczystych, najlepszych, a nie tylko słodki smak. Zgadzacie się? Tą sałatkę lubiłam jeść w pracy, kupowałam gotową. Zmodyfikowałam ją jednak, odejmując ogórka kiszonego, który w tym połączeniu wydał mi się już zbędny. W sałatkach najlepsze jest to, że ja odejmę ogórka, Ty dodasz kukurydzę, a ktoś znajomy do całości doda tabasco, bo lubi mocne wrażenia. I spoko, każdy ma swoją sałatkę, zgadzają się bazy, a efekt końcowy zaskakuje za każdym razem gdy jeden przepis wypływa spod rąk kolejnej kucharki. I to jest najlepsze. Dlatego lubię w sytuacjach podbramkowych zamiast o pogodzie, rozmawiać o smakach. Niekoniecznie o gotowaniu, bo z tym u ludzi bywa różnie, ale nawet jeśli nie gotują, je każdy.

składniki

- pierś w kurczaka
- pół pora (białej i zielonej części),
- ananas z puszki,
- ryż długoziarnisty,
- majonez i jogurt 1:1,
- sól i pieprz

Pierś kurczaka gotuję w osolonym wrzątku około 20min, studzę. Kroję w kostkę, razem z ananasem. Dodaje pokrojony w plasterki por - w czasie mieszania zacznie ładnie pierścionkować. (blogowanie wspiera słowotwórstwo...) Mieszamy z zimnym ugotowanym na sypko ryżem, dodajemy majonez, jogurt i przyprawiamy. Przed podaniem schładzamy przez co najmniej 3h.

Smacznego. Pa.

wtorek, 3 kwietnia 2012

zupa ogórkowa z koperkiem

Muszę zaznaczyć, że niezwykle szybka w przygotowaniu. Ale od początku.... moje kubki smakowe po pobycie w szpitalu rozpaczliwie prosiły o wyraźne smaki. Takie z pazurem, wielowymiarowe. Nie tylko mdłe. Albo słono-mdłe. Gdy pierwszego dnia dostałam kurczaka gotowanego na parze z sosem z grzybami mun i kiełkami sojowymi, byłam zaskoczona. I dobrze, że byłam, bo później było już tylko gorzej. Przerobiłam jedną smutną i zwiędniętą rzodkiewkę na śniadanie, rybę zagubioną w labiryncie panierki oraz zupę w której kalafior z groszkiem goniły się nawzajem.... ogółem mówiąc - smutek bił po oczach z talerza... Zgodzę się z każdym kto powie, że szpitalne jedzenie jest ubogie we wszelkie wartości odżywcze. Ale nie że jest zdrowe. Nie jest. Albo pisząc bezpieczniej - nie bywa.

Ogórkowa, z ogórkami zaprawianymi ubiegłego lata, idealnie kwaśna, pełna warzyw. Wtarłam wszystkie, przez co usłyszałam 'smaczna, ale dlaczego bez ziemniaków???' Wolę wtarte. Szybciej się gotują, zupa jest gotowa w mgnieniu oka. Ta ogórkowa szybko zaspokoiła mój apetyt na wyraźne smaki. Dolałam większość wody ze słoika, smakowało wyśmienicie. Marcinku zjadło mięcho z musztardą, takie z zupy najlepiej smakuje właśnie z nią.

składniki

- żeberka/kości/udka do ugotowania wywaru (wersja wege pomija ten punkt),
- 2 marchewki,
- 2 pietruszki,
- mały seler,
- 2 ziemniaki,
- słój ogórków kiszonych,
- 2 kulki ziela angielskiego,
- listek laurowy,
- sól, kilka kulek pieprzu,
- garść koperku,
- ewentualnie łyżka śmietany i łyżeczka mąki pszennej do zagęszczenia zupy

Mięso gotujemy w przefiltrowanej wodzie. O tak, bo zdrowiej. Zbieramy szum po zagotowaniu. Dodajemy tarte warzywa poza ogórkami. Wrzucamy też sól, kulki pieprzu, ziela i listek. Gdy warzywa się ugotują, potrwa to zaledwie kilka minutek, dodajemy tarte ogórki i wodę ze słoika. Opcjonalnie zagęszczamy, gotujemy moment by smaki się połączyły a mąka zgubiła smak surowizny. Mieszamy z garścią koperku.

Smacznego. Pa.

piątek, 16 marca 2012

sałatka z żółtego sera i grillowanych papryk

Dziś nie napiszę wiele... nie mam nastroju. I choć obiecałam sobie, że w moje pochmurne dni nie będę pisać, to może gdzieś ktoś teraz dysponując tymi samymi składnikami, rozpaczliwie szuka sałatki na poprawę humoru. Mi poprawiła. Jadałam ja zawsze będąc na zakupach w jednym z poznańskich domów handlowych. Wtedy dzięki niej zapominałam jak bardzo bolą mnie nogi, teraz pozwoliła mi nie myśleć o tym wszystkim, co zakurzyło mój całkiem optymistyczny charakter. Kalorii ma całkiem sporo, ale cóż począć ?!?

Jakiś czas temu odkryłam, że kosteczka żółtego sera działa podobnie jak kostka czekolady. I teraz w tym miejscu, publicznie, przepraszam wszelkie łagodne, miękkie żółte sery, za to, że nazywałam je Gumisiami. W tej prostej sałatce sprawdzacie się świetnie.

Moja culpa!


składniki (bez ilości...)

- łagodny żółty ser (u mnie Baby Gouda),
- grillowana konserwowa papryka (polecam tą z Lidla),
- jogurt,
- majonez,
- sól i pieprz

Ser kroimy w kostkę. Papryki osączamy i kroimy bądź w paseczki, bądź w kostkę. Majonez mieszamy z jogurtem, przyprawiamy, delikatnie łączymy z pozostałymi składnikami.

Smacznego. Pa.

wtorek, 13 marca 2012

prosty mieszany chleb drożdżowy

Podejść do pieczenia chleba było kilka. Było kilka małych, udanych i uśmiechniętych i duże kilka, tych z histerią, łzami w oczach i całym złem tego świata. Po tych nieudanych niby się poddaję. Niby, bo za jakiś czas znów zza rogu wyskakuje pomysł na chleb i choćby nie wiem co - upiekę. Najmilsze jest wtedy to, że mimo chowanych w pamięci moich lamentów i smaku niewydarzonego chleba (czasem nawet brak smaku, bo ze środka wypieku zionie jedna wielka dziura...) Marcinku potrafi mnie dopingować. Nie mówi 'to wiesz co? ty sobie usiądź i poczekaj aż ci przejdzie - ja skoczę po bułki'. Co to to nie! On wtedy widzi sporą szansę na powodzenie i dzięki temu mam więcej ochoty by mimo wszystko nadal próbować. W końcu kiedyś nauczyć się trzeba! Ten przepis nie wymaga zakwasu, a upieczony chlebek ma cudne dziury i jest cudownie wilgotny.

A propos tego co widzi On i co dzięki niemu widzę ja, polecam 'Zakochani widzą słonie'. Duński film, który na prawdę warto zobaczyć. Ukazuje historię dwojga młodych ludzi, niezbyt mocno stąpających po ziemi - albo inaczej ujmując - zupełnie nieodpowiedzialnych i nie przygotowanych do dorosłego życia. On zarabia grosze, większość czasu spędza na naprawie swojego starego auta lub maluje graffitti. Ona, pracuje w piekarni, eksperymentuje z używkami i totalnie nie ma na siebie pomysłu. Pewnego dnia ich drogi się krzyżują i w wyniku kilku spotkań i o dziwo pewnej nici porozumienia, okazuje się, że zostaną rodzicami. Co dalej? Może moje streszczenie brzmi infantylnie, jednak film jest na prawdę ciekawy.
Gdy my go widzieliśmy, działało jeszcze Kino Malta w Poznaniu. Zwykłe krzesła, ekran na sporej wysokości i przerwa w trakcie projekcji. Strome schody prowadzące na salę i kasa w której można było kupić plakaty z wielu kultowych filmów. Szkoda, że nikt już nigdy nie zobaczy tam ani tego, ani wielu innych filmów. Szkoda...



Łatwy mieszany chleb dla opornych

- 100 g mąki żytniej,
- 300 g mąki pszennej,
- 1,5 łyżeczki soli,
- 2 gramy drożdży,
- 250 ml letniej wody,
- garść płatków owsianych


Wszystkie składniki wymieszać w misce. Przykryć i zostawić na 12-18 godzin. Najlepiej wymieszać wszystko wieczorem i upiec następnego dnia po południu.Formę długości około 30 cm wysmarować, wysypać owsianką. Przełożyć ciasto, wierzch oprószyć mąką, odstawić do wyrastania na około godzinę. Rozgrzać piekarnik do 230 stopni. Na dno piekarnika wsypać kilka kostek lodu. Chleb posypać owsianką i wstawić delikatnie do piekarnika. Piec 10 minut po czym zmniejszyć temperaturę do 160 stopni i piec godzinę.

wtorek, 6 marca 2012

pietruszkowe pesto

Idealna propozycja dla zabieganych, oszczędnych, no i przede wszystkich chcących zostać w domu. To ostatnie z uwagi na sporą ilość czosnku. Dla mnie zbawienne jak 1000mg witaminy c rozpuszczone w szklance wody. Pietruszka zawiera jej bardzo dużo, a czosnek wiadomo - doskonale nas uodparnia. Pierwszy raz jadłam coś podobnego u dobrej koleżanki z poprzednich studiów. Zrobiłyśmy sobie trzy osobowy 'Sex at the city'. Marta, Kama i ja. Niby te same ale o wiele bogatsze o życiowe doświadczenia. Mimo wszystko jednak nadal równie szalone, przez co czułam, jakby czas cofnął się o kilka lat. Rozmawiałyśmy o związkach, piłyśmy wino, jadłyśmy rozpieszczające smakami dania i wspominałyśmy stare dobre czasy na akustyce. Trzy dziewczyny w nieco odmiennych sytuacjach, z trzech różnych stron Polski, fundujące sobie darmową terapię śmiechem i łzami. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się zorganizować takie spotkanie .
Marta podała makaron z czosnkiem i pietruszką razem z piersią kurczaka na szpinaku. Wspaniałe danie, smakowało cudnie, a oczekiwanie podczas którego zapachy nęciły nasze nosy, zdawało się nie mieć końca. Musiałam coś podobnego przygotować w domu. A że siedzę sama w domu, wyszło cudowne wege danie. Tanie pesto.

składniki

- pęczek pietruszki,
- 2 ząbki czosnku,
- oliwa z oliwek extra virgin,
- sól, pieprz,
- pestki dyni,
- makaron spaghetti lub linguini



Makaron gotujemy w osolonym wrzątku. Pietruszkę albo miksujemy w robocie, albo miażdżymy w moździerzu razem z solą. Na rozgrzaną oliwę wrzucamy przeciśnięty przez praskę czosnek, po 2 minutach dodajemy pietruszkę, pieprz i dusimy kilka minut, po czym dodajemy odcedzony makaron. Energicznie mieszamy, przed podaniem posypujemy pestkami dyni.

Smacznego. Pa.

niedziela, 29 stycznia 2012

sernik na zimno z miętą i pierwszy dylemat weselny

Zaczyna robić się baaardzo ciekawie. Muzyka na weselu to temat jakby nie patrzeć bardzo obszerny. Kilka godzin zabawy, ale przepisów na nią - cała masa. Nie będzie kapeli. Zastąpią ją jegomość za konsoletą i wodzirej. A tak po prostu lubimy bawić się przy oryginałach. Źle? No bo jak... jeśli pan Eda bezkonkurencyjnie wykonuje Santanę, to czy 'Kawiarenki' albo 'Wyszłam za mąż zaraz wracam' też wykona z tym samym polotem? Pozwolę sobie wątpić... I nie zrozumcie mnie źle. Nie mam nic przeciwko kapelom weselnym. Po prostu gdy kiedyś na weselu 'Nikitę' Eltona Johna (sir Eltona Johna w ramach ścisłości) rozpoznałam dopiero przy refrenie, to na prawdę - mam pełne prawo do wyboru oprawy muzycznej wedle własnych upodobań. Znaczy się naszych. I tym samym sposobem pobawi się i Babcia (a bawiła się w Sylwestra do 6 rano, więc wiem co piszę) i kuzyn który niby z przymrużeniem oka ale z nadzieją w głosie pyta o kropeczki, majteczki i inne żony moje. Poza tym klimaty Ricka Astleya, Boney M. i Barrego Manilowa są naszym zdaniem absolutnie niezbędne. Ma być oldschoolowo i już!

Dziś polecam serniczek na zimno mojej mamy. Wspaniały, bez paczkowych gotowców i z wspaniale odświeżającą cały deser miętą.


składniki

- 2 serki homogenizowany (250g),
- mała śmietana kremówka,
- cukier puder,
- łyżeczka żelatyny,
- galaretka owocowa,
- dostępne owoce - u nas rozmrożone aronie i wiśnie
- biszkopty,
- kilka listków mięty,
- kawa z alkoholem (wiśnióweczka będzie dobrze pasować do owocowej galaretki)

Naczynie wykładamy biszkoptami i namaczamy kawą z alkoholem. Kremówkę ubijamy z cukrem pudrem, łączymy z serkiem i namoczoną żelatyną. Wykładamy na biszkopty. W międzyczasie gotujemy wodę na galaretkę (trochę mniej niż podaje producent). Na lekko tężejący serniczek wykładamy owoce i listki mięty. Schładzamy w lodówce. Gdy galaretka będzie już chłodna i lekko gęsta wylewamy ją na (równie lekko tężejący już) serniczek. Chłodzimy przez kilka godzin w lodówce. Mięta dodaje wspaniałego smaku i aromatu, baaardzo polecam.

Smacznego. Pa.

czwartek, 12 stycznia 2012

buraczana sałatka z serkiem wiejskim

Buraczkofaza. Jak przychodzi to nie odpuszcza. Wtedy trę, pasteryzuję, doprawiam, gotuję, osączam z octu. Podobna fazę miewam z marynowanymi pieczarkami. Wtedy wychodząc z Lidla idę ze słoikiem w ręce i pod domem słoik jest prawie pusty, a moje palce ostro pachną octem. Aż wstyd! Zamiast iść z czymś bardziej odpowiednim do pałaszowania na ulicy, ja idę i łowię pieczarki. Ostatnio szukając buraczków w słoiku natknęłam się na urocze małe kuleczki, odpowiednie do sałatek czy nawet jako akompaniament na miseczkowych (jak to je nazywam..) imprezach.

Przepis na sałatkę pochodzi z książki Jamiego Oliviera, 30 minut w kuchni. Nigdy przedtem nie jadłam buraków z bazylią, ani z serkiem wiejskim. Troszkę obawiałam się rezultatu, ale był imponujący. Dodałam od siebie kroplę oleju lnianego by dodatkowo podnieść wartość sałatki i polecam wszystkim! Przepis proponowany w zestawie z ,wędzonym łososiem, sałatką ziemniaczaną i chlebem z domowym masłem, jednak tym razem nie sprawdziłam, czy zestawy faktycznie wymagają tylko 30 minut. Planuję na kolejny obiad na który zaprosimy naszych bliskich podać cały, od A do Z proponowany posiłek. Wtedy dam znać, czy obiecywane 30 minut jest bliskie prawdzie. Mniej więcej rzecz jasna, wiadomo, że w kuchni poruszamy się inaczej. Zgrabniej, mniej zgrabnie, nieważne. Dla mnie te tytułowe 30 minut to po prostu obietnica gotowania 3 potraw na wspaniały posiłek w miarę jednocześnie.


Mamo, dziękuję za wspaniałą książkę i ten paskudny olej. Mówisz, że zdrowy, to jemy...


przepis dołącza do akcji kulinarnej której bohaterem jest uroczy Jamie
Kuchnia Jamiego Olivera

składniki

- buraczki ugotowane - próżniowe, spotkałam w UK (u mnie marynowane kuleczki Unamel'a)
- ocet balsamiczny (pominęłam, moje buraki były marynowane),
- serek wiejski osączony z nadmiaru śmietanki (nie wiecie po co on tak w niej pływa???)
- kilka listków bazylii,
- kilka gałązek tymianku (użyłam suszonego),
- sól, pieprz,
- 1 cytryna,
- oliwa extra virgin (zmieniłam, dodając olej lniany)

Jamie - Buraki połóż na desce i pokrój w nieregularne kawałki. Dodaj trochę octu balsamicznego, posól, popieprz i odstaw. Posyp bazylią.
Ania - marynowane buraczki osącz i pokrój w półcentymetrowe plastry. Skrop oliwą. Posym porwana na kawałeczki bazylią.

Dalszy ciąg przepisu mamy już wspólny...

Otwórz serek wiejski, usuń nadmiar śmietanki, dolej oliwy, dodaj tymianek, sól, pieprz i otarta skórkę z cytryny. Wymieszaj. Połóż na burakach, skrop oliwa, posyp pieprzem i resztką bazylii.

Smacznego. Pa.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...