Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muffiny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muffiny. Pokaż wszystkie posty

piątek, 15 marca 2013

apetyczne imbirowo gruszkowe muffiny od 'apetycznej panny dahl'

Dawno nie piekłam muffinek. Co prawda w końcu dotarliśmy do punktu w którym wiem o jakie wyśnione babeczki chodzi Marcinku, ale o nich tu dziś nie będzie. Bo jemu chodzi po prostu o biszkoptowe magdalenki. No niestety. Muffiny z otrębami będą inne. No będą, prawda? Takie nieco bardziej śniadaniowe niż po prostu, do kawki. I takie właśnie lubię.

 Przepis pochodzi z książki 'Apetyczna panna Dahl' i może słów kilka dla tych, którzy zastanawiają się nad zakupem, lub jeszcze nie mieli okazji książki przejrzeć. W moim odczuciu to bardzo kobieca, miła książka, zbierająca nie tylko przepisy, ale także opowiadania związane z autorką i smakami jakie w jej życiu się pojawiały. Bardzo ciekawe, miłe wspomnienia. Jeśli z kolei chodzi o przepisy, to zawiera moim zdaniem wszystkie 'musthave' pierwszej książki kucharskiej. Chlebek bananowy, zupa cebulowa i kilka innych, jednak nie chcę przytaczać reszty, w końcu każdy może trafić na dany przepis (bądź jego wersję) po raz pierwszy. Dodatkowo piękne zdjęcia, całość w macie, który moim zdaniem dodaje ciepła i  miękkości. Najlepiej zapamiętałam tekst o zimnych dłoniach. Jako, że sama mam zawsze zimne, już wiem dlaczego. Otóż mam ręce stworzone do zagniatania kruchego ciasta. Ha! Muffiny są pierwszym, ale nie ostatnim przepisem na który się decyduję. Kolejne będzie curry taty Sophie. Proste, bez tysiąca składników ale szalenie mnie zaciekawiło. Jeśli się uda, podzielę się z Wami wrażeniami. Tymczasem muffiny...

poniedziałek, 7 stycznia 2013

czekoladowe muffiny z solą i toffi

Dawno muffinki nie wyszły mi aż tak dobrze. Nie opublikowałam dwóch ostatnich przepisów, bo coś sprawiało, że po upieczeniu były zbite, mało puszyste, gliniane. Dziś przełamałam się jednak - a może Kacperek mnie przełamał, w końcu dziecko w domu oznacza obowiązkowe łakocie... Rezultat przerósł moje oczekiwania, babeczki idealnie puszyste, delikatne, w sam raz karmelowe, czekoladowe i słonawe. Polecam każdemu komu porządna dawka kakao poprawia humor. Pytanie komu nie poprawia??? ;)

Dodatek soli jest niezbędny w praktycznie każdym słodkim wypieku. Dodatkowo uwydatnia smak czekolady. A że w babeczkach mamy sporą ilość toffi, postanowiłam zwiększyć szczyptę soli do płaskiej łyżeczki. Odważycie się?

Piekąc, wspominałam 2 lata które spędziłam w Anglii. Moje ulubione produkty, bez kupna których nie mogły obyć się wypady do sklepu. Czekolady, podobne mogę dostać i w Polsce, jednak kolor opakowania, smak i jedzenie ich na ławce w parku w towarzystwie wiewiórek... to wszystko powoduje, że brak mi ich znacznie bardziej niż mogłabym się spodziewać. Podobnie jest z pewną konkretną Rooibos, i dzięki Bogu mogę liczyć na kilka dobrych duszyczek, które ratują mnie w moim Rooibosowym głodzie. Dziękuję!

składniki (na 12 babeczek)

- szklanka mąki pszennej,
- pół szklanki cukru kryształu,
- 3 płaskie łyżki najlepszego kakao,
- 1 łyżeczka sody i jedna proszku do pieczenia,
- 2 jajka,
- pół szklanki oleju (u mnie rzepakowego),
- 5 łyżek kremówki,
- płaska łyżeczka soli,
- tabliczka czekolady z toffi (ewentualnie krówki i czekoladowe guziczki)


Mąkę mieszamy z proszkiem, sodą, cukrem, solą i kakao. Dodajemy pokruszoną czekoladę (czy krówki i guziczki), by ładnie otoczyły się w mące i równomiernie rozłożyły w muffinkach. Dodajemy lekko ubite jajka ze śmietaną i olejem. Mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Wypełniamy papilotki umieszczone w blasze na muffinki, ciasto powinno wypełniać trochę więcej niż połowę papilotki. Pieczemy około 25 minut w temperaturze 180 stopni. 

Muffinki smakują najlepiej gdy wystygną, a toffi w nich lekko się zetnie.

Smacznego. Pa.

środa, 7 listopada 2012

waniliowe muffinki z nutellą

Czasem nie mam czasu ani chęci na dekorowanie babeczek. Poza tym gdy babeczka jest smaczna, broni się sama, niekoniecznie musi być przykryta perełkami, lukrami i kokardkami. Z resztą - piekąc dla kilku najbliższych osób nie musimy cudów wianków odstawiać, by było po prostu dobrze tak jak jest. Bez makijażu. Moment, moment! Czy ja piszę o babeczkach czy o laleczkach? Laleczki - babeczki to my, kobietki. I w sumie tekst tyczy się i nas i muffinek.

A wracając do wypieku. Polecam, kiedy nie mamy świeżych owoców, lub też pomysłu na oryginalne połączenie smaków. Albo gdy pada, wieje, przysłowiowe g**** z schrustem z nieba leci a my mamy ochotkę na coś słodkiego, coś co trzeba wyczarować z dostępnych w domu produktów. Chyba, że nie mamy nutelli. Ja na przykład nie miałam jajek, biegłam do sąsiadów....

Wanilia i smak czekoladowo-orzechowej nutelli komponuje się wyśmienicie o każdej porze dnia, roku, cyklu... Dodatkowo mały świderek wykonany przed umieszczeniem babeczek w piekarniku wystarczy, by po upieczeniu ukazały się nam piękne, jakby fantazyjnie zdobione okrąglaski.

 Okrąglaski przypomniały mi oldschoolowy motyw. Szklanki golaski. Pamiętacie???

składniki (na około 9 babeczek)

- szklanka mąki pszennej,
- pół szklanki cukru,
- pół laski wanilii,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- 1 jajko,
- łyżka serka homo
- 2 łyżki masła klarowanego,
- niecałe 1/2 szklanki mleka
- nutella


Suche składniki mieszamy dokładnie, mąkę najlepiej jest przesiać. Mleko i masło lekko podgrzewamy, łączymy z serkiem i lekko ubitym jajkiem. Masę wykładamy do papilotek umieszczonych w dołkach blaszki do muffinek. Nakładamy po płaskiej łyżce nutelli i końcówką łyżeczki kręcimy świderki tak, by ciasto lekko nachodziło na masę czekoladową. Pieczemy w 180 stopniach, przez mniej więcej 20 minut.

Smacznego. Pa.

czwartek, 24 maja 2012

jogurtowe muffiny z rabarbarem i złoty piasek przyjaźni

Gdybym o swojej przyjaźni opowiedziała w średniowieczu, spaliliby mnie na stosie. Na bank! No bo tak - jest osoba, do której zwróciłam się przypadkiem, łowiąc ją z przestrzeni niewidzialną wędką. Nigdy jej nie spotkałam. Powierzyłam jej część swych sekretów wpatrując się w płaski, zimny ekran (jak opisać średniowiecznemu giermkowi ekran???) Płakałam choć nie słyszała, a ona nie wypowiadając ani jednego słowa postawiła mnie na nogi. Śmiałyśmy się razem, trzymając w rękach gadające pudełeczka, nie musząc krzyczeć, choć dzieliły nas setki kilometrów. Tak właśnie było. Ba! Nawet jest, bo spotkać nam się szalenie ciężko. Nie wierzycie w przyjaźń poznańsko-warszawską? A jednak się zdarza. Nam się przytrafiła i świetnie! Ala pomaga mi spojrzeć na wiele spraw z zupełnie innej perspektywy. Czasem z takiej o której nawet stając na głowie bym nie pomyślała. Tak, Ala bloguje. A rozmawiamy nie tylko o jedzeniu. Niesamowite. Niech to trwa... niech to trwa...

W końcu upiekłyśmy coś razem. Bez ciśnienia, po prostu rabarbarowo miało być. Nie robię równie dobrych co Ala zdjęć. Za to... no właśnie. Za to co? Nie wiem. Autentycznie nie mam pojęcia! Oj czekaj no A.H (to Alicjowe inicjały, które mi porwała wychodząc za mąż...), już ja Cię w końcu dopadnę, wypijemy morze kawy i magiczną pogłębiarką wysypiemy tony złotego piasku przyjaźni na brzeg naszej coraz głębszej znajomości...




składniki na rabarbarowe muffiny ze złotym piaskiem przyjaźni

- kubeczek jogurtu naturalnego,
- 4 łyżki oleju rzepakowego (słonecznikowy też zapewne zadziała...)
- 1 jajko,

- szklanka mąki,
- łyżeczka proszku do pieczenia,
- łyżeczka sody oczyszczonej,
- cukier kryształ, ilość wedle uznania
- cukier damarara (do posypania)

- rabarbar....

Suche składniki dokładnie mieszamy, mokre też. Rabarbar kroimy na drobne kawałki, zasypujemy częścią cukru. Łączymy składniki mokre i suche, dodajemy rabarbar, wypełniamy papilotki. Posypujemy cukrem damarara, czekamy aż lekko wpije się w ciasto i pieczemy. Około 25 minut w temperaturze 180 stopni.

 Smacznego. Pa.



poniedziałek, 23 kwietnia 2012

23 kwietnia, z Gombrowiczem i muffiną w dłoni

 Mamy dziś 23 kwietnia, światowy dzień książki, a także praw autorskich. Ważny dzień,  w końcu czytanie jest tym, co kształtuje nasze umysły, poszerza horyzonty i daje chwile wytchnienia z dala od reklam i całej tej rozpędzonej lokomotywy życia. Dziś jest idealny dzień by wspomnieć o Witoldzie Gombrowiczu, moim ulubionym polskim pisarzu. Uubioną książką są chyba 'Opętani', odnalazłam w niej pomiędzy typowym dla Gombrowicza stylem coś ze swoich pierwszych przeczytanych w dzieciństwie książek. Budziła we mnie podobne odczucia., miałam wypieki w tym samym chyba kolorze, co 15 lat temu. Nie zapomnę, jak kiedyś w szpitalu lekarz podczas obchodu chwycił moją lekturę do ręki mówiąc 'dziecko, co ty czytasz!, nie za ciężko w obecnym stanie?' Wtedy był to 'Kosmos'. I nie, nie był za ciężki. Był w sam raz, choć opis dyndającego martwego wróbla nie każdemu musi odpowiadać, to prawda. W twórczości Gombrowicza jest jakaś magia, której jak dotąd nie znalazłam u nikogo innego. Czytaliście 'Pornografię'? Klasyka, która podoba mi się także dlatgo, że mimo, że osadzona w realnym świecie, to jednak została  całkowicie stworzona przez wyobraźnię autora. Jest obłokiem snu, bo przecież Gombrowicz nie mieszkał w Polsce, a już wogóle nie w tym czasie. Przenikanie się naszej historii z powieścią nie opartą na faktach powoduje, że pogląd na sprawę lekko się wykrzywia, przenosi nas gdzieś pomiędzy betonem a chmurami. I oto właśnie cały Gombrowicz.


"Tej Polski wojennej nie znam. Nie byłem przy tym. 
W ogóle Polski od 1939 r. nie oglądałem.Opisałem to tak, jak sobie wyobrażam. 
To więc jest Polska imaginacyjna — i nie przejmujcie się,że czasem pomylone, 
czasem może fantastyczne, bo nie o to chodzi i to zupełnie 
bez znaczenia dla spraw tutaj się odbywających."
W. Gombrowicz 


Do lektury, jak zwykle na słodko. Muffiny owsiane z jabłkiem i cynamonem. Może mało wiosennie, za to niewątpliwie wyraźnie i smacznie. Babeczki są idealnie wilgotne, idealnie słodkie i idealnie wkomponowane w czas kocykowo książkowy. Ich tajemnicą sukcesu jest nieobrane, tarte jabłko. Nic wielkiego, przyznam szczerze, że rozbawiło mnie gdy wieczorem zajadając się nimi przeglądałam książkę Rachel Allen i trafiłam na identyczny przepis. Heh...


owsiane muffiny z jabłkiem i cynamonem

składniki (na 9 większych muffinek)

- pół szklanki  mąki,
- pół szklanki płatków owsianych,
- 1/3 szklanki cukru,
- 1 jajko,
- 3 łyżki topionego masła
- 2 jabłka 
- łyżeczka cynamonu,
-  pół łyżeczki sody i pół łyżeczki sody
 (ewentualnie troszkę mleka, gdyby masa była zbyt gęsta i sucha. Ale to zależy od jabłek...)

Jabłka trzemy na tarce o grubych oczkach. Mieszamy je z cynamonem i cukrem. Suche składniki dokładnie mieszamy, następnie mokre z jabłkami i dwie mieszanki łączymy. Pieczemy 25 minut w temperaturze 180 stopni.
 

czwartek, 2 lutego 2012

lekkie muffiny z bananami

Znacie to uczucie? Zimno, zimniej, tragedia. Ubieram się na cebulkę, a moje ciało woła o dużą dawkę kalorii. Najlepiej w postaci tłuszczów trans, mocno przetworzonej żywności i cukrów. Tragedia do kwadratu. Nie potrafię sobie odmawiać zachcianek o które domaga się mój żołądek dlatego postanowiłam poszukać łakoci na blogu Karola. U niego zawsze jest fit, zawsze lekko i zdrowo. Swoją drogą nigdy bym nie powiedziała, że kolega z klasy z LO pewnego dnia będzie moim guru a propos lekkich przekąsek. Nie wiem kiedy kupię odżywki proteinowe by móc przygotować część proponowanych przez Karola dań, wiem natomiast, że jego owsiane muffiny z bananami wspaniale zaspokoiły mój głód i czuję, że mam w brzuszku coś więcej niż puste kalorie.

Co do literatury... polecam Wam serię o Kocie który..... Dobre kryminały, opisujące zagadki, które poza głównym bohaterem rozwiązują dwa syjamy - Koko i Yum Yum. Nieduże pozycje, dostępne kiedyś w kioskach, teraz do nabycia w Arsenale. Kocia seria jest bardzo obszerna, dlatego polecę Wam początkowe tomy. Z biegiem czasu i upływających lat, autorka lekko pogubiła się w wątkach i co baczniejszy czytelnik może zauważyć niezgodności w opisach. Ja jednak do takich nie należę i czytam z przyjemnością. Polecam miłośnikom kociej, indywidualnej natury, oraz osobom dla których wątek kryminalny nie stanowi pierwszorzędnej kwestii w kryminałach (absurdalne? no dobra... może i tak, ale dla mnie kocie sprawy w tym wypadku wzięły górę).

A teraz pytanie za sto punktów. Odnośnie muffin. (Od razu napomnę, że nie tyczy się ono poniższego przepisu... te muffinki dzięki płatkom owsianym są cudnie wilgotne.) Co robię źle, jeśli czasami moje babeczki wychodzą gliniane i zbite? Nie wiem w czym tkwi diabeł, ale prawdą jest, że mój ostatni wypiek ucieszył chyba tylko Fuksa. Naszego psa. I teraz najjaśniejszy punkt programu. Przepis na fit - nie fat - pozdrawiam Karol ;) - muffiny z owsianką i bananami.

składniki (przepis jak oryginalny, pominęłam tylko słodzik - Karol, zlituj że się chłopie...)

-2 rozgniecione dojrzałe banany
-pół szklanki suszonej żurawiny
-1 szklanka płatków owsianych
-1¼ szklanki mąki żytniej razowej
-¾ szklanki chudego mleka (0,5%)
-1 jajko, 2 białka
-3 łyżki oliwy z oliwek
-3 łyżki cukru
-3 łyżeczki proszku do pieczenia (dodałam 1 łyżeczkę i 1 sody)
-2 łyżeczki cynamonu
-¼ łyżeczki soli
-¼ łyżeczki tartej gałki muszkatołowej

Płatki śniadaniowej należy zmielić na drobny pył, najlepiej w mikserze lub ewentualnie w młynku do kawy. Całe jajko oraz białka roztrzepać widelcem i połączyć z mlekiem, oliwą oraz rozgniecionymi (lub zmiksowanymi), dojrzałymi bananami. Następnie wsypać zmielone płatki i pozostawić całą masę na kilka minut. Na koniec dodać pozostałe składniki, tj. mąkę razem z żurawiną oraz przyprawami. Muffiny najlepiej formować przez układanie masy w foremkach (metalowych lub papierowych) i układać na specjalnej blasze z kieszonkami u spodu. Foremki wypełnione masą pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni przez 25-30 minut.

Smacznego. Pa.

piątek, 4 listopada 2011

migdałowo-migdałowe muffiny. na otarcie łez po lekturze 'tańca w ruinach'

Odebrałam tą książkę jako krzyk pokolenia młodych Czeczenów, którzy chcą normalnie żyć, i ponad wszystko pragną prawdy. Bo to co słyszała Europa we wiadomościach, z prawdą miało niewiele wspólnego. Dzięki dziennikowi zrozumiałam, co może czuć człowiek, który nagle z dnia na dzień staje przed obliczem wojny. Książka opisuje dwie sytuacje, tuż przed balem. Jeden, ten pierwszy, nie odbył się, bo rosyjskie czołgi wjechały do maleńkiego Oriechowa, zaczęła się wojna. W jej trakcie autorka opisuje życie w piwnicach, obozy filtracyjne, przyjaźnie które nagle wystawiane są na ciężką próbę, oraz dni na uniwersytecie, okupione ogromnym strachem przed bombardowaniami. Książka ujęła mnie ukazaniem togo, co dzieje się w psychice młodych ludzi, którym odebrano wolność. Tą prawdziwą jak i wolność słowa. Zrozumiałam skąd biorą się grupy buntowników, gotowych zginąć z wściekłością na twarzy. Wściekłością, za którą kryje się cień żalu i rozczarowania.

Drugi bal na szczęście się odbywa. Nadal młoda, jednak dojrzalsza o tragiczne wypadki dziewczyna wraca do Czeczeni. Po dwóch latach spędzonych w pięknej, niezniszczonej Francji, gdzie szczęśliwie udało jej się wyjechać, bawi się wśród ocalałych przyjaciół i marzy o tym, by jej państwo było wolne, piękne i podobne do tego, którego obraz tak kurczowo chowa w pamięci. Polecam. Książka wzrusza i otwiera serce na cierpienie innych.

Do lektury, razem w pakiecie z kartonem chusteczek, polecam słodkie muffiny. Wilgotne dzięki dodatkowi mielonych migdałów. Bardzo przypadły mi do gustu, bo lubię zapach migdałów, który tutaj urzeka, nawet bez dodatku sztucznych aromatów.



składniki (na około 12 muffinek)

- szklanka mąki poznańskiej,
- szklanka mielonych migdałów,
- 1/2 szklanki cukru,
- 1 jajko,
- 4 łyżki masła,
- około 1/2 szklanki tłóstego mleka,
- łyżeczka proszku do pieczenia,
- łyżeczka sody oczyszczonej,
- płatki migdałów,
- cukier puder

Mąkę, cukier, mielone migdały, sodę i proszek mieszamy. Dodajemy mleko, jajko oraz płynne masło. Mieszamy widelcem, wypełniamy papilotki umieszczone w wysmarowanej blasze. Posypujemy płatkami migdałów. Pieczemy około 25 minut w 180 stopniach. Ciepłe opruszamy cukrem pudrem.

Smacznego. Pa.


czwartek, 13 października 2011

muffiny z malinami i białą czekoladą


Są dni, kiedy bez cienia wątpliwości pieczemy coś dla siebie. Nie krążą wtedy po głowie myśli czy IM, JEMU, JEJ będzie smakowało, tylko - dodam więcej czekolady, bo tak właśnie lubię! Ja! I takich dni życzę dziś sobie i Wam jaknajwięcej. By kuchnia była miejscem w którym tworzymy również z myślą o sobie. Ja taki dzień miałam wczoraj, by dziś cieszyć się tymi przepysznymi muffinami. Smakują najlepiej gdy wystygną, wtedy czekolada znów z płynnej staje się stała i cieszy jeszcze bardziej. Śmiem twierdzić, że lepszych jeszcze nie upiekłam. W ramach 'treat yourself' zrobiłam nawet coś więcej. Wyczyściłam do połysku piekarnik. Często używany, chwilami patrzył jakoś tak krzywo zza pochlapanej szybki, więc poprawiłam sobie i jemu humor. Miło było dziś rano z kubkiem gorącej kawy siedzieć w kuchni i uśmiechać się do swojego odbicia w czystej szybce. Zapraszam dziś wszystkich na muffiny. Miłego dnia!


składniki na 12 muffinek

- szklanka mąki,
- pół szklanki cukru
- mleko + jajko + łyżka jogurtu naturalnego + 3 łyżki roztopionego masła
(tak by całość dała szklankę płynu)
- tabliczka białej czekolady,
- 200g malin
- łyżeczka (płaska) proszku do pieczenia i druga sody oczyszczonej


Suche składniki, łącznie z pokruszoną na drobne kawałki (kosteczna na4) czekoladą mieszamy, dodajemy mokre składniki, na końcu delikatnie dodajemy maliny. Wypełniemy papilotki (piękne słowo...) masą i pieczemy około 25 minut w temperaturze 180 stopni.

Smacznego. Pa.

wtorek, 20 września 2011

muffiny z borówkami i Mitch Albom

Ten post będzie wspomnieniem sprzed kilku tygodni... usłyszałam - Myszko, kupiłem owoce do muffinek. Kupił. Myślał, że będą fioletowe, odlotowe. Okazało się, że co niektórzy mężczyźni nie tylko nie widzą różnicy między sukienką i spódnicą. Albo turkusem i błękitem. Mój na przykład z rozpędu nie zorientował się, że borówka amerykańska to przecież nie jagoda i w środku nie jest ciemna, tylko jaśniuteńka, jak aniołek.

Ja szczerze powiedziawszy wolałam borówki. Ale solidarnie lamentowałam. Szakoda. Muffiny nie będą kolorowe jak z ciastoliny.... Muffinki są przepyszne, Shinju i jej przepis bazowy są wspaniałe. Delektowałam się nimi czytając. Znacie autora? Napisał też 'Pięć osób które spotkamy w niebie'. Tą książkę dostałam od brata. Są w niej same wartościowe słowa. No i magia, której szukam w książkach. Bo jak magią nie nazwać spotkania bohatera z matką, która jak by nie patrzeć nie żyje od kilku lat? W dodatku pojawia się w momencie, gdy jej syn chce ze sobą skończyć. Oferuje mu jeszcze jeden dzień, podczas którego okazuje się, że jest jeszcze sporo spraw które można rozwiązać, załatwić tak, by życie nabrało sensu. Dodatkowo książka bardzo ładnie pokazuje rzeczy, o których na pozór dobrze wiemy. To, że czasem zaniedbujemy relacje z bliskimi osobami, bo wydaje się nam, że one i tak wiedzą, jak są dla nas ważne. Czasami warto się zastanowić. Płakać nad książką? Tak, pod warunkiem, że nie płaczemy nad losem bohatera i jego tragedią, tylko nad tym co piękne.


składniki na ciasto bazowe muffinek z bloga Shinju, od siebie (a może powinnam napisać, że od nas?) dorzuciłam borówki amerykańskie.

Smacznego. Pa.

piątek, 1 lipca 2011

muffiny z jaśminową herbatą


Kolejne muffiny, tym razem bardzo wyraźne w smaku. Uwielbiam hebraty, mogłabym pić i pić, a te z jaśminem, czarne czy zielone uważam za swoje ulubione. Chyba zaraz po rooibos. A może przed? Nie wiem. Wiem za to, że pomysł na jaśminowe muffiny przyszedł mi do głowy, gdy oglądałam program poświęcony zbieraniu herbat. Trzeba bardzo uważać podczas zaparzania, bo zbyt mocny smak dodany do delikatnych babeczek może 'przerysować' cały efekt. Podaję przepis po drugim podejściu do pieczenia, myślę jednak, że w zależności od gatunku herbaty, muffiny będą smakowały inaczej. Dołączam akcent muzyczny, utwór który im głośniej słuchany, tym bardziej mi się podoba. I może z uwagi na profesję nie powinnam o tym publicznie mówić, ale cóż - niektóre dźwięki lubią, by dać im możliwość dryfowania z całą mocą fali.

Rojek i Peszek tworzą wspaniały duet. Piosenka ' W Deszczu Maleńkich Żółtych Kwiatów' dołącza do akcji muzycznej Magdy.



składniki

- szklanka mąki,
- 1/2 szklanki cukru,
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej,

- 3 łyżki roztopionego masła,
- 1 jajko,
- szklanka zaparzonej (przez 4 min.) czarnej herbaty z kwiatami jaśminu

Mąkę z proszkiem i sodą przesiałam. Dodałam cukier i wymieszałąm. Następnie mokre skadniki wymieszałam i dodałam do suchych. Napełniłam papilotki umieszczone w wysmarowanej masłem blaszce i piekłam przez 25 minut w temperaturze 165 stopni. Intensywność smaku herbaty możemy regulować długością zaparzania jej.

Smacznego. Pa.

poniedziałek, 2 maja 2011

kokosowo kokosowe muffiny


Czyli mój sposób na majówkę. Pogoda niestety nie współpracuje, wieje zimny wiatr, który już czuję w moich zbyt wrażliwych ostatnio uszach. Ze spływu kajakowego nici, zresztą nie wyobrażam sobie siebie w kajaku podczas takiego wiatru. Panikuję przy najmniejszej nawet fali, a co dopiero gdy wieje jak dziś. Mimo posypanych planów, wybraliśmy się na wspaniały spacer po lesie, a wieczory umilają nam dawno odkładane filmy i lektura. Jakiś czas temu na durszlakowym forum dziewczyny poleciły mi tę oto pozycję i muszę stwierdzić, że już się wkręciłam. Skoro tak wiele osób zafascynował 'Cień wiatru', znaczy to, książka jest godna polecenia. Polecam dalej, choć jestem dopiero w połowie książki. Dodatkowo, do każdej lektury polecam dziś muffinki, szczególnie dla kokosozjadaczy. Są delikatne, pachnące tropikiem i niezwykle pyszne.

składniki (około 9 muffinek)

- szklanka mąki tortowej,
- pół szklanki cukru,
- łyżeczka proszku do pieczenia,
- łyżeczka sody oczyszczonej,
- 5 łyżek wiórków kokosowych,

- 1 jajko,
- pół puszki mleczka kokosowego,
- 4 łyżki roztopionego masła


Łączymy osobno suche i mokre składniki. Następnie mokre dolewamy do suchych, niedbale mieszając widelcem. Gdy składniki 'mniejwięcej' się połączą, przekładamy do lotek (umieszczonych w uprzednio wysmarowanej blasze). Masa powinna sięgać 2/3 wysokości lotek. Pieczemy w gorącym piekarniku (180 stopni) około 25 - 30 minut.

Smacznego. Pa.

czwartek, 14 kwietnia 2011

muffiny z jabłkiem i krówką


Udało mi się w końcu spełnić ankietowe prośby. Moim faworytem również były babeczki z jabłkami i krówką, więc piekłam je z jeszcze większą radością. Muszę przyznać, że są to małe potwory. Wystraszyły mnie nie na żarty. Po upieczeniu, gdy rozkroiłam jedną z nich, byłam pewna że nie wyszły. A to ta skubana kówka! Muffinki muszą być zupełnie wystudzone, by nie sprawiały wrażenia zakalca. Ciągutka robi się jeląca podczas pieczenia, dzięki czemu daje babeczkom niesłychanej wilgotności. Jednak trzeba poczekać, najlepiej do kolejnego dnia, by cukierki zmieniły konsystencję z ciekłej na stałą.

Na marginesie, chciałam wspomnieć, że pozostałe dwa przepisy również pojawią się na blogu. W końcu jak to ujął Smaczny Domek, muffiny stają się naszym ciastkiem narodowym. I bardzo dobrze! Są na tyle małe by nie zjeść zbyt wiele, ale na tyle spore, by po zjedzeniu jednej nie sięgać od razu po kolejną. Najlepsze na wypad do lasu, na piknik. Czasem podrzucam jedną do lanczboksu OMC, i wiem, że pijąc kawę w przerwie myśli o mnie i o moim brudnym od mąki policzku. Podsumowując - God save the muffin !!! (i przepisy na szklanki)

składniki suche

- 1,5 szklanki mąki,
- 0,5 szklanki cukru (użyłam brązowego)
- łyżeczka sody oczyszczonej,
- łyżeczka proszku do pieczenia,
- pokrojone w kosteczkę około 7 krówek,
- jabłko pokrojone lub starte na tarce o grubych oczkach

skłądniki mokre

- 1 jajko,
- 1 szklanka mleka 3,2% (niepełna),
- 3 łyżki oleju roślinnego
- masło do wysmarowania formy


składniki suche wymieszać w misce, składniki mokre w drugiej. Połączyć niedbale, nie mieszając zbyt długo. Do mieszania najlepiej użyć widelca. Blachę na muffiny wysmarować masłem, wyłożyć lotkami (tak się nazywają??) i wypełnić masą do 2/3 wysokości. Piec w gorącym piekarniku (160 stopni) przez mniej więcej 35 minut, bądź do upieczenia po prostu.

Smacznego. Pa.

czwartek, 3 marca 2011

Nigellowe mufiny w tłusty czwartek


Z tymi łakociami dzisiaj, to strasznie śmieszna sprawa. W pracy zjadłam już dość pączków, więc ani mi się śniło przygotować kolejnych w domu! Pozatym, prawda jest też taka, że starsznie boję się tego wysokiego tłuszczu, topienia smalcu (bo na nim podobno pączki są najsmaczniejsze). Nie będę wychodzić z siebie tylko po to, by stanąć na wysokości pączkowego zadania. Nie czuję się na siłach i już. Przygotowałam za to muffiny. Pomarańczowe, według przepisu Nigelli z książki 'Nigella gryzie'. W końcu dziś wzięcie mają wszelkie słodkości, nie tylko pączki i faworki. Przepis przecudny. Jak twierdzi Nigella, należy zapomnieć o mikserze, mieszając jaknajkrócej ciasto zwyczejnie - widelcem. Uwielbiam jej podejście do gotowania. Ma być efektownie, smacznie i pomysłowo, jednak prosto, bez tonu misek, brudnych naczyń, miarek i innych takich, Podsumowując, "God save Nigella".


składniki

- 75 g masła
- 250 g mąki
- 75 g cukru
- pół łyżeczki sody oczyszczonej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- skórka otarta z 1 pomarańczy
- 100 ml świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego
- 100 ml mleka
- 1 jajko
- forma na 12 babeczek, wyłożona papierowymi podkładkami


Mieszamy suche składniki, następnie mokre. (Rozpuszczone maslo studzimy). Wypełniamy foremki w 3/4 ich wysokości. Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni, pieczemy około 20 minut.


Nigella twierdzi, że muffinki smakują najlepiej gdy jeszcze cieple smaruje się je najwyższej jakości masłem. Pozostaje nam iść w jej ślady.

Smacznego. Pa.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

owsiane muffinki


Ostatnio mało mi cukru… i w kuchni i nacodzień. Codzienności trzeba jednak stawić czoła, a słodkości, żeby nie dręczyły mnie wyrzutami sumienia zastąpiłam tym razem zdrowymi muffinkami. Ostatni raz jadłam je w Sturbucksie, bardzo mi smakowały. Myślę, że można komponować je dowolnie, dorzucając to na co tylko przyjdzie nam ochota… W moich znalazły się rodzynki, ale można spróbować orzechów, pokrojonych krówek, jagód, banana….. Zachęcam do pieczenia, babeczki są niesłychanie proste w przygotowaniu. Nawet mixer może mieć dodatkowy dzień wolnego.


składniki suche

- 1,5 szklanki płatków owsianych (błyskawicznych)
- 0,5 szklanki cukru
- 0,5 szklanki mąki
- 0,5 łyżeczki sody spożywczej,
- 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 0,5 łyżeczki cynamonu

Składniki mokre

- 0,5 szklanki mleka
- 1 jajko
- 4 łyżki oleju slonecznikowego

Wymieszaj wszystkie suche skladniki, nastepnie dodaj pozostale, mokre. Energicznie wymieszaj, do uzyskania jednolitej masy. Wypelnij foremki ciastem, piecz w piekarniku w 180 stopniach okolo 20 minut. Nic prostszego.... Smacznego. Pa.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...