Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wieprzowina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wieprzowina. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 marca 2013

oszukane risotto by marcinku

Pamiętacie wieprzowinę z ryżem po hiszpańsku? To danie jest podobne. Jest też jednym z tych, którymi kulinarnie imponował mi małżowinek na początku naszej historii. Miłe wspomnienia. Były dania mniej lub bardziej udane, zaplanowane w najdrobniejszym szczególe, albo też dania - przypadki. Najzabawniejsze było to, gdy niewiele wiedząc o gotowaniu, posłuchałam porad znajomej i ugotowałam pseudo carbonarę na serkach topionych. I co dalej? No co. Od tego momentu wiedziałam, że mój facet ma słabą wątrobę. Wtedy wyszło słabo, teraz mamy wiele wesołych wspomnień, także tych kulinarnych. I świetnie.

Kocham dania z ryżem, w tym dodatki stanowią głównie mięso mielone, kolorowe papryki, marchew i kukurydza. A! No i cebula, której tym razem zapomniałam dodać. Można? No okazuje się, że tak. Wam jednak proponuję dodać, by danie było dodatkowo zdrowsze i smaczniejsze. Może faktycznie ten ryż powinien przygotowywać Marcinku...

wtorek, 5 marca 2013

wiosenne kotleciki schabowe z szałwią

Wiosna! Czujecie? Choć zieleni jeszcze próżno wypatrywać, jakoś tak wiosenniej mi w sercu. Dlatego dziś będzie na zielono. Ale bardziej mięsnie, bo ostatnio mamy zmasowany atak schabu. Nasze obiady będą obfitować w schaby na 1000 sposobów, bo przecież w domu blogerki nie ma mowy o tradycyjnym schabowym częściej niż raz na dwa miesiące. No dobra, raz w miesiącu, ale to na wyraźną prośbę mięso i panierko-żernych domowników. Tym razem obyło się bez panierki i także bez protestów, bo schab w prezentowanej formie na prawdę wszystkim smakował. Dodatkowo po obiedzie wszyscy czuli się lekko i w sam raz przed wiosennie. Szałwia ma wiele właściwości przeciwzapalnych i antyseptycznych. Broni nas także przed cukrzycą obniżając poziom cukru we krwi. Gdyby jednak to jeszcze kogoś nie przekonywało, dodam, że wspomaga trawienie i pobudza produkcję soków trawiennych. A że jemy jej w naszej kuchni mało, proponuję - zasadźcie, kupcie. Jedzmy zielsko, które Arabowie potocznie nazwali językiem wielbłąda.

poniedziałek, 18 lutego 2013

mielone w greckim stylu. z fetą i oregano.

Uwielbiam mielone z ziemniakami, groszkiem i marchewką. Tak po prostu, domowo, smacznie. Po polsku, tak jak gotują nasze babcie. Bo mamy nie zawsze. Moja na przykład lubi kuchnie świata, ostatnio przywiozła z wycieczki miłą mieszankę do krewetek na bazie kuminu. A kumin lubimy, oj lubimy. Mama gotowała osso buco zanim ja wiedziałam jak ugotować pomidorową. I mimo, że nie zgadzamy się w kwestii solenia potraw, obydwie kochamy spędzać czas w kuchni. 

Moje mielone, tym razem bez groszku i marchewki  zyskały nieco greckiego charakteru, a to za sprawą dodatku oregano i dobrej jakości bałkańskiego sera. Podałam z grecką sałatką do której dorzuciłam moje ukochane oliwki Kalamata. Jeśli jeszcze ich nie znacie zachęcam, spróbujcie, liczę, że pokochacie je równie mocno jak ja. Do mięsa dodałam niewielkiej ilości cynamonu, który wykorzystuję w każdym greckim przepisie na mięso. Poniższy przepis sprawdza się zarówno w wersji obiadowej jak i imprezowej, kwestia tego jakiego rozmiaru będą klopsiki. Oddalam się teraz marząc o lecie i nadmorskiej greckiej tawernie. Oby do wiosny, wtedy  lato będzie już na horyzoncie.

piątek, 2 listopada 2012

gulasz wieprzowy z podgrzybkami, z nutą melasy i daktyli. czyli bareizmy są wśród nas...

Mój dzisiejszy dzień jest chyba wyciągnięty z głowy Stanisława Barei. Nie dość, że absurdy czają się na każdym kroku, to dodatkowo śmieszą mnie przebardzo. No bo poza tym, że otrzymaliśmy już raz pismo  o tym, że nasz balkon bierze udział w konkursie na najpiękniejsze balkony, to dziś przyszło pismo, w którym mowa o tym, że przypominają, że nasz balkon został wylosowany do pierwszej trójki. Śmiesznie? No jasne! Biorąc pod uwagę, że nie mamy balkonu, jest przezabawnie. Spółdzielnie mieszkaniowe są wesołymi stworkami, które gdzieś tam się w czasie zatrzymały i tak sobie trwają. Nasza spółdzielnia nazywa się 'Stokrotka'. I mimo, że nie ma w tej nazwie nic śmiesznego, razem z Mamą wesoło nam było, gdy spoglądając na kopertę widziałyśmy, że do Marcinku pisze 'Stokrotka'. W sumie to lepsze, niż pismo od np. 'Błękitnej Ostrygi'!!! 
Ha ha, dodatkowo zrobiłam obiad ze składników które miałam po prostu w domu, a wyszedł z tego nad wyraz wykwintny gulasz. Melasa i daktyle? No, no no... Tylko tu sprostuję. Owe frykasy są głównymi składnikami mojego brązowego sosu, który ospale stał w lodówce. Gdyby pająki w niej zamieszały, za pewne musiałyby nosić fraki przed dobraniem się do tego sosu. Ah, jak dziś u mnie absurdalnie. 

Zatem mili Państwo, gulasz na Państwa oczekuje. A ja mu nic nie przekażę, bo on nie ma uszu. Ma za to masę podgrzybków, które by było śmieszniej powinny nazywać się NADgrzybkami, ponieważ lubię je najbardziej. To śpiewałam ja. Ania.



składniki

- 500g mięsa wieprzowego, gulaszowego,
- około 200g świeżych lub suszonych podgrzybków,
- 1 średnia cebula,
- 2 ząbki czosnku,
- szklanka czerwonego wina,
- 2 łyżki brązowego sosu (u mnie akurat taki, z dodatkiem melasy i daktyli...)
- sól i pieprz,
- mąka,
- olej rzepakowy do smażenia

Mięso przyprawiamy solą, pieprzem, oprószamy mąką. Smażymy na rozgrzanym oleju na złoty kolor. Dorzucamy pokrojoną w kostkę cebulę, oraz czosnek. Zalewamy szklanką wodą (lub jeśli jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami bulionu - bulionem....) Dusimy na małym ogniu około godziny. Dorzucamy grzyby - świeże wcześniej, suszone, zalane wrzątkiem właśnie teraz. Gdy grzyby się ugotują dolewamy wino, gotujemy jeszcze 15-20 minut, gdy sos zgęstnieje i się zredukuje dolewamy brown souce, doprawiamy do smaku. Podajemy z pure i buraczkami.

Smacznego. Pa.

piątek, 21 września 2012

hasała świnka po polach Prowansji

Nazwa może śmieszna, ale tak postanowiłam nazwać to danie. Ugotowane z najlepszych jakie tylko znam pomidorów, oraz z podarowanej przez dobrego człowieka cukinii. Gatunku pomidorów nie znam, wiem tylko, że smakują mi bardziej, niż niezastąpione malinówki, a to już chyba dużo... Obiad gotowałam dla rodziców, cała trzęsąca, by im smakowało i nawet nawet, pochwalili. Co prawda nie wiem jak było na prawdę, ale muszę przyznać, że mi takie dania odpowiadają bardzo. Masa warzyw, mięsa tyle o ile, po prostu by fruwało troszeczkę, zioła i ryż. Poemat. Takie połączenie jest idealnym wejściem do jesiennego menu. Już ciepłe, w odróżnieniu od lekkich chłodnych sałat, sycące, najlepiej długo gotowane na niewielkim ogniu... Ja gotowałam dość szybko, i mięso z pewnością byłoby lepsze gdyby dać mu jeszcze godzinkę, no ale to już następnym razem. Gdy świnka hasać będzie z dedykacją dla Marcinku. Choć ostatnio chodzi za mną krupnik i grochówka, to na razie ich cięższe, rozgrzewające składniki muszą poczekać, dając miejsce pełnym najwspanialszych warzyw daniom, zamykającym w sobie moc letnich smaków, tyle, że na ciepło. Równie ciepło pozdrawiam, cała chorutka...

składniki

- 400g łopatki wieprzowej,
- ładna cukinia, zielona lub żółta,
-  1 żółta papryka,
- 2 dojrzałe pomidory,
- 3 połówki suszonych pomidorów,
- zioła prowansalskie,
- ząbek czosnku,
- sól, pieprz,
- ryż do podania, u mnie parboiled

Łopatkę kroimy w niewielkie kawałki i oprószamy solą i pieprzem. Smażymy chwilę na rozgrzanej patelni, by mięso się zarumieniło. Następnie dorzucamy paprykę, czosnek oraz cukinię. Pomidory sparzamy, suszone zaś zalewamy niewielką ilością wrzątku. Gdy papryka i cukinia zmiękną, dorzucamy pomidory pokrojone w kostkę, dolewając wodę z suszonych pomidorów. Gotujemy do zredukowania sosu, dosypujemy roztarte zioła. Podajemy z ryżem.

Smacznego. Pa.

środa, 22 sierpnia 2012

łagodne chińskie curry z wieprzowiną

Jestem przekonana, że rozgrzewające, korzenne przyprawy zbawiennie wpływają na nasze układy trawienne. Nie wiem, czy to prawda, czy tylko przekonanie na nas działa, ale faktycznie, aromatyczny, pełen przypraw obiad łagodzi nasze dziwne stany. To curry powstało w dniu, gdy Małżowinek z deka się pochorował. Nie było ani trochę ostre, by nie podrażnić jego poturbowanego żołądka i po zjedzeniu czuliśmy się jakby ktoś maścią dla niemowląt wysmarował nas od środka. Dziwne porównanie, wiem, może przynosić na myśl smak mydła w ustach, ale nie o to mi chodzi. Bynajmniej nie o smak. Kojąco i łagodnie, syto i ciepło. Oto jak w mojej opinii powinien działać obiad-balsam. 

Muszę przyznać, że na chińskie dania z dodatkiem curry zwykle - przeważnie w restauracjach - patrzyłam pobłażliwie. Postanowiłam sama spróbować, oddać nieco tej zarezerwowanej w mojej kuchni na dania hinduskie złotej magii. Wyszło bardzo dobrze, więc jeśli tak jak ja, macie mieszane uczucia do podobnych wariacji, spróbujcie. Będziecie miło zaskoczeni.

skladniki

- łopatka wieprzowa ok. 400g
- żółta papryka,
- marchew,
- pół szklanki mrożonego groszku,
- 2 pędy dymki,
- pełnoziarniste noodle (ja użyłam Blue Dragon, jednak wybór jest dowolny),

- łyżeczka łagodnego curry,
- sos rybny,
- mała łyżeczka octu ryżowego,
- mielona kolendra,
- szczypta mielonego imbiru,
- łyżeczka cukru,
- szczypta soli,
- łyżka mąki kukurydzianej

Mięso myjemy, osuszamy, kroimy na bardzo cienkie plasterki/paseczki. Podobnie traktujemy marchewkę i paprykę. Dymkę kroimy w słupki. Ze składników na marynatę tworzymy bazę do sosu. Obtaczamy w nim mięso, smażymy na rozgrzanym woku. Mięso zdejmujemy z ognia, na jego sokach i tłuszczu smażymy przez 4-5 minut marchew i paprykę. Dodajemy mięso, groszek, zagęszczamy mąką kukurydzianą rozrobioną z wodą. Łączymy z makaronem przygotowanym według instrukcji na opakowaniu, dorzucamy dymkę. Mieszamy energicznie. Zjadamy ze smakiem, bo inaczej chyba się nie uda :)

Smacznego. Pa.

środa, 6 czerwca 2012

pulpety w sosie koperkowym

Pulpety. Wierzcie lub nie, ale robiłam i jadłam  te domowe, najlepsze, po raz pierwszy (!!!) Moja Mama zazwyczaj robiła klopsiki. Nawet jeśli w sosie, to zawsze podsmażane. Za to gotowała sos koperkowy, a w nim węgorze. Uwielbiam, w sumie to dawno nie jadłam. Pamiętam, że zawsze było ich duuużo, bo mój brat za nic w świecie nie tknie (chyba do dziś...) niczego utaplanego w białych sosach. Żaden chrzanowy, koperkowy, chyba nawet musztardowy odpada. Nie wiem, czy to moc szpitalnych wspomnień? Możliwe, jednak TAKICH pulpetów, ani takiego sosu w żadnym szpitalu jeszcze nie jadłam. Nie jest szary, jest jasny i idealny.
Moje pulpety są gotowane troszkę na pamięć, trzymając się kurczowo wspomnienia sosu koperkowego mojej Mamy. Chyba nawet się udały, a co najlepsze czuliśmy się po nich wspaniale. Lekkostrawny obiad, nie ciążący smażonym mięsem na żołądku. Polecam nie tylko rekonwalescentom. Koperek jest teraz cudny i świeży, po intensywnych grillowych wieczorach to danie sprawdzi się wspaniale. Podobne pulpety planuję zrobić także w wersji warzywnej, orientalnej i rybnej. Chwyciło mnie na pulpety :) Nie jestem wielką fanką wieprzowiny, ale w tym wydaniu okazała się świetna. Najzwyczajniej w świecie gotowane mięsko nam służy.

składniki

- 400g mielonego mięsa wieprzowego
- jajko,
-sól i pieprz,
- mąka do obtaczania pulpetów,

- litr przefiltrowanej wody (nie miałam bulionu....)
- 1 listek laurowy i 2 kulki ziela angielskiego,
- 3 łyżki kwaśnej śmietany,
- 1 łyżka mąki pszennej,
- pół pęczka koperku

- młode ziemniaczki do podania

Wstawiamy wodę z listkiem laurowym i zielem angielskim. Mięso mieszamy z przyprawami i jajkiem, formując następnie nieduże kulki. Obtaczamy je w mące i wrzucamy na gotujący wrzątek. Gotujemy około 20 minut. Śmietanę mieszamy z mąką i tak rozrobioną wlewamy do wody z gotującymi się pulpetami.  (Przed tym można wyjąć liść i kulki ziela) Doprawiamy do smaku, dorzucamy koperek, podajemy z ziemniaczkami. Poezja...

Smacznego. Pa.

środa, 25 kwietnia 2012

leniwe gołąbki

Te leniwe ptaszki powstały jako kolejna odpowiedź na dostępne w marketach półprodukty. Przepisów na podobne znajdziecie w internecie całkiem sporo, jednak ja miałam pewne zastrzeżenia. Pierwsze wątpliwości pojawiły się w momencie gdy przypomniałam sobie smak gołąbków Marcinku. Oj jakie on robi gołąbki... W sosie bardziej własnym niż pomidorowym, dodatkowo nie tylko gotowane, ale obsmażane. Tutaj na kujawach podobno robią tak wszyscy. Dla mnie była to absolutna nowość. Smak podsmażonej kapusty jest jedyny. Cukier zawarty w jej liściach karmelizuje, dodając całości innej słodyczy niż znana mi z tych tylko uduszonych w sosie. No i teraz jak miałam dodać poszatkowaną surową kapustę do mięsa, jeśli w środku pozostanie ona chrupka? No jak? Podsmażyłam listki, wystudziłam i dopiero wtedy wymieszałam z mięsno-ryżowym farszem. Smakowały wspaniale, zastanawiam się tylko jak zmodyfikować sos, by był bardziej gołąbkowy... Tutaj jeszcze ciekawostka. Moja rodzina w górach je gołąbki w sosie grzybowym. I to zawsze. Nie wiedziałam jak je ocenić, ale muszę przyznać, że smakują bardzo dobrze. Sama jeszcze nie robiłam, przyznam, że troszkę się boję, czy wyjdą równie dobre jak te w Świerkach :)

składniki

- mielone mięso wieprzowe,
- szklanka ugotowanego ryżu,
- 1,5 szklanki poszatkowanej kapusty,
- sól, pieprz,

- 2 łyżki przecieru pomidorowego 30%,
- łyżka masła,
- pół szklanki mleka,
- łyżeczka mąki
- sól i pieprz

Kapustę lekko podlewamy wodą, gotujemy, lekko przesmażając. Wody powinno być niewiele. Przestudzamy, wyrabiamy z mięsem, ryżem i przyprawami. Formujemy zgrabne owalne gołąbki i smażymy na blady złoty kolor. W garnku rozpuszczamy masło, dodajemy koncentrat, przesmażamy. Dolewamy mleko rozrobione z mąką i mieszamy z koncentratem. Przyprawiamy. Zalewamy gołąbki i dusimy około pół godziny, by przeszły smakiem sosu. Podajemy z duszonymi ziemniaczkami.


Klopsiki i pulpety 
przepis dołącza do klopsikowej akcji Maggie
Smacznego. Pa.

sobota, 4 lutego 2012

pastitsio

Po ostatnim ziemniaku z sosem tzatziki apetyt na grecką kuchnię mnie nie opuszcza. Dostałam w prezencie od kuzynów greckie migdały, z których niedługo skomponuję jakieś aromatyczne łakocie. Pamiętam też, gdy kiedyś prezentem kulinarnym przywiezionym z Grecji była.... cebula - zabawne, ale jak ona smakowała... jestem fanką czerwonej cebuli za jej słodycz, jednak tamta smakowała o niebo lepiej niż dostępne u nas gatunki.

Przepis na tradycyjne greckie zapiekanki znajdziecie w książce z serii Kulinarne Podróże, wydanej przez Rzeczpospolitą. Moja wersja jest lekko odchudzona, bo próbowałam troszkę uszczuplić beszamel, jednak jak widać na zdjęciu efekt jest średni. Albo nawet bardzo średni, dlatego podaję przepis zgodnie z książką. Zajadam i marzę o wakacjach, pocieszając się faktem, że biało niebieskie domki są tzw. chwytem marketingowym, a Ateny są słabiej rozwinięte od naszych wielkich miast. Opowieści o braku chodników i wszędobylskich śmieciach lekko poprawiła mój humor, jednak nadal chcę do lata. Expressem!

Jeżeli planujecie podać pastitsio na kolację dla gości,
proponuję przygotować ja wcześniej, później odgrzać i dopiero kroić.
W innym wypadku będzie wyglądać właśnie tak...


składniki

- 250g makaronu,
- 2 lekko ubite jajka,
- 3/4 szklanki tartego parmezanu,
- 2 łyżki pokruszonego pieczywa,

- 2 łyzki oliwy,
- 2 posiekane cebule,
- 750g wołowiny (u mnie wieprzowina, akurat miałam...)
- 1 puszka pomidorów,
- 1/3 szklanki przecieru pomidorowego,
- 1/2 szklanki wody,
- 1/4 szklanki białego wina,
- 1 kostka bulionu wołowego (pominęłam oczywiście....)
- 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu (dodałam znacznie więcej)
- 1 lekko ubite jajko,

- 90g masła,
1/2 szklanki mąki pszennej,
- 3 1/2 szklanki mleka,
- 1 szklanka tartego parmezanu,
- 2 żółtka

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. Nasmaruj płytki naczynie żaroodporne, Przygotuj sos mięsny. Ugotuj al dente makaron, odcedź i ułóż w formie wymieszany z serem i jajami. Dociśnij makaron, pokryj warstwą sosu mięsnego. Następnie pokryj warstwą sosu serowego. Posyp kruszonym pieczywem. Piecz w piekarniku około godzinę. Przed podaniem lekko przestudź.

Smacznego. Pa.



czwartek, 12 stycznia 2012

wschodnie curry z klopsikami, '19Q4' i Haruki Murakami

Haruki Murakami to specjalista od rekordów. Zarówno tych sportowych, jak i literackich. Obiegł ziemię kilka razy, wydał 20 książek i zapisał tysiące stron maszynopisów. Właśnie świętuje 63. urodziny i choć wciąż intensywnie pracuje, nie czuje się zmęczony.

Pisarz, maratończyk, miłośnik jazzu, baseballu i pięknych kobiet. 30 lat temu zrobił zawrotną karierę w Japonii, swojej ojczyźnie – później zauroczył cały świat. Popularnością dorównuje niektórym gwiazdom muzyki pop. Na całym świecie sprzedał kilkanaście milionów książek (u nas aż 600 tys.) (...)

W Moskwie można wypić koktajl z domieszką haszyszu sygnowany jego nazwiskiem, w Polsce przystąpić do jednego z wielu fanklubów. Ulubieniec czytelników – wróg niektórych krytyków uważających go za nieudolnego kopistę, efekciarza chcącego uwieść czytelników tanimi chwytami. Jest jednym z najważniejszych kandydatów do literackiego Nobla. Okrzyknięto go już nowym Dostojewskim, który dyktuje trendy we współczesnej prozie. Nie ukrywa, że w swoich powieściach łączy to, co ambitne z elementami popkultury, bo chce, by dawały one przede wszystkim sporo lekturowej przyjemności. (...)

Tekst ze strony onet.pl

Dla mnie twórczość Murakamiego jest jedyna. Pokazuje takie cechy charakteru swych bohaterów, które ja (gdybym je miała), uznałabym za swoje wady, a jednak bohaterowie bardzo dadzą się lubić. Zazwyczaj mają bardzo pogmatwane osobowości, dzięki czemu stworzone kreacje perfekcyjnie rysują się w mojej wyobraźni i zapadają w głowie na bardzo długo. Ostatnio przeczytaną książką była '19Q4', którą bardzo gorąco polecam. Jak zwykle przesiąknęłam klimatem każdego opisanego miejsca, tym razem dodatkowo super nowoczesnych klubów do którego zaglądały bohaterki. Obiecuję Wam, że little people którzy są zagadką do samego końca, sprawią, że przeczytacie książkę w mgnieniu oka.



Zapraszam na chińskie curry z wieprzowymi klopsikami, które nazwałam przyjaźnią polsko-chińską. Dlaczego? Bo jest orientalną interpretacją klopsików mielonych oraz groszku z marchewką. Danie powstało z produktów firmy Blue Dragon, które otrzymałam wraz z innymi smakowitymi kąskami. Polecam, choć makaron troszkę mnie zawiódł, bo się rozgotował. Pozostanę wierna swojemu faworytowi. Natomiast sos, choć jak dla mnie piekielnie ostry, smakował nam bardzo.

składniki

- 400g mielonego mięsa wieprzowego,
- 1 duża marchewka,
- szklanka mrożonego groszku,
- puszka pędów bambusa,
- sos w saszetce chińskie curry Blue Dragon,
- makaron pełnoziarnisty Blue dragon,
- łyżka przyprawy pięciu smaków,
- sos sojowy,
- sól

Mięso przyprawiamy i smażymy bez panierki na mocno rozgrzanym woku z niewielką ilością oleju roślinnego. Dorzucamy pokrojoną w słupeczki marchewkę i smażymy jakieś 4 minuty. Dolewamy sos rozrobiony z niewielką ilością wody. Dorzucamy groszek i bambus. Podajemy z makaronem ugotowanym wg instrukcji, lub troszkę krócej.

Smacznego. Pa

poniedziałek, 19 grudnia 2011

spaghetti bolognese po mojemu

To danie bardzo często gotowała moja Mama, gdy razem z bratem byliśmy jeszcze uczniami/studentami. Teraz on jest ojcem, tatą, tatusiem. Ja... no powiedzmy, nadal jestem studentką, choć już nie tą samą. Bo przedtem nie miałam problemów z NFZ, nie sądziłam że założę rodzinę - choćby dwuosobową, ale tyle starcza na status rodziny, prawda? Wracając, spaghetti po bolońsku kojarzy mi się z późnymi obiadokolacjami i posiłkami jedzonymi w samotności. Ale to wcale nie znaczy, że kojarzy mi się na smutno! Bo z drugiej strony budzi wspomnienia z zakupów we włoskich alimentari. Suszone pomidory, mieszanka ziół z pomidorami i czosneczkiem, kupowane w sklepach pachnących wielką suszoną.... nogą :D O, albo kolejne wspomnienie, po wizycie w bibliotece uniwersyteckiej, szczególnie zimą, bolońskie jedzone w poznańskim Picollo. Zbyt zaklepane mąką, totalnie bez warzyw, na tanim koncentracie, ale jedyne, (może przez to że jedzone plastikiem i podczas siedzenia w oknie które mijało mnóstwo różnorodnych twarzy). Oczywiście wersji jest masa. U Mamy zazwyczaj z indyka. Kiedyś ze spaghetti, teraz niezmiennie z penne, bo dzieciaki mniej brudzą siebie, obrus, ściany... nie ,no ścian nie brudzą. Moja wersja raz z selerem raz bez, za to zawsze z marchewką. A dla współlokatora bez parmezanu znaczy tyle co totalnie bez sensu. Najzabawniejsze jest to, że jemy je zupełnie odwrotnie. On z masą sosu, ja z jego małą ilością, taką, by ledwie maznął makaron.

składniki

- 400g mięsa mielonego wieprzowego lub z indyka),
- krojone pomidory (zaprawiane lub z puszki),
- 2 łodygi selera naciowego (opcjonalnie),
- średnia marchewka,
- 1 cebula,
- 2 ząbki czosnku,
- 3 suszone pomidory,
- po łyżeczce suszonych ziół - bazylii, oregano, tymianku,
- makaron spaghetti z mąki durum, (choć powinien być co najmniej tagliatelle)
- kilka kropli sosu Worcester,
- sól i świeżo mielony pieprz,
- tarty parmezan

Mięso mielone doprawiamy do smaku i odstawiamy. Na kilku kroplach oleju roślinnego podsmażamy cebulę pokrojoną w kostkę. Po 4 minutach dodajemy czosnek i mięso. Smażymy do lekkiego zrumienienia, dodajemy pokrojoną w kostkę marchewką i ewentualnie seler. Smażymy nadal, do momentu gdy marchewka będzie lekko miękka. Dolewamy pomidory, solimy pozwalamy gotować się około 20 minut. Na koniec dodajemy zioła i świeżo mielony pieprz. Mieszamy z makaronem ugotowanym wg przepisu na opakowaniu. Posypujemy parmezanem i podajemy.

Smacznego. Pa.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Smaki życia 20 - wieprzowina z ryżem po hiszpańsku


- Cześć Wiktor, a może zamiast spaceru zabrałbyś mnie do kina, co? - Hanka stojąc przed lustrem starała się bez skrępowania powiedzieć coś co kompletnie nie chciało przejść przez jej usta. Rzuciła szczoteczką do zębów tak, że ta wpadła prosto do kubeczka.
- Coco mam tego dość. Nie jestem przebojowa i już. - lamentowała idąc do kuchni- Jak mam dać facetowi do zrozumienia, że chciałabym go bliżej poznać? Wolę czekać aż wyczyta to z moich oczu. Bo w końcu chyba wyczyta, prawda? - opierając ręce na parapecie Hanka spoglądała raz na paprotkę, raz na piękne błękitne niebo. Ten wtorek miała wolny, i jak zwykle chciała pochodzić po mieście bez celu. Lubiła odwiedzać Arsenał w poszukiwaniu ciekawych książek.Tego dnia jednak nie dotarła do księgarni. Jej typowa trasa została nagle zmieniona, ale o tym za chwilę.

Wychodząc z domu Hanka zbiegła na dół, by jak zwykle sprawdzić pocztę. Część z korespondencji zazwyczaj zostawiała w skrzynce twierdząc, że nie jest w nastroju do otwierania niektórych kopert. Ucieszył ją jednak widok pocztówki.
- Olga? Ah, jak pięknie - widokówka z Costa Brava była przecudna. Hanka wyszła z kamienicy, by patrząc w niebo pomarzyć, że właśnie idzie na plażę. - Mam nadzieję, że będzie szczęśliwa z tym Hiszpanem-weganem. Wydawał się sympatyczny, a teraz chce, by Olga poznała jego rodzinne strony, no no no... - pomyślała, że skoro nie może być teraz na plaży w słonecznej Hiszpanii, nic nie stało na przeszkodzie, by zjeść ciekawe, galicyjskie danie. Wsiadła do tramwaju, w którym o tej porze było prawie pusto. Cały Poznań pracowicie wypełniał swe obowiązki, uczył się, lub odliczał minuty do zakończenia dnia. Tylko Hanka nie spieszyła się kompletnie do nikąd. W okolicach Okrąglaka wysiadła, by odwiedzić ulubioną kawiarnię. Wzięła dużą czarną kawę na wynos i przeszła na drugą stronę ulicy. Usiadła na schodach przy Placu Wolności, by w spokoju zrobić listę zakupów. Wyjęła swój fioletowy notes i zaczęła pisać.
- Schab, papryka, czerwona cebula, hmm, co też jeszcze można dodać do szybkiego dania w hiszpańskim stylu? Natka? Może czosnek, tego nigdy nie za wiele. Pomidory, najważniejsze.- nagle Hanka podniosła wzrok i nie mogła uwierzyć własnym oczom. To był Janek. On i ta ciemnowłosa dziewczyna. - Że też ja mam takie szczęście na Janka ostatnio. Zaraz podejdę, może wreszcie poznam tą przebojową dziewczynę. Nie podziękowałam jej jeszcze za pomoc w teatrze. - Jednak Hanka nie wstała. Zauważyła, że para nie jest w nastroju do rozmów, mało tego, oni się wręcz kłócili. Janek stał z założonymi rękoma, a ta piękna dziewczyna starała się mu najwyraźniej coś wytłumaczyć. Chyba nie szło jej za dobrze, bo Janek ani drgnął, a jej gesty stawały się coraz bardziej rozpaczliwe. Wyglądała jakby szukała pomocy suflera, który gdyby byli w teatrze z pewnością by jej pomógł. Tu była zdana sama na siebie, do tego z tak niewdzięcznym widzem jakim w tej chwili zdawał się być Janek. Gdy ta śliczna dziewczyna, w czarnej skórzanej kurtce która zwykle dodawała jej tyle siły, teraz była bliska łez, Hance ścisnęło się serce. - Widzę, że i ona miewa słabsze chwile... zupełnie jak ja- myśląc to, Hanka jakby krzyczała swoimi myślami, bowiem w tym momencie, dziewczyna zwróciła swe zapłakane oczy ku niej. Przez moment poczuła bardzo silny związek z tą nie do końca silną, stojącą tam niby samotnie, mimo że z Jankiem dziewczyną. Posłała jej najcieplejszy uśmiech na jaki tylko potrafiła się w tej chwili zdobyć. Ciemnowłosa dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Widać było, że odnajduje spokój i wewnętrzną siłę, którą na moment gdzieś zgubiła. Mówiąc coś, spojrzała na Janka wzrokiem tak spokojnym, że jego gniew uleciał gdzieś z wiatrem. Objął ją swymi silnymi ramionami i uniósł kilka centymetrów ponad chodnik. Stali tak przez moment, i wtedy właśnie Hanka zdecydowała się kontynuować swój spacer. Oddaliła się prędko, pozwalając parze cieszyć się swym odnalezionym na nowo szczęściem.
- Niesamowite. Jacy zakochani ludzie są romantyczni, nawet wtedy gdy wydaje się, że chyba zaraz się rozstaną i pobiegną w różnych kierunkach. Janek nawet nie wie jakie nieme kino mi zafundował. Obym kiedyś i ja była aktorką w podobnej sztuce. - myślała. Klucząc między straganami na rynku Wielkopolskim, poszukując najładniejszych papryk i cebul musiała emanować szczęściem - szczęściem dwojga bliskich jej osób, mimo, że jednaj z nich jeszcze zbyt dobrze nie poznała - bo w prezencie od starszego pana dostała piękne czerwone jabłko. W drodze powrotnej wdychała zapach sadu i słońca, a w głowie układała inne, mniej odważne niż o poranku słowa, które kiedyś z pewnością powie Wiktorowi.

przepis na wieprzowinę z ryżem po hiszpańsku

składniki

- 2 grube plastry schabu,
- 1 czerwona papryka,
- 1 żółta papryka,
- pomidory w puszce (lub zaprawiane).
- 3 ząbki czosnku,
- 1 czerwona cebula,
- ryż do risotto (lub np. parboiled)
- natka pietruszki
- sól i pieprz do smaku

Wieprzowinę pokrojoną w kostkę i opruszonąprzyprawami zzumieniłam mocno na rozgrzanej patelni. Następnie dodałam pokrojone w kostkę papryki, cebulę o czosnek i smażyłam około 5 minut. Dodałam ryż i czekałam aż wchłonie oliwę i soki z warzyw. Zalałam pomidorami i niewielką ilością wody. Gotowałam, uzupełniając ilośc wody do momentu gdy ryżbył miękki. Na końcu dodałam natkę, wymieszałam i podałam.

Smacznego. Pa. Już wkrótce ciąg dalszy opowieści na blogu Smaczny Dom (LINK) ...zapraszamy. Wszystkie odcinki można znaleść tutaj

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

klopsiki w sosie pieczarkowym


Bywają dni, kiedy gotuję zupełnie bez zastanowienia. Nad tym, czy moje danie wrzucę na bloga, czy będzie w nim coś, co ktokolwiek uzna za warte wypróbowania. Przeglądając bloga Smakiem natrafiłam na wspaniały przepis na - z pozoru - zwyczajne klopsiki w sosie pieczarkowym. Bingo! Czyja mama bądź babcia ich nie gotowała, podając z puszystymi ziemniakami? Stwierdziłam, że należy wrócić do tego starego, sprawdzonego przepisu, a dzięki proszkowi grzybowemu który od ostatniego sezonu jest nowością w mojej kuchni, lekko zmodyfikowałam dobrze wszystkim znany przepis. Smakiem bardzo dziękuję za inspirację.

składniki (dla 3 osób)

- kawałek zmielonego mięsa wieprzowego,
- mała cebula (pokrojona bądź zmielona z mięsem),
- 1 jajko,
- 1/2 łyżeczki soli,
- świeżo mielony pieprz
- opcjonalnie 2 łyżki bułki tartej, ja jej nigdy nie dodaję.

na sos

- 1 średnia cebula,
- 450g pieczarek,
- łyżka mąki,
- łyżka masła,
- 2 szklanki bulionu,
- łyżeczka proszku grzybowego
- sól i pieprz do smaku,
- natka pietruszki

składniki na klopsiki dokłądnie wymieszać, w razie potrzeby dodając bułki, by zagęścić. Uformować małe kuleczki, obtoczyć w mące i usmażyć na rumiano.

W rondlu zeszklić cebulę i stopniowo dodawać pieczarki. Gdy wszyskie grzyby już się podduszą, lekko opruszyć mąką, wymieszać i zalać je bulionem. Gotować około 10 minut. Doprawić do smaku, dodając przy tym proszek z grzybów leśnych, który przepięknie podkreśli smak sosu. Na koniec dodać klopsiki, tak, by były przykryte sosem. Dać im chwilę, by panierka przeszła sosem. Podawać z ziemniakami i zieleniną.

Smacznego. Pa.

środa, 23 marca 2011

Smaki życia 8 - tort farmerski Michała Kwaśnego


Budzik w kształcie krówki radośnie zamuczał punktualnie o ósmej rano. Hanka wyskoczyła z łóżka jak sprężynka, przejrzawszy się w lustrze stwierdziła, że po przeziębieniu nie pozostał nawet ślad. Zabrała ze sobą kubek po wieczornej herbacie i poszła do kuchni.
- Witam Cię Coco. Jak spałaś? Widziałaś jaki dziś piękny dzień? Wiadomo, sobota.
Co powiesz na wietrzenie mieszkania i gimnastykę od rana?
Otwierając okno wystawiła paprotkę na zewnętrznym parapecie, tonącym o tej porze dnia w porannym słońcu. Włączyła ulubiony kanał muzyczny i zaczęła gimnastykę. Leżenie plackiem z temperaturą niestety nie wpływa dobrze na kondycję, każde rozciągnięcie było dla Hanki jak odkrycie nieznanego dotąd mięśnia. Nagle na ekranie pojawiła się reklama akcji rowerowej, w której Hanka miała nadzieję wziąć udział. Natychmiast przełączyła kanał.
- Świetnie, zaraz Michał Kwaśny zaczyna swój program, może zrobi coś co by się nadawało na dzisiejszy wieczór, jak myślisz? A, no tak. Zostałaś na parapecie.- Hanka pobiegła do kuchni by zabrać Coco do domu. Przy okazji zaparzyła Rooibos dla siebie i roślinki. W pokoju usiadła na podłodze i z uśmiechem, zajadając kanapkę z serem i ogórkiem czekała na propozycje kulinarne Michała Kwaśnego.
- Witam, dziś jak widać za moimi plecami gotujemy w stylu farmerskim, wykorzystując wszystko to, co daje nam Matka Natura. Moje kalosze mówią chyba same za siebie, od rana szukałem najładniejszych marchewek by ugotować z Wami farmerski tort, pełen najlepszej jakości składników. Pamiętajcie, że dobór warzyw zależy od Was. Uwolnijcie fantazję. Tak więc do dzieła, zacznijmy od obrania... – Hanka patrzyła jak zaczarowana. Coś ten Kwaśny w sobie miał. Jego dania można było serwować bez zastanowienia, bez obawy, że danie gotowane po raz pierwszy nie wyjdzie. Już sam fakt, że on sam podchodził do gotowania lekko, bez większego zadęcia, sprawiało, że Hanka ośmielała się gotować jego dania. Jej kulinarne poczynania jak na razie były kruche jak ona sama, jednak marzyła, by któregoś dnia stać się kucharką która w kuchni wręcz tańczy, nie bojąc się żadnego składnika ani połączenia.
- Po czterdziestu minutach tort można wyjąć z piekarnika, jednak podajemy go po wystygnięciu, odgrzany ponownie. Zobaczycie jak to ułatwi podanie równych kawałków tortu. Jak widać nawet gotowe ciasto francuskie jest idealne. A o ile sprawniej idzie gotowanie. Na tym zakończmy dzisiejszy odcinek. Wraz z poparzonym palcem, żegna się z Wami Michał Kwaśny. Słodko kwaśny rzecz jasna.- To mówiąc puścił oczko i uśmiechnął się tak, jakby tylko do Hanki
- Ha, prawda, słodki, słodki i to jak! – Hanka ubrała się prędko by pójść na rynek w poszukiwaniu młodych warzyw. Na wszelki wypadek zabrała ze sobą dziergany przez babcię Weronikę kolorowy szal, w końcu to jej pierwsze wyjście z domu po chorobie. Idąc między poszarzałymi kamienicami, Hanka wyobrażała sobie, jak kiedyś musiały być kolorowe i piękne. Dobrze że niebo nie ma dziś odcienia kałuży, tylko pięknie wdzięczy się błękitem. Wspaniały dzień na przygotowanie imprezy imieninowej dla Olgi.


przepis na tort farmerski


składniki

- opakowanie ciasta francuskiego,
- 300g mielonego mięsa wieprzowego,
- 2 plastry chudedo bekonu,
- marchewka pokrojona w talarki,
- cebula pokrojona w piórka,
- 2 ząbki czosnku
- 5 pieczarek pokrojonych pieczarek,
- 2 łyżki sosu sojowego,
- 1 łyżeczka koncetratu pomidorowego,
- żółtko do posmarowania ciasta,
- tłuszcz do wysmarowania formy,
- sól i pieprz do smaku,
- ulubione zioła

Podsmażamy cebulę i czosnek. Dodajemy przyprawione mięso mięso i podsmażamy. Dodajemy warzywa, na końcu pieczarki. Następnie dodajemy filiżankę wody, sos sojowy i koncentrat. Gotujemy, redukując sos. Gdy zgęstnieje, dodajemy zioła. Blaszkę do tart wykładamy ciastem, przekładamy farsz i przykrywam paseczkami ciasta. Smarujemy osolonym żółtkiem. Piekarnik na opcji góra/dół na pewno sprawi że ciasto będzie uieczone.

Smacznego. Pa. Już wkrótce ciąg dalszy opowieści na blogu Smaczny Dom (LINK) ...zapraszamy

środa, 23 lutego 2011

Smaki życia – warszawskie noodle z sezamem

-Przykro mi. Szukamy osoby, jakby to ująć... nieco bardziej energicznej - Tylko te słowa huczały Hance w głowie, gdy opuszczała jeden z tych wielkich, szklanych budynków, idąc w deszczu w stronę warszawskiego dworca. Bez parasola, z maleńką walizką, teczką pod pacha i mapą miasta w ręce wyglądała co najmniej żałośnie.

- Mhm, bo ja to jestem z betonu! Jasne. Co oni w ogóle wiedzą? A może mają rację... - dopadła ją myśl, ze będąc tak zwykłą, wątłą dziewczyną nie przekona zupełnie nikogo do akcji ‘zostaw auto, rusz rowerem’. 


Gdy tak szła zrezygnowana, ze spuszczoną głową,  silny zapach sosu sojowego niczym wijący się obłoczek z kreskówki wciągnął ja do chińskiego baru. Po zamknięciu drzwi, gdy dzwoneczki zadzwoniły o futrynę, poczuła, że wreszcie uciekła od zgiełku stolicy. Chłopak uśmiechnięty szeroko, jak na Azjatę przystało, był pierwszą osobą z którą wymieniła uśmiech tego podłego dnia.
– Czy macie kurczaka w sosie ostrygowym?
– Tak, tak, wiepsiowina, sezam, dobre!


No cóż. Grunt to się dogadać. Aromatyczny smażony makaron mimo goryczy jaka wypełniała Hankę za sprawa niepowodzenia, smakował wspaniale. Wyjęła swój fioletowy notes, notując na boku - wypróbuj koniecznie, sezam świetnie pasuje do wieprzowego mięsa i zielonej papryki. Najedzona, mokra już nie od deszczu choć troszkę jeszcze od emocji szła na dworzec. Chyba jako jedyna wolnym krokiem, bo wszyscy wokół gdzieś pędzili.
Spoglądając na tablice, która zamiast rozkładu zdawała się wyświetlać życie mrówek, zrobiła wielkie oczy i dołączyła do reszty rozpędzonych. Jak to się stało, że do odjazdu zostały tylko 2 minuty?
- Przepraszam, przepraszam - starała się manewrować miedzy walizkami. Dworzec spowity remontem wydal się Hance labiryntem nie do przebycia. O jest! Widna! Uszkodzona.... Biegiem na ruchome - tylko teoretycznie - schody. Nagle, poniżej jej oczom ukazał się pociąg, więc może jeszcze... Łup!!! Ogromna torba trafiła na ramie Hanki. Teczka poszybowała w górę, a wszystkie i tak beznadziejne projekty opadały teraz na ziemię jak jesienne liście.


- Hej, hej, spokojniej. Zwolnij, facet poczeka. Po to jest
– Przepraszam najmocniej. Nie chciałam, ja…- wybąknęła, jednak tamta dziewczyna tylko puściła do niej oczko i zniknęła. Hania zbierając swe szpargały, widziała tylko jak jej pociąg właśnie rusza. - Świetnie. Jak ja mogłam wogóle na nią wpaść? – myślała – dlaczego zahaczyłam o jej laptop. A jeśli się uszkodził? – Wracając do motelu jak zwykle myślała o innych, w tym wypadku o zupełnie nieznanej kobiecie. Wykupując dobę marzyła by już wrócić do domu, sprawdzić czy Wiktor dbał o Coco. Tego wieczoru zasnęła szybciej niż zwykle, bo jak stwierdziła, mimo wielu, wielu wad, nie lubi się nad sobą użalać. 

Przepis na wieprzowinę z sezamem w sosie sojowym
składniki

- 4 plastry wybranego mięsa wieprzowego,
- 1 zielona papryka,
- 2 ząbki czosnku,
- 1cm tartego imbiru,
- łyżka brązowego cukru,
- 10 łyżek ciemnego sosu sojowego,
- garść ziarna sezamu,
- noodle

Mięso pokrojone w cienkie plasterki zamarynuj w połowie sosu sojowego i czosnku. Po godzinie marynowania usmaż je na rozgrzanym woku. Gdy mięso się zrumieni odstaw je w ciepłe miejsce i następnie podsmaż pokrojoną w cienkie paseczki paprykę. Po 4 minutach smażenia, dodaj do woka imbir, cukier, i resztę sosu sojowego. Pogotuj chwilkę i dodaj mięso. W razie potrzebu można zagęścić mąką kukurydzianą (lub ewentualnie ziemniaczaną). Gotowe danie podawać z noodlami i uprażonym na suchej patelni na złoty kolor sezamem.

Już wkótce ciąg dalszy opowieści na blogu Smaczny Dom (LINK) ...

sobota, 19 lutego 2011

zapiekanka wiejska...


...lub jak kto woli śmieciówka, tworzona zazwyczaj z parodniowego przeglądu lodówki. Niezależnie jak ją komponuję, czy z dodatkiem makaronu czy ziemniaków, słyszę 'mmm, dobre, skąd tym razem przepis? Gordon, Hairy Bikers czy blog koleżanki?' I co tu odpowiadać, gdy prawda jest taka, że przepisu najzwyczajniej w świecie NIE MA. Mięsko po niedzielnym obiedzie, marchewka, cebula są w domu zawsze, ziemniaki i jajka również. Nie wiem czy sprawia to pieczyste, czy dowolność dobierania składników, jednak nasze ukochane śmieciówki zawsze odnoszą sukces. Gdyby jeszcze tylko nazwać je inaczej.... Dziś prezentuję Wam zapiekankę z ziemniaczkami, których zostało zbyt wiele po obiedzie, na który nie stawili się zapowiedziani goście. Może liczyli na śmieciówkę dwa dni później??? ;) Prawidlowo warstwa ziemniakow powinna stanowic pure, jednak u mnie sa to talarki. Bo tak mi sie podobalo, a pozatym ciezko stworzyc puszysty mus z zimnych ziemniakow lezakujacych w lodowce.

składniki

- pieczyste po weekendzie (była to pieczona karkówka)
- ziemniaki ugotowane i pokrojone w talarki,
- duża marchew,
- nieduża cebula
- 2 ząbki czosnku,
- filiżanka mrożonego groszku,
- łyżka musztardy z całą gorczycą,
- łyżka konbentratu pomidorowego,
- łyżka jogurtu naturalnego,
- jajko i pół szklanki mleka
- szczypta papryki wędzonej,
- sól i pierz,

Mięso wraz z cebulą podsmażyłam, dodając kolenjnie pokrojoną marchew i groszek. Dodałam troszkę wody i dusiłam do czasu gdy marchew była miękka. Następnie dodałam musztardę, koncentrat i jogurt i przyprawiłam. Przełożyłam do wybranego naczynia, następnie przykryłam zapiekankę ziemniaczkami i zalałam jajkiem zmąconym w mleku. W piekarniku moja zapiekanka spędziła 45 minut, piekąc się w temperaturze 180 stopni.

Smacznego. Pa.

poniedziałek, 31 stycznia 2011

boeuf stroganow inaczej


Myślę, że każdy z nas zna choć jedną z tych restauracji w których mimo upływających lat, czas stoi w miejscu. Taką z małymi wazonikami zdołającymi pomieścić maksymalnie jednego goździka, okienkiem z napisem zwrot naczyń, kawą po turecku podawanej w szklankach, a do tego wszystko oznaczone dobrze nam znanym społemowskim znaczkiem. Dla mnie takim miejscem jest bez wątpienia bar Kmicic w Poznaniu. Nie zapomnę klimatu tam panującego, no i smaku jedynych w swoim rodzaju pyz z sosem myśliwskim. Zaparzyłam kawę po turecku i zabrałam się za gotowanie. Miał być boeuf stragonow, ale z braku wołowiny wyszło coś ‘ala’. Oszukane jak wyroby czekoladopodobne. Albo jak kurczak ‘ala’ kaczka. (ach te nazwy, kurczak to kurczak, a z makreli nijak łososia nie zrobimy). Koniec końców potrawa rodem z Kmicica. Mmmmm… pyszności.

składniki

- 500g mięsa wieprzowego,
- 200g pieczarek,
- 1 mała cebula,
- 3 ogórki kiszone,
- łyżeczka słodkiej papryki,
- szczypta ostrej papryki,
- sól,
- pieprz,
- olej (najlepiej rzepakowy, zdrowy)
- łyżka mąki do zagęszczenia sosu,
- makaron, lane kluski, pyzy… na co przyjdzie Wam ochota.

Mięso obtoczyłam w przyprawach i odstawiłam na godzinę do lodówki. Następnie podsmażyłam je na złoty kolor. Gdy się zrumieniło dodałam pokrojone w plasterki pieczarki. Lekko je podsmażyłam i dodałam 2 szklanki wody. Gotowałam, co jakiś czas uzupełniając płyn. Gdy mięso było już miękkie, dodałam pokrojone w kostkę ogórki. Po paru minutach gdy smaki się połączyły, zagęściłam sos mąką. Podałam z ulubionym szerokim makaronem.

Smacznego. Pa.

niedziela, 2 stycznia 2011

wieprzowina w żółtych warzywach z boczniakami


'słodko-kwaśnych słów rozumiem kilka.....' bardzo podoba mi się nowy album Moniki Brodki. Cieszy, że nie została 'przygnieciona' wyobrażeniem producenta. Gdy tak się dzieje, w rezultacie otrzymujemy produkt wysokoprzetworzony. A tu? Proszę. Brodka w sosie własnym. Z własnym pomysłem na siebie. Gratulować. Ale wrócę do jedzenia. To proste i szybkie danie jest moim osobistym przepisem. Lubię kolor żółty. I boczniaki.

Z Widelcem po Azji

składniki

- 2 plastry schabu (na dwie porcje)
- żółta papryka,
- 2 żółte cebule,
- mini kukurydze w zalewie,
- opakowanie 500g boczniaków,
- makaron jajeczny,

marynata

- 3 łyżki jasnego sosu sojowego,
- brązowy cukier,
- 3 łyżki oleju sezamowego,
- 2 łyżki wody,
- mąka kukurydziana

Wieprzowinę pokroiłam w cienkie plastry i marynowałam przez godzinę. Następnie usmażyłam na mocno rozgrzanym woku. Podsmażone mięso odstawiłam do miseczki, by odpoczęło. Pokrojone warzywa smażyłam na końcu dodając kukurydze, a po 5 minutach dodałam grzyby. Połączyłam z mięsem i ugotowanym makaronem. To mój smak. Polecam. Smacznego. Pa.

wtorek, 17 sierpnia 2010

moussaka


Pierwszy raz jadłam ją…. No niestety. Nie w małej, greckiej knajpce, tylko w pośpiechu. W domu. I w tym wypadku, domowo wcale nie oznacza super, bo owa moussaka była jednym z tysiąca produktów przepastnej lodówki marketu Marks&Spencer. Nie powiem, była smaczna, ale że na każde zjedzone fast food przypada w ramach równowagi zbawienny slow food, za punkt honoru obrałam sobie przygotowanie sztandarowej greckiej zapiekanki we własnej kuchni. W oryginale danie ma trzy warianty. Z bakłażanem, z cukinią, lub z jednym i drugim, wersja de luxe. I faktycznie, w tej wersji smakuje najlepiej.

Składniki farszu

- mięso mielone 500 g,
- cebula,
- czosnek,
- pomidory z puszki / własne przetwory
- 3 ziemniaki,
- 1 bakłażan,
- 2 cukinie (im mniejsze tym lepiej),
- przyprawy, w tym cynamon

Składniki sosu

- mleko,
- mąka,
- sól, pieprz
- gałka muszkatołowa

Przygotowuję mięso w taki sposób jak na spaghetti bolognese, lecz odmieniam je dosypując łyżeczkę cynamonu. Obrane ziemniaki kroję w plastry (około 1 cm) i obgotowuję przez 10 minut w osolonej wodzie. Warzywa kroję razem ze skórką w plastry podobnej grubości, i rumienię na suchej patelni. Smażone na oliwie byłyby zbyt tłuste, a całe danie wyszłoby zbyt ciężkie. Warzywa solę delikatnie dopiero po podsmażeniu. Gotowe składniki układam w naczyniu żaroodpornym. Ziemniaki, sos mięsny, warzywa. Moja moussaka nie ma wielu powtarzających się warstw, dzięki czemu jest prosta w przygotowaniu, a o to chyba nam chodzi, prawda? Całość zalewam sosem beszamelowym, doprawionym solą, pieprzem i gałką. Sos musi być bardzo gęsty, inaczej po pokrojeniu wszystko się rozpłynie. Wstawiam zapiekankę do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni, na mniej więcej 45 minut. Gdy sos się zarumieni tworząc skórkę, układam na wierzchu parę plastrów pomidora. Gdy planuję małe przyjęcie, gotuję danie dzień wcześniej. Odgrzewane łatwiej pokroić i efektowniej podać. Do tego pieczywo i kolorowe oliwki. Tylko Zorby brakuje. Smacznego. Pa.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

chili con carne


To danie często gotowała moja mama. Jest wspaniałe, ogniste, szybkie i sycące. Choć w rzeczywistosci jest potrawą typowo teksaską, przylgnęło na dobre do Meksyku. Robi spore wrażenie na znajomych, gdy przychodzą do nas na kolację. Podaję je z opiekanymi tortillami lub ryżem. Gdy do tego na stole znajdą się gotowane kolby kukurydzy i marynowane papryki, to nawet bez Tequili meksykański klimat wieczoru gwarantowany :) Jak ja uwielbiam takie fiesty.

składniki

- 0,5 kg mięsa mielonego
- 1 cebula
- 1 ząbek czosnku
- koncentrat pomidorowy
- puszka czerwonej fesoli
- puszka kukurydzy
- 1 łyżeczka mielonej papryki (słodkiej i ostrej)
- 1 łyżeczka kuminu
- sól i pieprz

Rozgrzej olej w dużym rondlu, smaż cebulę i czosnek aż staną się szkliste. Dodaj mięso i nie przerywając mieszania podsmaż do uzyskania lekko rumianej barwy. Dołuż koncentratu i przyprawy, dolewając w razie potrzeby wody. Doprowadź do wrzenia, dodaj kukurydzę i fasolę. Dus, od czasu do czasu mieszając. Gdy danie zgęstnieje, posyp natką pietruszki i podawaj z ryżem lub tortillami. Smacznego. Pa. :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...