-Przykro mi. Szukamy osoby, jakby to ująć... nieco bardziej energicznej - Tylko te słowa huczały Hance w głowie, gdy opuszczała jeden z tych wielkich, szklanych budynków, idąc w deszczu w stronę warszawskiego dworca. Bez parasola, z maleńką walizką, teczką pod pacha i mapą miasta w ręce wyglądała co najmniej żałośnie.
- Mhm, bo ja to jestem z betonu! Jasne. Co oni w ogóle wiedzą? A może mają rację... - dopadła ją myśl, ze będąc tak zwykłą, wątłą dziewczyną nie przekona zupełnie nikogo do akcji ‘zostaw auto, rusz rowerem’.
Gdy tak szła zrezygnowana, ze spuszczoną głową, silny zapach sosu sojowego niczym wijący się obłoczek z kreskówki wciągnął ja do chińskiego baru. Po zamknięciu drzwi, gdy dzwoneczki zadzwoniły o futrynę, poczuła, że wreszcie uciekła od zgiełku stolicy. Chłopak uśmiechnięty szeroko, jak na Azjatę przystało, był pierwszą osobą z którą wymieniła uśmiech tego podłego dnia.
– Czy macie kurczaka w sosie ostrygowym?
– Tak, tak, wiepsiowina, sezam, dobre!
No cóż. Grunt to się dogadać. Aromatyczny smażony makaron mimo goryczy jaka wypełniała Hankę za sprawa niepowodzenia, smakował wspaniale. Wyjęła swój fioletowy notes, notując na boku - wypróbuj koniecznie, sezam świetnie pasuje do wieprzowego mięsa i zielonej papryki. Najedzona, mokra już nie od deszczu choć troszkę jeszcze od emocji szła na dworzec. Chyba jako jedyna wolnym krokiem, bo wszyscy wokół gdzieś pędzili.
Spoglądając na tablice, która zamiast rozkładu zdawała się wyświetlać życie mrówek, zrobiła wielkie oczy i dołączyła do reszty rozpędzonych. Jak to się stało, że do odjazdu zostały tylko 2 minuty?
- Przepraszam, przepraszam - starała się manewrować miedzy walizkami. Dworzec spowity remontem wydal się Hance labiryntem nie do przebycia. O jest! Widna! Uszkodzona.... Biegiem na ruchome - tylko teoretycznie - schody. Nagle, poniżej jej oczom ukazał się pociąg, więc może jeszcze... Łup!!! Ogromna torba trafiła na ramie Hanki. Teczka poszybowała w górę, a wszystkie i tak beznadziejne projekty opadały teraz na ziemię jak jesienne liście.
- Hej, hej, spokojniej. Zwolnij, facet poczeka. Po to jest
– Przepraszam najmocniej. Nie chciałam, ja…- wybąknęła, jednak tamta dziewczyna tylko puściła do niej oczko i zniknęła. Hania zbierając swe szpargały, widziała tylko jak jej pociąg właśnie rusza. - Świetnie. Jak ja mogłam wogóle na nią wpaść? – myślała – dlaczego zahaczyłam o jej laptop. A jeśli się uszkodził? – Wracając do motelu jak zwykle myślała o innych, w tym wypadku o zupełnie nieznanej kobiecie. Wykupując dobę marzyła by już wrócić do domu, sprawdzić czy Wiktor dbał o Coco. Tego wieczoru zasnęła szybciej niż zwykle, bo jak stwierdziła, mimo wielu, wielu wad, nie lubi się nad sobą użalać.
- Mhm, bo ja to jestem z betonu! Jasne. Co oni w ogóle wiedzą? A może mają rację... - dopadła ją myśl, ze będąc tak zwykłą, wątłą dziewczyną nie przekona zupełnie nikogo do akcji ‘zostaw auto, rusz rowerem’.
Gdy tak szła zrezygnowana, ze spuszczoną głową, silny zapach sosu sojowego niczym wijący się obłoczek z kreskówki wciągnął ja do chińskiego baru. Po zamknięciu drzwi, gdy dzwoneczki zadzwoniły o futrynę, poczuła, że wreszcie uciekła od zgiełku stolicy. Chłopak uśmiechnięty szeroko, jak na Azjatę przystało, był pierwszą osobą z którą wymieniła uśmiech tego podłego dnia.
– Czy macie kurczaka w sosie ostrygowym?
– Tak, tak, wiepsiowina, sezam, dobre!
No cóż. Grunt to się dogadać. Aromatyczny smażony makaron mimo goryczy jaka wypełniała Hankę za sprawa niepowodzenia, smakował wspaniale. Wyjęła swój fioletowy notes, notując na boku - wypróbuj koniecznie, sezam świetnie pasuje do wieprzowego mięsa i zielonej papryki. Najedzona, mokra już nie od deszczu choć troszkę jeszcze od emocji szła na dworzec. Chyba jako jedyna wolnym krokiem, bo wszyscy wokół gdzieś pędzili.
Spoglądając na tablice, która zamiast rozkładu zdawała się wyświetlać życie mrówek, zrobiła wielkie oczy i dołączyła do reszty rozpędzonych. Jak to się stało, że do odjazdu zostały tylko 2 minuty?
- Przepraszam, przepraszam - starała się manewrować miedzy walizkami. Dworzec spowity remontem wydal się Hance labiryntem nie do przebycia. O jest! Widna! Uszkodzona.... Biegiem na ruchome - tylko teoretycznie - schody. Nagle, poniżej jej oczom ukazał się pociąg, więc może jeszcze... Łup!!! Ogromna torba trafiła na ramie Hanki. Teczka poszybowała w górę, a wszystkie i tak beznadziejne projekty opadały teraz na ziemię jak jesienne liście.
- Hej, hej, spokojniej. Zwolnij, facet poczeka. Po to jest
– Przepraszam najmocniej. Nie chciałam, ja…- wybąknęła, jednak tamta dziewczyna tylko puściła do niej oczko i zniknęła. Hania zbierając swe szpargały, widziała tylko jak jej pociąg właśnie rusza. - Świetnie. Jak ja mogłam wogóle na nią wpaść? – myślała – dlaczego zahaczyłam o jej laptop. A jeśli się uszkodził? – Wracając do motelu jak zwykle myślała o innych, w tym wypadku o zupełnie nieznanej kobiecie. Wykupując dobę marzyła by już wrócić do domu, sprawdzić czy Wiktor dbał o Coco. Tego wieczoru zasnęła szybciej niż zwykle, bo jak stwierdziła, mimo wielu, wielu wad, nie lubi się nad sobą użalać.
składniki
- 4 plastry wybranego mięsa wieprzowego,
- 1 zielona papryka,
- 2 ząbki czosnku,
- 1cm tartego imbiru,
- łyżka brązowego cukru,
- 10 łyżek ciemnego sosu sojowego,
- garść ziarna sezamu,
- noodle
Mięso pokrojone w cienkie plasterki zamarynuj w połowie sosu sojowego i czosnku. Po godzinie marynowania usmaż je na rozgrzanym woku. Gdy mięso się zrumieni odstaw je w ciepłe miejsce i następnie podsmaż pokrojoną w cienkie paseczki paprykę. Po 4 minutach smażenia, dodaj do woka imbir, cukier, i resztę sosu sojowego. Pogotuj chwilkę i dodaj mięso. W razie potrzebu można zagęścić mąką kukurydzianą (lub ewentualnie ziemniaczaną). Gotowe danie podawać z noodlami i uprażonym na suchej patelni na złoty kolor sezamem.
Już wkótce ciąg dalszy opowieści na blogu Smaczny Dom (LINK) ...
7 komentarzy:
Świetna historia, czekam na kolejne odcinki...Przepis taki prosty i szybki właśnie dla tych zabieganych.. Pozdrawiam z zapędzonej do granic możliwości Warszawy :)
Pięknie wygląda i jest błyskawiczny. Chętnie bym spróbowała.
Historia... powoli się wciągam, ale czekam na ciąg dalszy bez wyrażania opinii na jej temat. Jeszcze ;)
(A propos historii: http://studentowiwieje.blogspot.com/)
Pozdrawiam
Ślicznie wygląda to danie!! mniam...:)
Będę czytać opowiadanie dalej :) A danie bardzo apetycznie wygląda.
och, wciągnęło mnie to opowiadanie ;]
a danie zaciekawiło. hmmm... smakowicie brzmi ;]
Takie proste, a takie eleganckie. Nie powstydziłabym się tego na żadnym przyjęciu :)
proste i szybkie do przygotowania.Wygładało identycznie jak twoje.przepyszne i będe je powtarzać.kasia
Prześlij komentarz