Wspaniały przepis. Wprost wyborny. Pobił nawet chlebek bananowy, który był cudowny, no ale ten - rewelacyjny. Smak rodzynek nasączonych herbatą okazał się tym, czego mi było trzeba. A czego mi trzeba teraz? Chyba trochę spokoju. Zapewnienia, że przcież nic złego się nie dzieje, że każdy problem ma jakieś rozwiązanie i jeszcze nie było, by 'jakoś tam' nie było. Zasadniczo żaden problem nie jest potworny. Jednak gdy się skumulują, łoooj, wtedy jest draka. A teraz pamiętam, zapominam, tańczę, pakuję kartony, zasypiam jak niemowle, za to budzę się zbyt wcześnie, nie ogarniam niczego...
Ale, ale! Ten blog to nie mój darmowy terapeuta, choć czasem odnoszę takie wrażenie, tylko przestrzeń w której miało być o smakach. Tak więc wracam na kurs! Smak tego chlebka zachwyci wszystkich. Jest ciężki, gliniasty, wilgotny nawet trzeciego dnia po upieczeniu. Przypomina mi te kupne na przykład z żurawiną - o właśnie :) kolejny będzie właśnie z nią!!! Ja jadłam go tylko z masłem i dżemem brzoskwiniowym, jednak znam kogoś, kto pokusił się o kanapkę na jego bazie z wędliną. Skoro się da, a nie brzmi to dla mnie tak źle jak na przykład żółty ser z dżemem truskawkowym, zjem go następnym razem z gotowaną szynką. A co! Może mam braki białka w mózgu, że mi znów farfocle smutku po powierzchni myśli pływają.
Nie dam się, mimo deszczu...
przepis inspirowany moją ukochganej Titli Nihaan
składniki
- 450g rodzynek,
- 2 torebki ulubionej herbaty Earl Grey,
- 300ml wrzątku
- 450g mąki,
- 3 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 50g brązowego cukru (Titli radzi 100g, jednak mój chlebek nie miał być za słodki),
- 1/2 łyżeczki soli,
- 1 jajko,
- 2 łyżki dżemu morelowego/brzoskwiniowego,
- łyżeczka cynamonu
Dzień przed pieczeniem chlebka rodzynki nasączyłam w herbacie przygotowanej z porcji podanej w przepisie. Przykryłam i poszłam spać :D
Jajko ubiłam z cukrem na puszysty krem. Dodałam dżem i cynamon. Kolejno sól, proszek do pieczenia i mąkę przesiałam razem. Po wymieszaniu, otrzymałam suchą masę. Dodałam rodzynki i pozostały herbaciany płyn. Wymieszałam. Następnie dodałam kilka łyżek mleka, by ciasto zrobiło się plastyczne, około 4 łyżek wystarczyło. Całość piekłam w 160 stopniach. 45 minut, potem przykryłam ciasto folią i piekłam kolejne 45 minut.
Smacznego. Pa.
4 komentarze:
Juz samo slowo "bergamotka" brzmi cudownie :)
uwielbiam takie ciasta !!!
Och, jak ja Cię rozumiem :))
Właśnie zrobiłam, zjadłam pierwszą kromkę, jeszcze ciepła. Jest cudowny. Aż mam przyjemne dreszcze :D
Pozdrawiam
Prześlij komentarz