piątek, 8 kwietnia 2011

Smaki życia 12 - kanapkowa pasta z makreli

Jadąc rowerem do pracy, Hanka w życiu nie pomyślałaby, że będzie to jeden z tych poniedziałków, które najchętniej wymazuje się z pamięci. Stając na czerwonym świetle tuż przed teatrem, cieszyła się, że nareszcie tu wraca. Klimat jaki panował w pracy tworzyli aktorzy, pachnące kurzem deski sceny i garstka ludzi, którzy przychodzili na wszystkie premiery bez wyjątku. Kochała to wszystko.

- O, zielone. - Powiedziała sama do siebie i ruszyła, pokonując ostatni odcinek trasy. Ściągając pospiesznie kask, przywitała się z miłą starszą panią w teatralnej kawiarni.
- Dzień dobry!
- Pani Haniu, jak miło Panią widzieć. Brakowało nam Pani. - Hanka poszła dalej, szczęśliwa, z uczuciem które towarzyszy właśnie wtedy, gdy wraca się do lubianego miejsca po dłuższej nieobecności. Na korytarzu nie zastała nikogo, pewnie wszyscy byli na zebraniu. Ona nigdy w nich nie uczestniczyła, w końcu jej rola tu sprowadzała się do dbania o to, by każdy otrzymał swój płaszcz po spektaklu. Trzeba stwierdzić, że wykonywała swoją pracę tak, jakby zależało od niej bardzo wiele. Może dlatego wszyscy tak Hankę lubili. Zarówno pracownicy teatru, aktorzy z innych miast, jak i widzowie. Każda zgubiona apaszka, czy rękawiczka odnaleziona przez Hankę budziła źródła ciepłych uczuć w najzimniejszych nawet sercach.
W ciszy stała na hallu, czytając repertuar, gdy po schodach zbiegł Janek.
- Witamy, nareszcie jesteś. Ile można było chorować.
- Janek, cześć! Też się cieszę. Co nowego?
- Nic. Żadnych premier, żadnych plotek. Jedynie nowe oświetlenie.
- Więc jednak coś, naucz się widzieć szklanki do połowy pełne.
- Oj ostatnio mam szklanki pełne prawie po brzebi, uwierz mi Hanka. - westchnął - zmykam, przed spektaklem muszę sporo zrobić. Jeszcze pogadamy.


Gdy Hanka skończyła wydawać okrycia ostatnim już widzom, odetchnęła z ulgą. Usiadła za długim marmurowym blatem szatni, widać było tylko czubek jej głowy. Rozpakowała kanapkę. Zapach świeżego ogórka i pasty z makreli wprawił Hankę w dobry nastrój. Uwielbiała swoją pracę za to, że mogła bezkarnie czytać ksiązki, i jeść swoje posiłki bez pośpiechu. Nikt jej nie poganiał, nie stał nad głową z zegarkiem w ręku. Gdy Hanka wróciła do lektury klasycznej romantycznej powieści, usłyszała otwierające się drzwi. Pewien widz opuszczał widownię.
- Dobry wieczór. Mogę Panu w czymś pomóc?
- Zastanówmy się. - Mężczyzna początkowo zdziwiony pytaniem Hanki teraz podchodził do niej z o wiele śmielszym u smiechem. - Myślę że z pewnością mogłabyś mi pomóc.
- Ymm, czy spektakl spełnił Pana oczekiwania? - Hanka nie lubiła gdy obcy ludzie bez jej zgody zwracali się do niej na Ty.
- Ależ spełnił. Jaknajbardziej. Ale ze świadomością, że tak piękna kobieta siedzi tu samotnie, ciężko było mi oglądać. Pięknie Ci w tym fiolecie. - powiedział mężczyzna, lekko pochylając się nad biedną Hanką. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Nigdy jeszcze nie była adorowana w taki sposób przez mężczyznę, na dodatek znacznie od niej starszego.
- Może dasz się namówić na kawę? Jutro? Albo najlepiej jeszcze dziś.
- Dziękuję, ale nie. Nie pijam kawy. To znaczy z nieznajomymi. - Hanka rozglądała się, w poszukiwaniu kogokolwiek, kto mógłby wybawić ją z kłopotliwej sytuacji i wyrwać ze szpon natarczywego adoratora. Niestety nikt się nie pojawiał.
- Przepraszam, muszę pomóc w bufecie, zaraz zamykamy. Dowidzenia. - Szybkim krokiem ruszyła w stronę kawiarni, modląc się w duchu, by drzwi były otwarte. Zwykle o tej porze nikogo tam nie ma. Na całe szczęście ktoś zapomniał zamknąć drzwi. Wchodząc do środka, słyszała jeszcze mężczyznę, proszącego o imię i numer telefonu Hanki. Zapewnił, że będzie czekać pod teatrem. Hanka zamknęła prędko drzwi. Po ciemku, wstrzymując oddech, nasłuchiwała. Czy amant sobie poszedł? Czy na prawdę będzie czekać pod teatrem? Bardzo się bała. Chwyciła za komórkę, wybierając numer pierwszego i jedynego mężczyzny który o tej porze mógłby przyjść jej z pomocą.
- Wiktor? Wiem, że już późno, ale czy...czy mógłbyś przyjść po mnie do pracy?
- Haniu coś się stało? Coś z rowerem?
- Nie. Pewien widz z teatru... po prostu strasznie się boję.
- Nie ruszaj się stamtąd. Będę tak szybko jak się da.

Patrząc na gasnący wyświetlacz telefonu powoli się uspakajała. Jak to się stało, że sąsiad był pierwszą osobą o której pomyślała w tej stresującej chwili?


przepis na pastę z makreli

- 1 wędzona makrela,
- 1 ogórek kiszony,
- 3 łyżki jogurtu naturalnego,
- 1 łyżka majonezu,
- 2 łyżeczki chrzanu,
- sól i grubo mielony pieprz do smaku

W większej misce wymieszać energicznie obraną rybę, jogurt, majonez i chrzan. Dodać drobniutko pokrojony lub zmiksowany procesorem ogórek. Przyprawić do smaku, odstawić na noc do lodówki. Podawać z pełnoziarnistym pieczywem i świeżym, zielonym ogórkiem.

Smacznego. Pa. Już wkrótce ciąg dalszy opowieści na blogu Smaczny Dom (LINK) ...zapraszamy

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

wiosna..i miłość?:)

nuovana pisze...

aaaa calkiem mozliwe ;)

Obywatelka Matka pisze...

Świetny ten odcinek, Vanillo! Hania to jest cykor :P, chociaż z drugiej strony, starszy koleś to nie jest ten typ adoratora, którego obecność nam schlebia...
A pasta z makreli - pierwsza klasa. Taka z charakterem. Ten chrzan brzmi ciekawie ;)

Atria C. pisze...

Jestem wielką fanką mareli i past rybnych. Ogórków kiszonych raczej nie używam w kuchni (a szkoda, są bardzo zdrowe!), ale taką pastę z chrzanem robię często:) Piękne, apetyczne zdjęcia. I wiosenne!

aga pisze...

lubie paste z makreli i taka kanapeczke zjadlabym ze smakiem:)

Anonimowy pisze...

Powiało grozą, rozkręcasz się na dobre widzę. Nie przestawiajcie pisać, może ktoś się tym zainterere. K.

Marta pisze...

bardzo lubię pasty rybne, choć chrzanu nigdy nie dodawałam ... chyba spróbuję

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...