Jakiś czas temu obiecałam, że pojawi się seria dań kuchni francuskiej, wraz z którymi napiszę kilka słów o moich ulubionych filmach. Co ja mówię, o naszych. Bo prawda, przepadliśmy bez reszty. Francuskie komedie i obyczaje, zarówno stare jak i te nowsze są naszymi ulubionymi. Długo się zastanawiałam od którego zacząć, w końcu wybór padł na 'Jeszcze dalej niż północ', reżyserii Danego Boona który także gra w tym filmie. Będę wypatrywać kolejnych jego filmów, lub tych z jego udziałem, bo jest wyjątkowy. Żaden z niego Marlon Brando, ale ma w sobie coś co od razu wywołuje uśmiech na mojej buzi. Oto trailer (klik), w którym jednak nie pokazano ani najzabawniejszych ani wzruszających momentów. Od siebie powiem tylko tyle, że bohater udając niepełnosprawnego, licząc na to, że zostanie przeniesiony na wybrzeże, został ukarany przeniesieniem w najmniej obiecujący region. I co się okazuje? Ta kara była najlepszym co mogło mu się przytrafić. Zyskuje wspaniałych przyjaciół, którzy pomagają mu w małym oszustwie. No i te pijackie jazdy rowerem, ha, bezcenne. Zobaczcie sami, na prawdę warto. Nie bez przyczyny film został okrzyknięty we Francji mianem kultowego.
składniki
- 500g świeżych lub mrożonych mali (w oryginale wiśni),
- 2 łyżki drobnego cukru i trochę do podania,
- 2 łyżeczki nalewki malinowej (w oryginale wiśniaku),
- 100g mąki,
- szczypta soli,
- 3 jajka,
- 1 żółtko (pominęłąm, nie lubię zostawać z białkami),
- 6 łyżek cukru
- 6 kropli ekstraktu waniliowego,
- 150ml mleka,
- 150ml śmietanki kremówki,
- 75g masła
Maliny wymieszać z cukrem i nalewką. Odstawić na godzinę, by nabrały aromatu, Formę wysmarować masłem i przesypać cukrem, dzięki czemu ciasto uzyska skórkę. Piekarnik nagrzać do temp. 180 stopni. Mąkę z solą wsypać do miski, dodać jajka, żółtko, ekstrakt. Delikatnie ubić trzepaczką, dodać mleko i śmietankę. W małym rondelku roztopić masło, a gdy to nabierze złotego koloru dodać do ciasta. Cóż. Ja rozpuściłam moje po prostu w mikrofali... maliny wysypać na formę, zalać rzadkim ciastem i piec około 30-35 minut. Przed podaniem posypać cukrem i jeść koniecznie ciepłe.
Przepis pochodzi z książki Raymonda Blanc'a.
To prezent od męża, przyznaję, że bardzo trafiony.
Polecam książki wydawane przez BBC books.
To prezent od męża, przyznaję, że bardzo trafiony.
Polecam książki wydawane przez BBC books.
Smacznego. Au revoir.
11 komentarzy:
z malinami jeszcze nie robiłam, ale musi być boskie i do tego ta nalewka malinowa na pewno własnej roboty:)))
wyglada bosko!
uwielbiam tą książkę, często z niej korzystam, polecam też kuchnię tajską i chińską z tej serii
życie & podróże
gotowanie
Filmu poszukam, bo brzmi zachecajaco!
A clafoutis wyglada oblednie. Lubie bardzo, zwlaszcza na leniwe weekendowe sniadanie.
Lubię kuchnię francuską, ale bardzo rzadko coś z niej gotuję, a szkoda, bo jak widać takie przysmaki przechodzą mi koło nosa;)
Malinowe cudo, malinowa rozkosz :-) Ja również jestem w posiadaniu tej książki i przyznam się szczerze,że nawet nie zwróciłam uwagi na ten przepis, ale teraz na pewno jeszcze raz tam zajrzę bo Twoje clafoutis wygląda przepysznie.
Pyszny deser!
Wygląda zachęcająco :-)
sliczne wyglada.....a ja jeszcze raz dziekuje za mile spotkanie:)))
Nominowałam Ciebie w zabawie Versatile Blogger Award. Bardzo lubię Twojego bloga i w pełni zasługujesz na nominację :). Pozdrowienia!
no kochana! pyszności! :) a film jest świetny :D śmiałam się od początku do końca :)) my ostatnio widzieliśmy tę francuską komedię o kuchni z Reno ;) myślę, że słabsza, ale mimo to zachowała swój francuski specyficzny klimat ;)
Prześlij komentarz