Ostatnio książkowo, znaczy u mnie tyle co słodki post. I w sumie tak już pewnie zostanie. Bo jeśli książka sama nie nasunie mi kulinarnej inspiracji, to pokazuję to, co zazwyczaj uzupełnia mój czas spędzony nad lekturą. Zazwyczaj jest to kawa i coś słodkiego.
O słodkim już za chwilkę, najpierw kilka słów o książce i autorze. Moją fascynację twórczością Williama Whartona miałam w czasie gdy chodziłam do szkoły średniej. Wtedy każda kolejna książka która wpadała mi w ręce, musiała być właśnie spod jego pióra. I tak jak to zwykle bywa, przejadło się. Wtedy na jakiś czas musiałam odpocząć. I wiecie co? Ten odpoczynek trwał aż do tego roku. Niezbyt często wracam do raz przeczytanych książek, ale whartonowskie mają coś, co po prostu mnie przyciąga. Między innymi'Rubio',
'Niezawinione śmierci', 'Tato', 'Spóźnieni kochankowie' i 'Franky Furbo'.
Niedawno wróciłam właśnie do Frankiego. Książka tajemnicza i baśniowa. Właśnie takie lubie najbardziej. Fikcje, które niby osadzone tu i teraz, ale dzieją sie w nich niezbyt realne rzeczy. Franky jest na przykład wspaniałym, niezwykle mądrym liskiem. Mieszkającym w wielkim starym drzewie. Pewnego dnia ratuje z pola bitwy autora (Williama) i młodego Niemca. Dwóch mężczyzn walczących po przeciwnych stronach frontu. Franky leczy ich, w kilka chwil telepatycznie uczy ich wspólnego języka, pokazuje co w życiu jest ważne, a co nie. Tłumaczy, że nawet wróg ma w domu żonę i dzieci i niekoniecznie stoi przed nimi z karabinem z własnej woli. Cała ta historia jest opowiadana dzieciom przed zaśnięciem. William mówi o lisku tak obrazowo, że do końca nikt nie wie, czy lisek istnieje na prawdę. By się o tym przekonać, zaczyna się powrotna podróż Williama do starego drzewa.... Lubicie takie klimaty? Ta książka jest klasyką tego właśnie fikcyjnego gatunku. Polecam. A do tego zimny serniczek striaciatella, na bazie sera mascarpone. Dawno nie robiłam nic prostszego i równie smacznego.
składniki (podane na oko, bo serniczek robiłam bardzo spontanicznie)
- duże opakowanie sera mascarpone (nie pamiętam pojemności...500ml ??)
- 30ml śmietanki kremówki,
- opakowanie ciastek Petite Beurre
- łyżka kakao,
- 2 łyżki masła,
- 5 łyżek cukru pudru,
- czekolada do potarcia (70%)
Ciesteczka kruszymy wybraną metodą, u mnie zwykle malakser. Dodajemy roztopione masło i kakao. Wykładamy na dno formy. Odstawiamy do lodówki. Śmietankę ubijamy z cukrem. Dodajemy delikatnie mascarpone (im mniej mieszane tym bardziej gęste pozostaje) i część otartej czekolady. Wykładamy na ciasteczkowy spód. Odstawiamy na conajmniej 2 godziny do lodówki. Przed podaniem posypujemy tartą czekoladą.
'Niezawinione śmierci', 'Tato', 'Spóźnieni kochankowie' i 'Franky Furbo'.
Niedawno wróciłam właśnie do Frankiego. Książka tajemnicza i baśniowa. Właśnie takie lubie najbardziej. Fikcje, które niby osadzone tu i teraz, ale dzieją sie w nich niezbyt realne rzeczy. Franky jest na przykład wspaniałym, niezwykle mądrym liskiem. Mieszkającym w wielkim starym drzewie. Pewnego dnia ratuje z pola bitwy autora (Williama) i młodego Niemca. Dwóch mężczyzn walczących po przeciwnych stronach frontu. Franky leczy ich, w kilka chwil telepatycznie uczy ich wspólnego języka, pokazuje co w życiu jest ważne, a co nie. Tłumaczy, że nawet wróg ma w domu żonę i dzieci i niekoniecznie stoi przed nimi z karabinem z własnej woli. Cała ta historia jest opowiadana dzieciom przed zaśnięciem. William mówi o lisku tak obrazowo, że do końca nikt nie wie, czy lisek istnieje na prawdę. By się o tym przekonać, zaczyna się powrotna podróż Williama do starego drzewa.... Lubicie takie klimaty? Ta książka jest klasyką tego właśnie fikcyjnego gatunku. Polecam. A do tego zimny serniczek striaciatella, na bazie sera mascarpone. Dawno nie robiłam nic prostszego i równie smacznego.
składniki (podane na oko, bo serniczek robiłam bardzo spontanicznie)
- duże opakowanie sera mascarpone (nie pamiętam pojemności...500ml ??)
- 30ml śmietanki kremówki,
- opakowanie ciastek Petite Beurre
- łyżka kakao,
- 2 łyżki masła,
- 5 łyżek cukru pudru,
- czekolada do potarcia (70%)
Ciesteczka kruszymy wybraną metodą, u mnie zwykle malakser. Dodajemy roztopione masło i kakao. Wykładamy na dno formy. Odstawiamy do lodówki. Śmietankę ubijamy z cukrem. Dodajemy delikatnie mascarpone (im mniej mieszane tym bardziej gęste pozostaje) i część otartej czekolady. Wykładamy na ciasteczkowy spód. Odstawiamy na conajmniej 2 godziny do lodówki. Przed podaniem posypujemy tartą czekoladą.
15 komentarzy:
Kurcze, ja jakos nie moglam sie do Whartona przekonac. Poza "Spoznionymi kochankami" zadna jego ksiazka, po jaka siegnelam, nie ujela mnie za serce. Moze powinnam sprobowac z "Frankym Furbo"?
Ciasto pysznie wyglada, a kubeczek rowerowy chetnie bym ci ukradla :)
Też w LO zaczytywałam się w Whartonie... A "Niezawinione śmierci" przepłakałam w całości...
Przypomniałaś mi moją fascynację Ptaśkiem :))
Zgadzam się, że czytanie ma coś wspólnego z filiżanką jakiegoś pysznego napoju i czymś słodkim :) Czemu tak jest? Bo tak :)
Wharton jest mi bliski.Najbardziej Rubio i Spóźnieni kochankowie.
Ale zaczytywałam się w innych jego powieściach z równie dużym zainteresowaniem.
Torcik bardzo apetyczny.Uwielbiam te smaki.
czasy whortona u mnie również są połączone z czasami z lo, ale już dawno nei czytałam żadnej z jego twórczości (a na pewno nie przeczytałam wszystkich!)... przyznam, że na whortona po prostu musiał być specyficzny czas, ponieważ nie czytałam go z zapartym tchem, niestety, bo to przecież klasyka :) a ciasto super :) takie spontany są najlepsze! ja właśnie zastanawiam się, jak wykorzystać dojrzałe groszku, może ciacho jakieś? ;) pozdrawiam!
bombowy serniczek!
Moim ulubionym dziełem Whartona jest jak narazie 'Tato' ale moa fascynacja powoli się rozwija, więc jeszcze dużo przede mną :) Serniczek wygląda pysznie, pozdrawiam :)
Podsunęłaś mi dobry pomysł, aby powrócić do starych książek. Ja ubóstwiam Żeromskiego. CHyba na niego padnie.
A wypieki cudne. Idealne do książki i kafki <3 :)
super jest to ciacho:) slicznie wyglada ta czekoalda na wierzchu:)
Sernik prezentuję się bajecznie, skorzystam z przepisu w najbliższym czasie :)
kocham Whartona! choć podobno to obciach :D Tato jest mi bardzo bliską książką , a o miłości takiej jak ze Spoznionych Kochankow każdy marzy... Niezawinione śmierci smutna , smutna , smutna , ale bardzo lubie... fajnie , że Ty też :)
Czytałam Franky'ego :) Ale i tak ulubioną Warthona jest "W księżycową jasną noc" - byłam zachwycona, kiedy to czytałam!
A serniczek jak najbardziej pasuje do dobrej lektury :)
Największe wrażenie wywarła na mnie książka "Tato". Ma w sobie urok i wciąga. Dobry towarzysz.
Serniczek cudny! I kto tu jest czyim guru :*
Whartona pochlaniałam również jakoś w liceum potem przeczytałam "Spóźnionych kochanków" i się zniesmaczyłam, mam jednak w pamięci i "Frankiego" i "Tato" oraz obłędne "Opowieści z Moulin De Bruit" a serniczek na pewno pyszny, zdecydowanie na taki wygląda.
Niektóre książki mają w sobie magie do których się wraca i wraca czyta za każdym razem i za każdym razem znajdziemy coś nowego. To jest niesamowite, miłego tygodnia zyczę , pozdrawiam
http://zawszelkacene.blog.interia.pl/
Prześlij komentarz